REKLAMA

Statki nie płyną Kanałem Sueskim. Mamy nowy kryzys żeglugowy

Największe firmy żeglugowe wstrzymały transport towarów przez Kanał Sueski po atakach terrorystycznych na statki komercyjne przeprowadzone przez jemeńskich Hutich na Morzu Czerwonym. W tej sytuacji do łask powróciła stara, okrężna droga wokół Afryki, co jednak oznacza znaczny wzrost kosztu transportu towarów z Azji do Europy. To może oznaczać wzrost cen nie tylko towarów importowanych z Chin czy Tajwanu, ale także ropy naftowej pochodzącej z Bliskiego Wschodu.

Statki nie płyną Kanałem Sueskim. Mamy nowy kryzys żeglugowy
REKLAMA

We wtorek Maersk ogłosił, że jego statki zamiast przez Kanał Sueski będą płynąć wzdłuż Przylądka Dobrej Nadziei, a wkrótce taką samą decyzję podjęli inni wielcy armatorzy. Oznacza to wydłużenie drogi morskiej z Azji Południowo-Wschodniej do Europy o niemal 7 tys. km i o około dziesięć dni.

REKLAMA

Taka decyzja firm transportowych jest efektem ataków terrorystycznych, jakie zostały przeprowadzone w ostatnim okresie na przez jemeńskich rebeliantów, czyli Hutich, którzy kontrolują zachodnią część terytorium tego kraju. Jeden z takich ataków – przeprowadzony przy pomocy śmigłowca – został nawet nagrany i trafił do mediów na całym świecie.

Znaczenie Kanału Sueskiego

Kryzys na Morzu Czerwonym wywołał reakcję Stanów Zjednoczonych, które zainicjowały operację morską „Strażnik Dobrobytu”. Tworzy ją koalicja USA, Kanady i kilku europejskich państw, ale także Bahrajnu i Seszeli. Okręty i samoloty sił morskich tych państw mają patrolować obszary zagrożone przez jemeńskich terrorystów i neutralizować ich ataki.

Morze Czerwone i Kanał Sueski to główny szlak transportu ropy naftowej z Zatoki Perskiej do Europy, ale na razie ceny tego surowca zachowują się spokojnie. Baryłka ropy Brent od wtorku podrożała o około pięć dolarów, ale wciąż utrzymuje się na umiarkowanym poziomie 78 dolarów. Taki spokój na rynku ropy może jednak nie utrzymać się długo i kosztowny „objazd” zagrożonego obszaru może odbić się na cenach tego surowca.

Warto pamiętać, że przez Kanał Sueski przechodzi aż 12 proc. całego światowego handlu, co przekłada się na transport towarów o wartości około biliona dolarów. Oprócz tankowców z Zatoki Perskiej przez Kanał Sueski przepływają kontenerowce transportujące towary z całej Azji. Im dłużej potrwa obecny kryzys, tym większe ryzyko wzrostu cen tych towarów.

Problem polega na tym, że nie jest to jedyny kanał o strategicznym znaczeniu dla światowego handlu, który jest dotknięty poważnym kryzysem. Z zupełnie innych powodów radykalnie spadła w tym roku przepustowość Kanału Panamskiego, co także wywołuje silną presję kosztową w światowym transporcie morskim.

Kanał Panamski wysycha

Susza paraliżująca ruch statków w Kanale Panamskim trwa już od wielu miesięcy. Czas oczekiwania na przeprawę przez ten jedyny skrót pomiędzy Oceanem Spokojnym a Atlantykiem wydłużył się do tego stopnia, że regularnie organizowane są aukcje, na których armatorzy walczą o prawo ominięcia kolejki. Kanał Panamski to główny szlak transportowy dla chińskich towarów trafiających do Europy.

Na pierwszy rzut oka sytuacja, w której kanał łączący dwa oceany ma bardzo niski stan wody, wydaje się niezrozumiała. Wystarczy nieco poznać specyfikę tego blisko 110-letniego cudu inżynierii, by zrozumieć, o co chodzi. Właściwy kanał stanowi bowiem stosunkowo niewielką część tego 82-kilometrowego szlaku pomiędzy oceanami. Większość podróży odbywa się po jeziorze Gatún, które jest zasilane przez deszczówkę.

Więcej o transporcie przeczytacie w tych tekstach:

Problem polega na tym, że przepłynięcie pojedynczego statku przynosi ubytek około 200 milionów litrów słodkiej wody i jeśli tempo naturalnego uzupełniania tego zbiornika jest zbyt niskie, poziom jeziora spada. Warto zaznaczyć, że zużycie wody w starszym systemie śluz wynosił aż pół miliarda litrów na statek. Właśnie z takim problemem Panama Canal Authority ma do czynienia od wielu miesięcy i jedynym wyjściem z sytuacji jest ograniczanie limitów wielkości i zanurzenia statków, a także przepustowości kanału.

REKLAMA

Jeszcze w pierwszej połowie czerwca dopuszczalne zanurzenie statków wynosiło 15,24 m, potem zmniejszono je do 13,41 m, a w lipcu spadło do 13,26 m. Potem maksymalne zanurzenie jednostek przepływających przez Kanał Panamski wynosi 13,11 m i operator wskazuje, że konieczne mogą okazać się kolejne ograniczenia.

Oprócz tego wprowadzane są coraz surowsze ograniczenia, jeśli chodzi o liczbę jednostek, które mogą w ciągu doby przepłynąć przez Kanał Panamski. 30 czerwca wprowadzono limit 32 statków na dobę, obecnie 24, a od lutego ma to być zaledwie 18 statków na dobę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA