Tysiące Polaków na lodzie. Prezydent odwołuje wakacje, premier kiluje kredyt 0 proc.
Prezydent właśnie wszedł na ścieżkę wyrzucenia do kosza wakacji kredytowych, z którymi część kredytobiorców witała się jak z gąską, bo uchwaloną już przez Sejm ustawę, odesłał do Trybunału Konstytucyjnego. A z kredytem 0 proc. zaraz będzie dokładnie to samo. O ile sam Donald Tusk w końcu się zdecyduje, czy chce dopłat do kredytów hipotecznych, czy nie. Na razie ewidentnie nie ma pojęcia, co zrobić i być może prezydent w ogóle nie będzie miał czego odsyłać.
Piątek 10 maja był kluczowy dla tych, którzy patrzą na rynek kredytów hipotecznych z trzech powodów, przy czym tylko jeden był spodziewany: konferencja prasowa prezesa NBP Adam Glapińskiego. Co po niej wiemy? W skrócie tyle, że dopiero na początku 2025 r. w Radzie Polityki Pieniężnej możliwa jest jakakolwiek dyskusja na temat obniżek stóp procentowych. Dyskusja jednak jeszcze nie oznacza decyzji.
I tu właściwie nie ma już o czym gadać, bo te pozostałe dwa powody wyskoczyły jak filip z konopi i one są najciekawsze.
Prezydent chce odwołać wakacje
Po pierwsze, właśnie w piątek Kancelaria Prezydenta poinformowała, że Andrzej Duda skierował ustawę przedłużającą wakacje kredytowe do Trybunału Konstytucyjnego. Tak, tę ustawę, co to myśleliście, że już wszystko przyklepane, bo najpierw co prawda kilka miesięcy koalicjanci się ze sobą spierali, jak nowe wakacje mają wyglądać, o ich likwidację do ostatniej chwili walczyły banki, aż w końcu udało się ją już kilka tygodni temu przyjąć w Sejmie.
I co? I może zostać wyrzucona do kosza.
Prezydent co prawda ją podpisał, owszem, ale ad razu odesłał do Trybunału Konstytucyjnego w trybie tzw. kontroli następczej. I pewnie liczy, że upiecze na tym dwie pieczenie na jednym ogniu. Całkiem sprytnie.
Wiadomo, że prezydent będzie chciał podkładać nogę rządowi, żeby nic mu nie wychodziło, a obywatele byli sfrustrowani nieefektywnym rządzeniem. Ale niepodpisanie ustawy o wakacjach kredytowych mogłoby spowodować w obywatelach poczucie, że dobry rząd chce o obywateli dbać, a niedobry prezydent nie pozwala.
Prezydent więc podpisał, ale teraz niedobry Trybunał Konstytucyjny może wakacje zablokować. Powód? Prezydent argumentuje, że Sejm uchwalając ustawę o wakacjach kredytowych działał w nieprawidłowym składzie - chodzi oczywiście o byłych posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, których mandaty zostały unieważnione, a PiS nie przyjmuje tego do wiadomości.
Więcej o pomocy dla kredytobiorców przeczytasz tu:
Jeśli TK zgodzi się z prezydentem, wakacje kredytowe wylądują w koszu. A wtedy można się spodziewać, że w takim samym trybie każda inna ustawa uchwalona przez ten Sejm wyląduje w koszu, a państwo zostanie totalnie sparaliżowane - to w sumie większy problem niż jakieś wakacje dla zaledwie kilkuset tysięcy osób.
Kredytu 0 proc. nikt już nie chce
I to samo stanie się z kredytem #naStart, o ile w ogóle obecny rząd w końcu ustawę o kolejnym programie dopłat uchwali. No bo przecież ten sam skład Sejmu będzie nad nią głosował - bez ex posłów Wąsika i Kamińskiego - nie ma więc żadnych wątpliwości, że prezydent zrobi to samo: podpisze i odeśle do TK.
Ale, ale! Żeby ustawę o kredycie #naStart uchwalić, najpierw należałoby się zdecydować, czy w ogóle się jej chce. I właśnie w piątek okazało się, że w rządzie być może nikt już jej nie chce.
Przypomnę, że pierwsze obietnice tego rządu mówiły, że nowy program dopłat wejdzie w życie jeszcze w pierwszym, najdalej na początku drugiego kwartału. A potem sprawa zaczęła się coraz bardziej przeciągać. I dziś niby mówi się o wrześniu, ale jednocześnie projekt coraz bardziej grzęźnie.
I tu pojawia się niespodzianka. Bo o ile dotąd cała Polska sądziła, że kłody pod nogi kładzie mu Lewica, która jest wielkim wrogiem dopłat do kredytów hipotecznych w ogóle, swój kij w szprychy może wsadzać również Polska 2050, a tu niespodzianka! Krzysztof Gawkowski z Lewicy w piątek w Radiu Zet wygadał się, że najwyraźniej sam premier Donald Tusk zaliczył jakiś zwrot w tej sprawie i choć to on Kredyt 0 proc. wymyślił, dziś może być jego najpoważniejszym wrogiem, który go uśmierci.
Myślenie premiera Donalda Tuska o projekcie ewoluuje. Słyszałem go na kilku konferencjach, na których mówił, że dochodzą do niego sygnały, że projekt kredytu zero procent może być problematyczny dla rynku, bo wzrośnie cena za metr kwadratowy - powiedział Gawkowski.
A to ci nowina! Ciekawe, że premier potrzebował tylu miesięcy, by te sygnały, o których w Polsce trąbi się już chyba od roku, bo te same argumenty pojawiały się w sprawie Bezpiecznego Kredytu 2 proc., a życie pokazało, że były na wskroś słuszne, dotarły w końcu do Donalda Tuska.
Czyli tak: w koalicji już mało kto uważa, że nowy program dopłat do kredytów to dobry pomysł - jak więc myślicie, co się z nim stanie? Że nie wypada się teraz z niego wycofać? Figa!
Z pomocą bowiem przychodzi Rzecznik Praw Obywatelskich.
Nawet RPO ma problem z kredytem #naStart
Zaledwie dzień przed piątkowymi niespodziankami zastępca RPO poinformował, że skierował do Ministerstwa Rozwoju i Technologii pismo dotyczące programu Mieszkanie na start. Dlaczego? Bo napływają do niego skargi na ten program, który „budzi poczucie krzywdy i narusza godność” części obywateli. A konkretnie kryterium wieku w nim zaszyte budzi to poczucie.
Przypomnę, że w projekcie kryterium wieku obowiązuje tylko singli. Zresztą w Bezpiecznym kredycie 2 proc. obowiązywało wszystkich i nikt się wtedy nie burzył, że jest dyskryminowany ze względu na wiek. Może dlatego, że dyskryminowani byli wszyscy, więc łatwiej było to znieść.
W każdym razie RPO wskazuje jeszcze na to, że:
Wyrażane są także obawy, że przyjęcie ustawy odniesie skutek odwrotny do zamierzonego: spowoduje dalszy wzrost cen mieszkań i inne negatywne zjawiska na rynku mieszkaniowym, niekorzystne dla obywateli.
Wygląda na to, że to tym ostatnim premier Tusk się przejął.
W każdym razie wracamy do punktu wyjścia - i ci, którzy czekają na to, kiedy rata kredytu będzie mniejszym obciążeniem domowego budżetu, i ci, którzy chcieliby taki kredyt zaciągnąć, ale jest dla nich za drogi, powinni się oglądać już jedynie na prezesa Glapińskiego. Wygląda na to, że tylko on ma klucze do ich szczęścia, bo prezydent i premier odpadli.