Modlin na złość PiS-owi bije rekordy popularności. Ryanair drwi sobie z planów polskich polityków
Modlin pochwalił się wynikami za październik. Port odprawia niemal tylu pasażerów co przed pandemią i bije rekordy pod względem różnorodności połączeń. Szkoda, że przed podwarszawskim lotniskiem rysują się głównie czarne scenariusze z całkowitym zamknięciem włącznie. (Fot. Łukasz Pacholczyk)
Liczba 217 tys. pasażerów odprawionych przez lotnisko w Modlinie oznacza, że do wyniku z analogicznego okresu 2019 r. zabrakło tylko 20 tys.Lotnisko rozwija się w pewnym sensie nawet lepiej niż przed feralnym marcem 2020 r. W październiku w ofercie Modlina było 180 połączeń tygodniowo. Wraz z początkiem listopada, podkreślają władze portu, w ofercie jest łącznie 46 tras. Sześć z nich to świeżynki. Mowa tu o duńskim Aarhus, Helsinkach, Koszycach, Malcie, Rydze i Sztokholmie. Modlin pisze, że to jedna z najbogatszych ofert od momentu uruchomienia lotniska.
Trudno nie powiązać tego faktu z polityką Ryanaira
Płyta lotniska w Modlinie jest zastawiona dwoma rodzajami maszyn. Tymi z logo irlandzkiego lowcostu i należącej do niego marki Buzz, która zajmuje się obsługą lotów czarterowych.
Pomysł Michaela O'Leary na wyjście z kryzysu jest prosty. Należy uruchomić mnóstwo atrakcyjnych połączeń i rzucić na rynek tanie bilety. Słowem – zachowywać się, jakby w ciągu ostatniego półtora roku zupełnie nic się nie stało. W Wielkiej Brytanii menedżer dostał zresztą po głowie za obiecywanie klientom, że tegoroczne wakacje będą całkowicie normalne, czytaj: nie będą się różniły od tych sprzed pandemii.
Do pewnego momentu wszystko wyglądało świetnie. W wakacje odbudowa ruchu rzeczywiście szła rewelacyjnie. Z miesiąca na miesiąc Ryanair zyskiwał miliony klientów. Lekkie załamanie trendu nastąpiło we wrześniu. Tąpnięcie było niewielkie – z 11,1 mln na 10,6 mln pasażerów. W październiku Irlandczycy znów kontynuowali marsz w górę, wspinając się na poziom 11,3 mln.
O'Leary jest przekonany, że w wakacje 2022 r. będzie jeszcze lepiej
Zdaniem szefa Ryanaira przewoźnicy nie będą nadążali z odprawianiem klientów, bo liczba linii lotniczych w trakcie pandemii się zmniejszyła, a istniejący (z nielicznymi wyjątkami) nie byli skorzy do kupowania nowych samolotów.
Lowcost chętnie zostałby na lotnisku w Modlinie. Potencjał w porcie widzi też francuski inwestor firma Egis, która obiecywała wyłożyć na jego rozbudowę 10 mln euro. Jego wejście zostało zablokowane przez jednego z udziałowców – Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze".
PPL odbija piłeczkę, argumentując, że mimo tej liczby pasażerów lotnisko wciąż nie jest rentowne. Państwowy udziałowiec sprytnie przemilczał fakt, że Modlin wyłożył duże środki na inwestycje, co uniemożliwiło mu wyjście nad kreskę.
Dlaczego PPL nie chce pomocy dla Modlina?
Na to pytanie państwowe przedsiębiorstwo odpowiedziało Bizblog.pl, że „co za dużo, to niezdrowo", a „dokooptowanie kolejnego inwestora branżowego w ocenie PPL nie służyłaby rozwiązywaniu problemów tego lotniska”.
PPL ma zdecydowanie inne priorytety, skupia się na finiszu prac na lotnisku w Radomiu. Problem w tym, że z południa chcą latać tylko dwa biura podróży - Itaka i Coral. Nad korzystaniem z niego zastanawia się WizzAir. Reszta operatorów kręci głowami.
Trudno im się dziwić. Przypomnijmy szeroko komentowane prognozy zawarte przez Ministerstwo Infrastruktury w pierwszej wersji „Polityki rozwoju lotnictwa cywilnego w Polsce do 2030 r. (z perspektywą do 2040 r.)":
W scenariuszu bez CPK w 2040 r. Modlin wciąż odprawia ponad 2 razy więcej pasażerów niż Radom. W wersji z CPK, za to bez Okęcia, różnica jest większa, bo rząd przyjął, że lotnisko w Sadkowie praktycznie obumrze.
Szkoda, że w tych okolicznościach podwarszawskie lotnisko nie może liczyć na wsparcie rządu. Samorządowcy twierdzą nawet, że PiS-owi zależy na tym, by Modlin upadł bez rozgłosu. Na złość Ryanairowi, który pisowskich polityków mocno przecież krytykuje i ku chwale swojego wyborczego matecznika.