REKLAMA

Po co myśleć? Lepiej otwierać klasy górnicze. Nieważne, że w OZE czeka 250 tys. miejsc pracy

Zastanawialiście się kiedyś, jaka panowała atmosfera na Titanicu kilka minut przed katastrofą? Na statku była pewnie romantyczna sielanka i raczej nikt nie spodziewał się tragicznego finału. Bardzo podobnie jest z polskim górnictwem. Z tą różnica, że u nas wszyscy wydają się zdawać sprawę, że kopalnie idą na dno i tego już nikt nie zatrzyma. Ale wbrew rozsądkowi wciąż nie mamy żadnego planu przebranżawiania. Zamiast tego od tygodni słychać lament o zmniejszającym się zatrudnieniu. Chcąc temu zaradzić, PGG reaktywuje właśnie klasy górnicze. Czyli co? Góra lodowa, górą lodową, ale bal trwa w najlepsze dalej?

górnictwo-umowa-spoleczna-PGG
REKLAMA

Polska odchodzi od węgla, to już przesądzone. Tylko nie wiadomo kiedy. Z jednej strony rząd już prawie dwa lata temu podpisał z górnikami umowę społeczna, w której uzgodniono, że ostatnia kopalnia przestanie funkcjonować dopiero w 2049 r., czyli na rok przed tym, jak cała UE chce być neutralna klimatycznie. Z drugiej strony wiadomo, że zaktualizowana przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. (PEP2040) odstawia węgiel zdecydowanie szybciej. 

REKLAMA

Zgodnie z nowymi przepisami, o które podobno trwa spór wewnątrz rządu, udział węgla w miksie energetycznym ma spaść z ok. 77 proc. do ledwo 8 proc. w 2040 r. Już za kilka lat w 2030 r. węgiel ma odpowiadać za 34,7 proc. polskiej energii (20,6 proc. węgiel kamienny i 14,1 proc. węgiel kamienny).

W drugą stronę mają rosnąć OZE, dzisiaj z udziałem na poziomie ok. 17,3 proc. Jednak w 2030 r. mają już odpowiadać 46,6 proc. energii, a w 2040 r. za 50,8 proc. Wychodzi więc na to, że węgla z roku na rok będziemy potrzebować coraz mniej. I patrząc na ostatnie statystyki, to już się dzieje.

Produkcja i sprzedaż węgla w lutym 2023 r. spadły pierwszy raz od miesięcy poniżej 4 mln t. Ale okazuje się, że w branży sytuacja wcale nie jest taka zła. Wręcz odwrotnie: trzeba szukać nowych rąk do pracy.

Górnictwo chce nowych miejsc pracy

Popyt na węgiel tylko rośnie, cena surowca też i tym samym sytuacja w całej branży jest bardzo optymistyczna. Do tego stopnia że trzeba kreować w polskim górnictwie nowe miejsca pracy. Chociaż w ostatnim czasie jakoś specjalnie ich nie ubyło.  W lutym 2023 r. zatrudnienie w górnictwie węgla kamiennego wyniosło 75 348. Owszem, to nieznacznie mniej niż jeszcze w grudniu 2022 r. (75 470) i w styczniu 2023 r. (75 662), ale też więcej niż w kwietniu 2022 r. (74 901) czy w maju 2022 r. (74 730). Te wahania są raczej symboliczne. Rok do roku w lutym 2022 r. było tych miejsc pracy więcej o 1318 (76 666), czyli o raptem, 1,7 proc. 

A mimo to polskie górnictwo dotyka etatowe poruszenie. Polska Grupa Górnicza (PGG) po dwóch latach przerwy już ogłosiła otwarcie nowych klas górniczych. W ramach programu Dobry Start z PGG swoje podwoje dla przyszłych górników otworzą szkoły z Rudy Śląskiej, Rybnika i Radlina. Uczniowie będą uczyć się na kierunku technik górnictwa podziemnego oraz górnik eksploatacji podziemnej. 

W sumie chodzi o ok. 60 uczniów. Przygotowane jest dla nich 400 zł stypendium, 1500 złotych nagrody rocznej za dobre wyniki i dodatkowo 5 tys. zł za ukończenie szkoły. Do tego dochodzi gwarancja pracy w oddziałach PGG.

O zielonych etatach nikt nie myśli

A co jak za parę lat okaże się, że tylu rąk do pracy polskie kopalnie nie potrzebują? Co się stanie z tymi młodymi ludźmi kształcącymi się na górnika? Czy ktokolwiek liczy pieniądze na to wydatkowane?

Niestety, odpowiedzi na te pytania nie nastawiają zbyt optymistycznie. Bo wychodzi kolejny raz na to, że być może w Polsce od kilku lat odmieniamy przez wszystkie przypadki transformację energetyczną, ale w rzeczywistości nie robimy praktycznie nic, żeby ta wreszcie nastała. Do tego wszystkiego polityczna elita sprowadziła spór o przyszłość paliw kopalnych niepotrzebnie do ideologi. A przecież ta gra toczy się o zasobność naszych portfeli i wysokość rachunków. Liczy się też jakość powietrza.

Tymczasem odnawialne źródła energii, których zgodnie z zaktualizowaną PEP2040 ma z roku na rok przybywać, to także nowe etaty. Już mówiono o tym głośno przy okazji kolejnych prób nowelizacji zasady 10H, która przez lata bardzo skutecznie hamowała rozwój energetyki wiatrowej na lądzie. 

REKLAMA

To jeszcze nie wszystko. Pamiętajmy o bardzo dynamicznie rozwijającym się rynku pomp ciepła. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez Cambridge Econometrics dla Europejskiej Fundacji Klimatycznej i Europejskiego Stowarzyszenia Pomp Ciepła, jeszcze w tej dekadzie w Polsce ma powstać ponad 45 tys. etatów. W sumie w OZE powstanie 245 tys. miejsc pracy.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA