Ale się porobiło. Gaz jest już tak samo zły jak węgiel. Pieniądze z Brukseli dostaną tylko OZE?
Równolegle do zaostrzającej się polityki klimatycznej w Unii Europejskiej rośnie presja na emisyjne paliwa kopalne. Do tej pory na cenzurowanym był węgiel, ale to zaczyna się zmieniać. Czy kredytowanie inwestycji energetycznych opartych o gaz ziemny za pomocą Europejskiego Banku Inwestycyjnego będzie utrudnione?
Fot. Radosław Magiera/Flickr.com/Public Domain
Europejski Bank Inwestycyjny (EBI) z siedzibą w Luksemburgu pozyskuje środki finansowe na rynkach kapitałowych i nie korzysta z budżetu Unii Europejskiej. Jego rolą jest udzielanie preferencyjnych kredytów na projekty, które wspierają cele wyznaczane przez Komisję Europejską. Wraz z postępującą polityką klimatyczną preferowane są inwestycje w zielone technologie, efektywność energetyczną etc.
EBI jest więc jednym z kluczowych narzędzi wspomagających transformację europejskich gospodarek w kierunku neutralności klimatycznej (sytuacji, w której emisje gazów cieplarnianych są równoważone pochłanianiem naturalnym i technologicznym). Ta rola będzie się zwiększać. Świadczy o tym np. zapowiedź Ursuli von der Leyen, nowej przewodniczącej Komisji Europejskiej, która zaanonsowała reformę tej instytucji. Chodzi o plan inwestycyjny na rzecz Zrównoważonej Europy, w ramach którego znalazł się pomysł przemianowania części Europejskiego Banku Inwestycyjnego w Europejski Bank Klimatyczny. To priorytet nowego europejskiego rządu na nadchodzące lata obok kwestii takich jak: rozszerzenie reformy ETS (europejskiego systemu handlu emisjami), podatku granicznego od węgla, długoterminowej strategii transformacji przemysłu czy powołania Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
Europejski Bank Klimatyczny. Za kilka miesięcy premiera?
Uszczegółowienie pomysłu przekształcenia części EBI w Europejski Bank Klimatyczny to kwestia kilku miesięcy – już wiosną 2020 r. poznamy więcej szczegółów. Trend jest więc aż nadto widoczny i będzie stanowić dla Polski spory kłopot. Finansowanie jakichkolwiek inwestycji energetycznych powiązanych z węglem jest już dziś de facto niewykonalne zarówno w EBI jak i większości komercyjnych podmiotów finansowych. W Polsce są to m.in.: Santander, BNP Paribas, ING Bank Śląski i mBank. Na placu boju pozostały banki państwowe, głównie PKO BP, a to nie gwarantuje rządzącym komfortu. Tymczasem sytuacja jeszcze bardziej się zaostrza.
15 października EBI mógł przyjąć strategię o ograniczeniu wsparcia inwestycji w paliwa kopalne – przy czym mowa tu nie tylko o węglu, ale także gazie. Oczywiście drugi z wspomnianych surowców ma w unijnych planach status przejściowego źródła energii i docelowo powinien zniknąć, ale próba tak wczesnego ograniczania jego roli powinna dziwić. Przykład niemieckiej transformacji energetycznej pokazuje, że bardzo szybkie przejście na odnawialne źródła energii jest w obecnych warunkach technologicznych właściwie niemożliwe. Konieczne jest stabilizowanie systemu albo jakimś źródłem energetycznym pracującym w trybie ciągłym (gaz, atom), albo importem, co byłoby niemożliwe w przypadku równoległej realizacji przebudowy sektora energetycznego we wszystkich krajach unijnych. Gaz w niemieckiej energetyce pełni więc rolę stabilizatora i taką samą funkcję spełnia w innych krajach Wspólnoty. To właśnie z tego powodu Polska mocno inwestuje w infrastrukturę dywersyfikującą dostawy błękitnego paliwa, a firmy w elektrownie na ten surowiec.
Nowy EBI narzędziem nacisku KE
EBI nie przyjął nowej strategii uderzającej w finansowanie m.in. inwestycji gazowych. Niemcy i Polacy mieli tu ujednolicone stanowisko. Jednak sprawa nadal pozostaje nierozstrzygnięta. Temat nie został ostatecznie zamknięty i powróci 14 listopada. Na stole wciąż znajduje się marchewka ze strony państw zainteresowanych rozwojem wyłącznie OZE. Zgodnie z doniesieniami PAP uzależnione od paliw kopalnych kraje mogłyby w zamian za poparcie polityki EBI w stosunku do gazu liczyć na zwiększenie finansowania nowych zielonych projektów z tej instytucji.
Kwestia transformacji EBI w kierunku banku klimatycznego jest ciekawa jeszcze z jednego powodu. Instytucje UE nie mają umocowanych w traktatach europejskich prerogatyw, by narzucać krajom członkowskim UE kształtu ich miksów energetycznych (struktury paliw, z których produkowana jest energia). Formalnie nie mogą ich zatem zmusić do porzucenia węgla czy gazu. A jednak robią to – tyle, że w bardziej finezyjny sposób. Zakręcenie dopływu taniego pieniądza dla projektów opartych na paliwach kopalnych może być kolejnym tego przykładem. Oficjalnego zakazu by je wdrażać nie ma. Skutek jest jednak oczywisty – udział OZE rośnie w całej Europie, a firmy będą inwestować w rozwiązania, które pozwolą zarządzać systemami energetycznymi w nowych realiach.
Piotr Maciążek: publicysta specjalizujący się w tematyce sektora energetycznego. W 2018 r. nominowany do najważniejszych nagród dziennikarskich (Grand Press, Mediatory) za stworzenie fikcyjnego eksperta Piotra Niewiechowicza, który pozyskał wrażliwe informacje o projekcie Baltic Pipe z otoczenia ministra Piotra Naimskiego. Autor książki "Stawka większa niż gaz" (Arbitror 2018 r.), współautor książki Młoda myśl wschodnia (Kolegium Europy Wschodniej 2014 r.). Obecnie pracuje nad kolejnym tytułem – tym razem dotyczącym polskich służb specjalnych.