REKLAMA

Rewolucja w opakowaniach. Nie kupicie już kosmetyków w wersji mini

Wrogowie Zielonego Ładu powinni wkrótce zaktualizować swoje transparenty, na których dziś głównie widnieje prawo do schabowego i dużego SUV-a. Unia Europejska wypowiedziała właśnie wojnę produktom w opakowaniach mini - kosmetykom, ale i ketchupom czy majonezom w saszetkach. Nie kupicie ich już od 2030 r.

Rewolucja w opakowaniach. Nie kupicie już kosmetyków w wersji mini
REKLAMA

Szykuje się też koniec ogórka w plastikowym kubraczku czy innej papryki, bo Komisja Europejska zdecydowała o zakazie pakowania warzyw i owoców w jednorazowe plastikowe opakowania, chyba, że są sprzedawane w ilości powyżej 1,5 kg.

REKLAMA

Dozwolone będą tzw. zrywki, czyli bardzo cienkie plastikowe woreczki do żywności sprzedawanej luzem, ale tylko do niej.

To wszystko was pewnie nie zaboli, podobnie jak plastikowe woreczki herbaty, albo przyprawy takie jak ketchup, musztarda, majonez czy śmietanka do kawy w miniaturowych plastikowych opakowaniach. Takie pewnie rzadko kupujecie, bo najczęściej korzysta się z nich w hotelu, więc hotel zaproponuje duże butle i po sprawie.

To, co was zaboli pewnie najbardziej, to zakaz sprzedaży kosmetyków w miniaturowych opakowaniach. I to wcale nie jest takie głupie, bo okazuje się, że ludzie kupują je masowo nie tylko jako kosmetyki podróżne.

Głupia moda z social mediów

Danych ani z Polski ani z Europy nie znalazłam, znalazłam za to dane z USA i to świeże, bo za 2023 r. Według nich sprzedaż mini kosmetyków w Stanach Zjednoczonych wzrosła rok do roku o 13 proc. i osiągnęła wartość 700 mln dol. - mówią badania firmy Circana. Szokująca jest szczególnie popularność mini perfum, których sprzedaż w 2023 r. rosła pięciokrotnie szybciej niż tych o standardowych pojemnościach.

Ale Europy ten trend też dotyczy. Kilka miesięcy temu zajmował się nim nawet brytyjski „Financial Times”, pisząc o ogromnym wzroście zapotrzebowania na mini produkty kosmetyczne.

Powody są dwa: ludzi nie stać na duże opakowania, ale chcą sprawić sobie przyjemność oraz media społecznościowe wykreowały taki trend. Niemądry, a przynajmniej bardzo szkodliwy. I to właściwie przede wszystkim moda jest odpowiedzialna za wzrost sprzedaży wersji mini. Social media zalane są filmikami, na których młodzi pokazują zawartość swoich mini torebek z mini kosmetykami, zachwycając się, że mieści się w nich nawet 15 różnych produktów.

Nie, oni najczęściej nigdzie się z tymi torebkami nie wybierają, że potrzebują wersji podróżnych, najczęściej po prostu tak jest niby fajnie.

A teraz uważajcie, bo robi się naprawdę absurdalnie. „New York Times” w tym roku pisał, że wychowawcy na obozach dla dzieci mają problem, bo dzieciaki spędzają niewiarygodnie dużo czasu w łazience, dlatego wprowadzili zakaz zabierania na obozy wszelkich akcesoriów z Sephora. Dlaczego akurat z tej sieci? Bo to właśnie ona wykreowała na TikToku modę na swoje kosmetyki, w sklepach stworzyła „mini bary” z ich wersjami xxs, stało się to viralem, a media piszą nawet o pokoleniu „Sephora kids”.

Nie ma dyskusji, nie można grać na czas

No to teraz rozumiecie, że zakaz sprzedaży kosmetyków w opakowaniach mini to nie wojna wypowiedziana podróżującym, którym kładzie się kłody pod nogi, ale walka ze szkodliwą modą, która prowadzi nas do klimatycznego kataklizmu.

Więcej o szczycie klimatycznym przeczytacie na Spider’s Web:

Dość dodać, że według Eurostatu 40 proc. tworzyw sztucznych w UE wykorzystywanych jest do pakowania towarów, w przypadku papieru aż 50 proc. całego zużywanego w Unii to opakowania. A jednocześnie opakowania właśnie stanowią aż 36 proc. odpadów komunalnych.

Stąd wojna. Będzie się ona toczyła na dwóch frontach - z jednej strony chodzi o to, by ograniczyć ilość zużywanych opakowań, z drugiej od 2030 r. wszystkie opakowania mają nadawać się do recyklingu w "ekonomicznie opłacalny sposób”.

REKLAMA

Choć cele wcale nie są jakoś bardzo ambitne. Komisja Europejska chce, by ilość odpadów opakowaniowych w przeliczeniu na jednego mieszkańca UE do 2030 r. zmniejszyła się o 5 proc. i to w stosunku do 2018 r., w 2035 r. o 10 proc., a w 2040 r. o 15 proc.

Ale za to Bruksela się nie patyczkuje, bo przepisy te nie są w formie dyrektywy, żeby nie było, że teraz lata zajmie każdemu krajowi wdrożenie własnych szczegółowych przepisów na swoim podwórku, ale w formie rozporządzenia, czyli zaczną obowiązywać od razu w momencie wejścia rozporządzenia w życie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA