Daniel Obajtek, prezes zarządu Grupy Orlen, został odwołany ze stanowiska przez Radę Nadzorczą, a tego samego dnia akcje Orlenu na warszawskiej giełdzie urosły o 4,6 proc. W mediach społecznościowych zaroiło się od komentarzy o tym, że tak o to wolny rynek cieszy się z odejścia prezesa, czyli ocenia go negatywnie, bo przecież w innym przypadku, by się nie cieszył.
Moim zdaniem jest to błędna interpretacja tego, co widać na giełdzie, chociaż niewątpliwie ten wzrost notowań z Obajtkiem jest związany. Tyle że w nieco inny sposób. Na giełdzie chodzi zawsze o pieniądze, a emocje w obrocie nimi nigdy nie są dobrym doradcą. Także te polityczne, tak więc giełda raczej nigdy nie „cieszy się”, albo „smuci się” z powodów związanych z polityką.
Zresztą w przypadku tematów zupełnie niezwiązanych z polityką jest tak samo. To tylko taka poetyka w języku dziennikarzy, którzy wierzą w to, że opisując rzeczywistość w ten sposób, za pomocą pewnej przenośni, łatwiej przyciągną uwagę odbiorców. Nie należy jednak tego traktować dosłownie. Zmiany notowań są związane raczej ze zmianą scenariuszy bazowych, zmianą rozkładu ryzyk dotyczących danego rynku, czy też danej spółki. Te analizy zwykle podejmowane są na chłodno, bez zbędnych emocji.
Akcje Orlenu drożeją. Już tłumaczę dlaczego
Trudno przyjąć inny punkt widzenia, jeśli się zauważy, że na przykład akcje Comarchu 18 grudnia, czyli dzień po pojawieniu się informacji o śmierci długoletniego szefa tej spółki, profesora Janusza Filipiaka poszły w górę o 9,6 proc., a przez kolejne kilka dni o następne 8 proc. Filipiak był prezesem i kluczową postacią w tej spółce, głównym twórcą jej sukcesu i zapewne w związku z tym był przez rynek, czyli przez akcjonariuszy oceniany pozytywnie.
Wzrost notowań kolejnego dnia o blisko 10 proc. nie był więc raczej dowodem na to, że „rynek ucieszył się” z tego, że nie będzie już dłużej zarządzać spółką. Z powodów oczywistych nikt tak zresztą wtedy nie pisał. W reakcji rynku chodziło raczej o niepewność związaną z sukcesją zarządzania w Comarchu. Wcześniej istniał związany z tym jakiś scenariusz, ale rynek nie był do końca pewien, czy nie ulegnie on zmianie, więc sprawa ta niejako „ciążyła” na notowaniach spółki. Gdy sukcesja się dokonała, sprawa zniknęła i notowania dzięki temu mogły powrócić do wzrostów - potencjalne ryzyko zmian w scenariuszu sukcesji przestało być istotne.
Jakie ryzyka znikają wraz z odejściem Daniela Obajtka z Orlenu?
Moim zdaniem akcje drożeją w reakcji na tę informację przede wszystkim dlatego że to odejście odbywa się w sposób spokojny, uporządkowany i cywilizowany. To niby nic nadzwyczajnego, ale biorąc pod uwagę to, co działo się w grudniu w przypadku TVP, można było sobie także tutaj wyobrażać inne scenariusze. Można było brać pod uwagę ewentualność jakichś „kontroli poselskich”, czy też barykadowania się w budynkach przez polityków. Bo politycy przecież Orlenem interesują się niezwykle mocno. Nic takiego nie nastąpiło – jedno ryzyko więc znika.
Po drugie Orlen jest bardzo dużą spółką, która już od dawna jest czymś znacznie więcej niż tylko rafinerią z doklejoną petrochemią we Włocławku. Dzisiaj to także wchłonięty PGNiG i Energa, a więc również inwestycje w zagraniczne złoża gazu, w farmy wiatrowe na Bałtyku, itp. Przy tej skali działalności, w sektorze energetycznym, to czy spółka działa z poparciem rządu, czy bez tego poparcia jest dla niej kluczowe. Jeśli w Polsce w grudniu zmienił się rząd na taki, który jasno komunikował, że mu się Daniel Obajtek nie podoba, to oczywiście jego odejście jest w tym kontekście dobre dla całej spółki, bo zwiększa prawdopodobieństwo uzyskania przychylności nowego rządu. W tym kontekście, czyli w dzisiejszych realiach politycznych odejście prezesa nielubianego przez rząd z pewnością zwiększa wartość rynkową całej spółki. Nie jest to jednak ocena jego rządów w przeszłości, a raczej ocena niezwykle miernych perspektyw dla całej spółki i dla niego na tym stanowisku, gdyby jakimś cudem na nim nadal się utrzymywał.
Po trzecie Orlenem interesuje się prokuratura, co w przeciwieństwie do zainteresowania ze strony polityków, czy NIK może mieć w przyszłości faktyczne konsekwencje. O ile śledztwo w sprawie zaniżenia ceny sprzedaży części Lotosu moim zdaniem zakończy się niczym, bo z nakazem sprzedaży wydanym przez Komisję Europejską, o którym wszyscy wiedzieli, nie dało się tego sprzedać drożej, o tyle już śledztwo w sprawie zaniżania cen paliw we wrześniu i październiku przed wyborami jest perspektywiczne. Mogą z niego wyjść naprawdę ciekawe historie. Dzięki odejściu Obajtka ze spółki będą one jednak ewentualnie obciążać już tylko byłego, a nie ciągle urzędującego prezesa. Sama spółka jest więc pod tym względem bezpieczna, czyli kolejne potencjalne ryzyko znika.
Rynek cieszy się na przyszłość Orlenu
Ceny akcji na giełdzie zawsze oczywiście zależą bezpośrednio od popytu i podaży, ale tak naprawdę zależą też od tego, co mają w głowach inwestorzy. Czyli tego, jakie mają oczekiwania, a te oczekiwania zawsze zależą od tego jakie ryzyka i jakie scenariusze ci inwestorzy widzą. Tak więc prawie każda zmiana ceny akcji jest efektem zmiany postrzegania tych scenariuszy i ryzyk.
Wraz z Danielem Obajtkiem z Orlenu znika dzisiaj na tyle dużo potencjalnie niekorzystnych i ryzykownych scenariuszy, że wzrost notowań w tym kontekście jest uzasadniony. Rynek jednak w ten sposób ocenia przyszłość tej spółki, a nie jej przeszłość. Natomiast ocenę jego kadencji na stanowisku prezesa Orlenu poznamy po tym, ile projektów przez niego zainicjowanych zostanie zastopowanych, a ile będzie kontynuowanych i jak na te decyzje będzie reagować rynek.
Rafał Hirsch – dziennikarz ekonomiczny, nagradzany między innymi przez NBP (Najlepszy dziennikarz ekonomiczny 2008) i Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych (Heros Rynku Kapitałowego 2012). Współtwórca m.in. TVN CNBC i next.gazeta.pl. Obecnie współpracownik Business Insidera i Tok FM.