Ceny energii. Przyszła zima i Polska płaci dwa razy więcej niż pół Europy
Nie do końca wiadomo, co dalej z ceną energii. Taryfy dystrybucyjne na 2026 r. właśnie są zatwierdzane, a prezydencki projekt trafił do rządowej zamrażalki. Tymczasem znów mamy najdroższy prąd w UE.

Mamy obecnie w Polsce do czynienia z przeciąganiem liny. Rząd koniecznie chce pokazać prezydentowi miejsce w szeregu. Ten polityczny klincz dotyczy też energetyki. Z jednej strony rząd od tygodnia obiecuje, że od nowego roku nie będzie musiał dalej mrozić ceny energii, a z drugiej skazuje prezydencki projekt „Tani prąd -33 proc.” na legislacyjny niebyt.
Projekt prezydenta o obniżce ceny energii jest rozwiązaniem chwilowym, niedopracowanym, bez wskazania źródła finansowania. Moim zdaniem nie wejdzie w życie - stwierdził pod koniec listopada na antenie Radia Zet Miłosz Motyka, minister energii.
Cena energii, czyli URE chce nowych zasad
Prezydencki projekt wpłynął do Sejmu 12 listopad. Dwa dni później, 14 listopada, minister energii powołał zespól do spraw efektywności kształtowania taryf sieciowych energii elektrycznej, który ma przygotować rekomendacje dla rozporządzenia w sposobu kształtowania i kalkulacji taryf dla energii, w zakresie kalkulacji składnika stałego i składnika zmiennego stawki sieciowej za usługi przesyłania i dystrybucji energii elektrycznej oraz stawki jakościowej.
Ale ustalenia tego zespołu nie wpłyną na wysokość taryf w 2026 r., bo wyniki prac mamy poznać najwcześniej za kilka miesięcy. Nie ma też co nastawiać się na rychłe procedowanie propozycji prezydenta Nawrockiego. Jedynym wyjściem jest cierpliwie czekać na ustalenia Urzędu Regulacji Energetyki (URE). Z pisma opiniującego jedną z ustaw przygotowywanych przez resort energii wynika jednak, że prezes URE liczy w tym względzie na zmianę prawa.
W przypadku udokumentowanych i opisanych zmian warunków wykonywania przez przedsiębiorstwo energetyczne działalności gospodarczej, uzasadniających obniżenie cen stosowanych na podstawie obowiązującej taryfy, przedsiębiorstwa nie są zainteresowane wystąpieniem z wnioskiem o zmianę taryfy (uzyskanie niższych przychodów z działalności obrotu nie leży w interesie przedsiębiorstw) - czytamy w piśmie URE, cytowanym przez PAP Biznes.
URE chce, żeby w przypadku, kiedy przedsiębiorstwo energetyczne - pomimo oficjalnego wezwania - nie złoży wniosku o zmianę taryfy lub nie uzupełni go w odpowiednim czasie albo uzupełniony nadal zawiera braki formalne lub merytoryczne uniemożliwiające zatwierdzenie zmiany taryfy, wtedy prezes URE będzie mógł skrócić okres obowiązywania taryfy.
Polska patrzy na resztę Europy z góry
Nie bez znaczenia, biorąc pod uwagę zwłaszcza ciągle zdominowany przez węgiel miks energetyczny Polski, jest też cena uprawnień do emisji CO2. Obecnie za emisję 1000 kg dwutlenku węgla trzeba zapłacić więcej niż 82 dol. Tymczasem rok temu o tej porze obowiązywała stawka na poziomie ok. 65 euro. To wzrost na poziomie ponad 20 proc. A większość ekspertów twierdzi, że w 2026 r. dobijemy do granicy 100 euro.
Więcej o cenie energii przeczytasz w Bizblog:
To nie są dobre informacje. Zwłaszcza, że już teraz - jak wskazuje rynek dnia następnego - cena energii w Polsce często patrzy na resztę Europy z góry. Tak właśnie jest 8 grudnia: nasz kraj ze stawką na poziomie 110 euro za jedną megawatogodzinę jest liderem. Wyprzedzamy m.in. Serbię (108 euro), Węgry (107 euro) oraz Rumunię, Bułgarię, Szwajcarię i Włochy (po 106 euro).
Po drugiej stronie tej tabeli krajów z ceną energii dla dnia następnego jest Francja (35 euro za 1 MWh), Norwegia (od 23 do 60 euro), Szwecja (od 42 do 48 euro), Finlandia (45 euro), Dania (53 euro) oraz Hiszpania i Portugalia (po 56 euro).






































