Trump karze cłami, Ryanair cięciem połączeń. Irlandzki przewoźnik właśnie ograniczył loty w krajach bałtyckich, karząc je za podwyżki opłat lotniskowych i próbując wymusić korzystniejsze warunki. Choć formalnie nie jest monopolistą, Ryanair wykorzystuje swoją dominację, by dyktować warunki mniejszym lotniskom, a nawet całym krajom.

Ryanair uderzył w kraje bałtyckie, ograniczając liczbę lotów i miejsc na trasach z Estonii, Litwy i Łotwy. Tania linia lotnicza tłumaczy tę decyzję rosnącymi opłatami lotniskowymi, które – jej zdaniem – czynią region mniej konkurencyjnym wobec innych rynków w Europie. W praktyce wygląda to jednak na próbę wymuszenia korzystniejszych warunków finansowych pod groźbą utraty połączeń.
Ryanair wymierza kary krajom bałtyckim
Najbardziej drastycznie Ryanair tnie rozkład w Estonii – aż o 40 proc. w tym sezonie zimowym. Z Tallinna zniknie pięć tras, w tym do Rzymu i Wiednia, co oznacza łącznie 340 tys. miejsc dla pasażerów mniej w skali roku. Przewoźnik tłumaczy, że tamtejsze lotnisko podniosło opłaty o 70 proc., co ma zniechęcać turystów i ograniczać rozwój.
Podczas gdy konkurencyjne kraje, takie jak Albania, Węgry, Włochy, Polska i Szwecja, obniżają opłaty lotniskowe, aby pobudzić rozwój – na co Ryanair odpowiedział większą liczbą tras, miejsc i miejsc pracy – Tallinn zmierza w przeciwnym kierunku, co prowadzi do mniejszej liczby bezpośrednich lotów, mniej tanich miejsc i spadku turystyki przyjazdowej – mówi dyrektor operacyjny Ryanaira Jason McGuinness.
Na Łotwie Ryanair ograniczy liczbę miejsc o 20 proc. i skasuje siedem tras, m.in. z Rygi do Berlina i do Paryża. Według przewoźnika winne są rosnące koszty i podatki, które miały wzrosnąć o 15 proc. od 2021 roku. Tymczasem inne kraje – takie jak Polska, Węgry czy Włochy – obniżają opłaty, co przyciąga więcej lotów i turystów.
Litwa została potraktowana przez Ryanaira łagodniej, ale wstrzymanie planów rozwoju to również kara za to, że Litwini nie tańczą tak, jak im zagra Michael O'Leary. W Wilnie i Palandze opłaty wzrosły odpowiednio o 30 i 7 proc., a linia twierdzi, że przez to litewskie lotniska tracą konkurencyjność. Mimo nowego terminala w Wilnie ruch lotniczy nadal nie wrócił do poziomu sprzed pandemii.
Więcej w Bizblogu o rynku lotniczym:
We wszystkich trzech krajach linia zastosowała ten sam scenariusz – ogłasza cięcia tras lub planów inwestycyjnych, wskazuje winnych wśród lokalnych władz, a następnie oferuje „ugodę” – przywrócenie lub zwiększenie lotów w zamian za niższe opłaty. W Estonii zapowiada nawet, że mogłaby podwoić liczbę miejsc w Tallinnie, gdyby port zrezygnował z podwyżek. To strategia, którą Ryanair stosuje od lat w wielu krajach.
Dominująca pozycja Ryanaira
Takie działania to efekt potężnej pozycji rynkowej taniego irlandzkiego przewoźnika, której nie waha się używać jak pałki. Choć formalnie Ryanair nie jest monopolistą na europejskim rynku lotniczym, w praktyce często całkowicie dominuje na mniejszych lotniskach, gdzie często jest jedyną linią lotniczą poza czarterami. Uzależnione od Ryanaira są także większe lotniska, np. w Krakowie irlandzka linia odpowiada za niemal połowę ruchu pasażerskiego.
Taka dominacja daje Ryanairowi wyjątkowo silną pozycję negocjacyjną wobec zarządców lotnisk i lokalnych władz. Ryanair może dowolnie przesuwać swoje samoloty między krajami, karząc jednych za wyższe opłaty i nagradzając innych za ustępstwa. Dla mniejszych portów to często sytuacja bez wyjścia – straty z utraty połączeń są ogromne.
Dla krajów bałtyckich skutki cięć Ryanaira będą mocno odczuwalne. Mniej połączeń oznacza mniej turystów, słabszy ruch w hotelach i restauracjach oraz mniejsze wpływy do budżetów. Przewoźnik prezentuje swoje decyzje jako reakcję na politykę portów lotniczych, ale w rzeczywistości wykorzystują swoją dominację do wymuszania korzystniejszych warunków.