REKLAMA

Czekacie na dopłaty do kredytów? Zejdźcie na ziemię

Coraz więcej znaków na niebie i ziemi wskazuje, że kredytu #naStart nie będzie. Wszyscy jednak najwyraźniej chcą wierzyć, że będzie, dlatego ciągle opowiadają, o ile ceny mieszkań jeszcze wzrosną. To zejdźmy na ziemię - mam sześć tropów, które wskazują, że kredyt 0 proc. już właściwie umarł albo padnie lada chwila i tylko jeden, że jest jeszcze o czym dyskutować (ale marny). Nie czarujmy się, bez kolejnych dopłat do kredytów ceny mieszkań spadną, bo się po prostu urealnią. Czy 10 proc. w dół w pół roku by was ucieszyło?

Czekacie na dopłaty do kredytów? Zejdźcie na ziemię
REKLAMA

Policzmy do sześciu: 

REKLAMA
  1. Minister rozwoju odpowiedzialny za projekt zniknął, a nowy jest dopiero pół miesiąca i ewidentnie nie wie, co robić - konsultacje społeczne miały się zakończyć 17 maja, a zostały przedłużone do końca miesiąca.
  2. Wiceminister odpowiedzialny za mieszkalnictwo też zniknął, bo został prezydentem Włocławka, a jego następcy w ogóle jeszcze nie ma.
  3. W koalicji coraz większy konflikt w tej sprawie, który coraz bardziej wypływa na powierzchnię. Minister rodziny Agnieszka Dziemianowicz-Bąk mówi już bez ogródek, że nie jest fanką kredytu 0 proc., a każda złotówka, która miałaby zostać wydana na dopłaty do kredytów, powinna raczej pójść na budowę mieszkań komunalnych czy tanich mieszkań na wynajem. I przyznaje, że Lewica już ostro ciśnie koalicjantów, żeby kredyt 0 proc. porzucili, a nawet wyraża nadzieję, że rzeczywiście się to uda.
  4. Kilka dni wcześniej zresztą minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski, również z Lewicy, powiedział, że może się zdarzyć, iż "kredyt 0 proc. wyląduje w koszu” - Lewica coraz śmielej fika publicznie w tej sprawie.
  5. A jak się nie uda wrzucić projektu do kosza? To i tak program kredyt #naStart może być niemal martwy, bo do dotychczasowych ograniczeń prawdopodobnie dołączą kolejne w postaci limitu cen metra kwadratowego. Marek Wielgo z portalu Rynek.Pierwotny.pl wyliczał niedawno, że gdyby limity te ustalane były podobnie jak w poprzednich programach dopłat („Rodzina na Swoim” i „Mieszkanie dla Młodych”), czyli na podstawie wskaźnika przeliczeniowego kosztu odtworzenia 1 mkw. powierzchni użytkowej budynków, który co pół roku ustalają wojewodowie, to w wielu miastach i tak nie dałoby się nic kupić. W Krakowie na przykład limitowi cen odpowiadałoby jedynie 2 proc. mieszkań z oferty deweloperów.
  6. No i pamiętajcie jeszcze o prezydencie - zachodzę w głowę, dlaczego nikt dziś nie pamięta o tym, że prezydent może ustawy nie podpisać, albo podpisać i odesłać do Trybunału Konstytucyjnego, tak jak zrobił z wakacjami kredytowymi.

A jakieś znaki, że program #naStart jednak wejdzie w życie?

Właściwie tylko jeden - wiele tygodni temu poznaliśmy jakiś tam projekt ustawy. Tylko że dziś politycy bez ogródek mówią, że każdy wariant zmian w tym projekcie jest możliwy, czyli jesteśmy w lesie i żadnego projektu de facto nie ma. Jest tylko chaos informacyjny i rozbudzone apetyty niewtajemniczonych.

Nie, żeby to, co wyliczałam powyżej, to była jakaś wiedza tajemna, a jednak co rusz słyszę nawet od pośredników nieruchomości, którzy przecież zawodowo zajmują się tym tematem, że kredyt 0 proc. wejdzie w życie we wrześniu. Ewidentnie żyją w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, a skoro oni, to i sprzedający. Deweloperzy pewnie trochę mniej, ale zachowują się, jakby też tam żyli.

Bo oto od kilku miesięcy żadnego programu dopłat nie mamy, popyt na mieszkania siadł, a nowy program, na który może i można było liczyć jeszcze w styczniu, dziś jest pod wielkim znakiem zapytania, a mimo to ceny ofertowe mieszkań nadal rosną. 

Więcej o rynku mieszkaniowym przeczytasz na Bizblog.pl:

Polska to dziś kraj marzycieli

Weźmy na przykład deweloperów. Dane BIG DATA RynekPierwotny.pl pokazują, że w I kw. 2024 r. ceny za metr kwadratowy na siedmiu największych rynkach w Polsce wzrosły o kolejne 3,5 proc., a w Warszawie, Łodzi i Poznaniu nawet 5-7 proc.

Z kolei Polski Instytut Ekonomiczny w swoim ostatnim raporcie próbuje nawet prognozować przyszłość i uważa, że dalsze wzrosty przed nami. W takim Krakowie ponoć w przyszłym kwartale ma pęknąć granica 17 tys. zł za mkw., choć obecne ceny to 16,3 tys. zł na rynku pierwotnym i 16,7 tys. zł na wtórnym.

Ba! Nie tylko Kraków ma drożeć. Drożeć według PIE będzie wszystko. 

Wpłynie na to kontynuacja wzrostu płac w gospodarce oraz utrzymująca się stabilna sytuacja gospodarcza, choć z nieznacznie wyższym poziomem inflacji niż obecnie – prawdopodobny jest wzrost do poziomu ponad 4 proc. w II połowie roku. Wpłynie na to również wciąż ograniczona liczba nowych projektów budowlanych, które można będzie wprowadzić do oferty sprzedaży. Wprawdzie deweloperzy wprowadzają obecnie rekordowe liczby projektów, jednak większość z nich znajduje się we wstępnej fazie realizacji. Ograniczy to liczbę projektów, które można będzie uruchomić w kolejnych kwartałach - twierdzą analitycy PIE.

REKLAMA

Ani słowa o nowym programie dopłat. Czyżby miał nie wpłynąć na ceny? A może ktoś po prostu założył, że to jasne, że wejdzie w życie. Bo gdyby założył, że jednak nie wejdzie i nie uwzględniamy tego czynnika, skoro go nie ma, to nie mówiłby o dalszych wzrostach cen, tylko o spadkach.

Jakich? Eksperci właśnie na łamach „Rzeczpospolitej” mówią o 10 proc. w dół w ciągu sześciu miesięcy. Nie, raczej nie od dziś, ale od momentu, kiedy ktoś w końcu powie jasno: więcej dopłat do kredytów nie będzie. I to jest bazowy scenariusz na dziś.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA