REKLAMA

Paragony grozy naprawdę przeraziły Polaków. To może być biedne lato

Hotelarstwo i gastronomię czeka chwila prawdy. Większość Polaków pytana o plany na wakacje odpowiada: nie mam zielonego pojęcia, czy gdziekolwiek wyjadę. Czyżby słynne paragony grozy w końcu naprawdę odstraszyły naszych rodaków od spędzania wakacji w górach i nad morzem?

Paragony grozy naprawdę przeraziły Polaków. To może być biedne lato
REKLAMA

Inflacja w Polsce stopniowo hamuje, ale jej "wakacyjna" wersja pozostaje dla nas wciąż lekką tajemnicą. Nie da się przecież ukryć, że ceny noclegów, obiadów w restauracjach i smażalniach, czy nawet usług taksówkowych potrafiły w ostatnich latach rosnąć wyraźnie ponad poziom uśredniony dla całej gospodarki.

REKLAMA

Pisaliśmy na ten temat w ubiegłym roku. W lipcu 2022 r. Polacy wydawali na miejsce do spania o 32 proc. więcej niż rok wcześniej. Benzyna poszła w górę o jedną piątą, a właściciele restauracji wpisywali na rachunkach ceny o 12-14 proc. wyższe niż w 2021 r. Mimo tego, chętnych nie brakowało.

Wakacje 2023 mogą okazać się jednak przełomowe

Być może poziom cen zaczyna być już dla przeciętnego Polaka zwyczajnie nieakceptowalny. Już rok temu serwisy rezerwacyjne podkreślały, że turyści zmieniają sposób podróżowania. Zamiast pełnego tygodnia wypoczynku wybierają na przykład krótkie 3-4 dniowe wypady. Ruch w interesie wciąż się kręcił, ale na horyzoncie było widać, że koszt pełnowymiarowych wakacji przerasta możliwości portfeli dużej części podróżnych.

Teraz duża część respondentów przyznaje, że nie wie, czy w ogóle ruszy się z mieszkań. W badaniu przeprowadzonym przez ARC Rynek i Opinia na zlecenie Sodexo Benefits and Rewards Services Polska aż 56 proc. ankietowanych stwierdziło, że koszty życia mogą wzrosnąć na tyle, że nie będą mogli pozwolić sobie na urlop z dala od domu. Sześć na dziesięć Polaków obawia się natomiast cen w popularnych kurortach turystycznych i punktach gastronomicznych,

Paragony grozy raczej branży nie pomogą

Sezon na dobre jeszcze się nie zaczął, a celebryci i zwyczajni internauci już rozpoczęli licytację na największe przegięcie cenowe roku. Filip Hajzer narzekał, że za dwa gofry przyszło mu zapłacić 54 zł. Autorka bloga "Krytyka Kulinarna" donosiła w tym czasie o frytkach odmrażanych chwilę przed podaniem, których cena to... 27 zł.

Takich absurdów cenowych z czasem będzie przybywać, a w tym roku wyjątkowo mogą one wywołać w turystyce efekt mrożący. Inna sprawa, że część branży turystycznej zdążyła odstraszyć chętnych już wcześniej i to... telefonicznie.

Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej mówił w PAP, że miejsca noclegowe w Zakopanem świecą pustkami, bo klienci po zapoznaniu się z bieżącymi cennikami hoteli uznali, że wstrzymają się z rezerwacjami. Możliwe oczywiście, że na przekór rekomendacjom Polacy zdecydują się na wyjazdy typu last minute i branża turystyczna zdoła uratować swoje zyski.

REKLAMA

W tym roku jest to jednak wyjątkowo niepewne. Szczerze? Kompletnie nie zdziwi mnie, jeżeli hotelarze w połowie lipca w popłochu zarzucą rynek atrakcyjnymi promocjami, a restauratorzy znacznie spuszczą z tonu. Bo po wstępnych danych i deklaracjach wynika, że ceny urlopów po prostu doszły do ściany.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA