Coraz częściej mam wrażenie, że dla części klasy politycznej Narodowy Bank Polski to już nie bank centralny, tylko prywatny skarbiec, na którym można się nieźle obłowić. Doniesienia o odebraniu prezesowi NBP kluczowych kompetencji, likwidacji ważnych departamentów i przejęciu kontroli nad wydatkami brzmią jak plan przejęcia instytucji, a nie jak spór wewnętrzny.

Najnowsze doniesienia mówią o tym, że grupa członków zarządu NBP ma dążyć do odebrania prezesowi Adamowi Glapińskiemu kluczowych kompetencji, likwidacji ważnych departamentów i przejęcia kontroli nad wydatkami. Jeśli to prawda – brzmi to jak scenariusz serialu politycznego, a nie opis działania instytucji odpowiedzialnej za stabilność finansową państwa. I szczerze mówiąc, czytam to ze zdumieniem. Jeśli faktycznie ktoś próbuje prowadzić takie gry, to nie rozumie, w jak krytycznym momencie się znajdujemy.
Ręce precz od banku centralnego
Wcześniej apelowałem do polityków koalicji, by trzymali ręce z daleka od NBP. Teraz apel jest dokładnie taki sam – tyle że skierowany szerzej, do wszystkich, którzy próbują wciągać bank centralny w swoje podwórkowe wojny. Jedyną racją stanu w sprawie NBP jest jego pełna niezależność. Nie dlatego, że ma to komukolwiek politycznie służyć, tylko dlatego, że bez niezależnego banku centralnego nie ma stabilnej waluty, przewidywalnych stóp procentowych, zaufania inwestorów ani wiarygodności państwa.
Sprowadzanie funkcjonowania banku centralnego do walk frakcyjnych, personalnych animozji czy teorii o „oddawaniu rezerw złota Brukseli” jest nie tylko niepoważne. To działanie na szkodę państwa. Podważa zaufanie do jednej z najważniejszych instytucji w Polsce. A zaufanie, zwłaszcza w finansach publicznych, to waluta, którą bardzo łatwo zdewaluować, ale niezwykle trudno odbudować.
Czytaj więcej w Bizblogu o NBP
NBP nie jest może być trofeum ani narzędziem politycznej presji. NBP ma być miejscem, w którym decyzje zapadają na podstawie danych, projekcji, argumentów ekonomicznych i wiedzy ekspertów. Jeśli ktokolwiek próbuje przerobić tę instytucję na element bieżącej gry, to działa nie przeciwko prezesowi czy zarządowi, tylko przeciwko państwu. Podważanie stabilności banku centralnego to jeden z najszybszych sposobów, by doprowadzić do wzrostu zmienności na rynku, osłabić złotego, podnieść koszt długu i zaszkodzić gospodarstwom domowym oraz firmom.
Atak na NBP, to atak na państwo
To, co dziś naprawdę powinniśmy robić, to zmniejszać temperaturę sporu wokół NBP, a nie ją podkręcać. Inflacja dopiero wróciła w okolice celu. Gospodarka wymaga ostrożności i przewidywalności. Rynki patrzą na Polskę uważniej niż kiedykolwiek w ostatnich latach. W takiej sytuacji każdy polityczny teatr wokół banku centralnego jest osłabianiem państwa.
Jeśli naprawdę zależy nam na polskiej racji stanu, to powinniśmy wszyscy – cała klasa polityczna, niezależnie od barw – trzymać ręce z daleka od NBP. I przestać traktować tak poważną instytucję jak rekwizyt w wewnętrznych wojnach. Stabilność waluty i zaufanie do banku centralnego to nie jest zasób niewyczerpany. To fundament, który łatwo naruszyć, a odbudowywać trzeba potem latami.






































