Od lat podróżuje tam, gdzie Księżyc zasłania Słońce. Jarosław Pióro widział już na świecie sześć zaćmień Słońca i wciąż planuje kolejne. Mówi, że 2026 i 2027 r. dla miłośników zjawisk astronomicznych będą wyjątkowe. „Jedno zaćmienie będzie dość blisko, drugie potrwa rekordowo długo”. (Na zdjęciu: Jarosław Pióro na tle kapsuły testowej programu Apollo, który doprowadził do lądowania człowieka na Księżycu, fot. materiały prywatne)

Pierwsze całkowite zaćmienie Słońca zapamiętał dokładnie. Balaton, Węgry, 1999 rok. Pogoda była idealna.
Byliśmy z kolegami ze studiów astronomicznych, siedzieliśmy na stoku wygasłego wulkanu, piliśmy białe wino. Przygrywała orkiestra dęta – wspomina Jarosław Pióro, właściciel firmy informatycznej Cirrus z Tczewa, z wykształcenia astronom.
W 2003 roku wybrał się na obserwację obrączkowego zaćmienia Słońca widocznego z terenu północnej Szkocji. Surowa przyroda, owce, najstarsze skały i nieobecność ludzi dookoła – to we wspomnieniach utkwiło astronomowi najbardziej. Ale zaćmienie Słońca, choć poprzedzone wyborem odpowiedniego miejsca obserwacji, gdzie poza panem Jarosławem i jego kolegą zgromadziło się około 5 tys. obserwatorów, nie udało się. Niebo pokryła mgła. Wtedy postanowił, że podróże połączone z zaćmieniami Słońca będą jego sposobem na życie.

W pogoni za cieniem
Obrączkowe zaćmienie Słońca obserwował też w Segowii w Hiszpanii, na tle słynnego zachowanego akweduktu z czasów Imperium Rzymskiego. Od tej pory jeździł jedynie na całkowite zaćmienia Słońca, gdyż robią na nim większe wrażenie niż zaćmienia obrączkowe.
Potem była Turcja. W 2006 rok pojechał w okolice Antalyi. Całkowite zaćmienie u boku pasjonatów astronomii z całego świata obserwował na tle ruin najlepiej zachowanego greckiego amfiteatru. Spektakularnym przeżyciem było też zaćmienie w Stanach Zjednoczonych w 2017 roku. Oglądał je w Wyoming, najmniej zaludnionym stanie USA.
Ale nie każda obserwacja kończyła się sukcesem.
W Chinach, w 2009 roku, miało być najdłuższe, które widziałem – pięć i pół minuty. Zamiast tego miało miejsce oberwanie chmury. Pięć i pół minuty płaczu. Ale i to zostaje w pamięci – śmieje się dziś Jarosław.
Z czasem zmienił sposób patrzenia na to niezwykłe zjawisko.
Kiedyś dużo czasu poświęcałem na rejestrację, przygotowanie sprzętu, dokumentowanie zaćmień. Ciekawostką jest, że cienie rzucane podczas zaćmienia Słońca mają specjalny kształt. W końcu odpuściłem sobie dokładną rejestrację. To jest tak niezwykłe zjawisko, że chciałem chłonąć ten moment.

Astronom podkreśla, że dwa kolejne lata przyniosą niezwykle ciekawe zaćmienia. 12 sierpnia 2026 roku zaćmienie Słońca przejdzie przez Półwysep Iberyjski. Nie trzeba więc planować dalekiej wyprawy.
Żeby zobaczyć całkowite zaćmienie nie musimy wybierać się na drugi koniec świata. Wystarczy polecieć do Madrytu, wsiąść w pociąg i po godzinie jesteśmy w ścieżce całkowitego zaćmienia. Atutem jest też to, że w sierpniu można spodziewać się czystego nieba – tłumaczy.
Kolejne obiecujące zjawisko w 2027 roku r. będzie można oglądać w Afryce Północnej.
W najlepszej lokalizacji faza całkowitego zaćmienia potrwa ponad sześć minut, najdłużej w całym XXI wieku! Takie zjawiska zdarzają się niezwykle rzadko – podkreśla właściciel firmy Cirrus.
Faza całkowitego zaćmienia będzie przechodziła m.in. przez Luksor. Można więc zobaczyć zaćmienie na tle ruin starożytnej cywilizacji.
Świetny moment na obserwację zorzy polarnej
Choć w jego podróżach główną rolę gra Słońce, to chętnie śledzi też inne zjawisko – zorzę polarną. I tu też - ten i kolejny rok – są wyjątkowe.
Jarosław Pióro tłumaczy, że zorza polarna to efekt zmian w polu magnetycznym Ziemi.
Biegun magnetyczny przesunął się w ostatnich dekadach bliżej geograficznego bieguna północnego. Dzięki temu zorze pojawiają się częściej na naszej szerokości geograficznej. Kiedyś, żeby ją zobaczyć, trzeba było jechać do Norwegii czy Islandii. Dziś wystarczy spojrzeć w niebo z Mazur czy Pomorza – mówi.

Jest jeszcze inny powód, przez który to świetny moment na oglądanie zorzy.
Cykl słoneczny trwa około 11 lat. W jego maksimum pojawia się więcej plam i wyrzutów masy koronalnej, które trafiają w ziemskie pole magnetyczne, a ich energia przekształca się w światło, tworząc zorzę polarną. To, co widzimy na niebie, to właśnie ten moment – zorze polarne są bardziej intensywne – tłumaczy.
W nadchodzących miesiącach Jarosław Pióro ma zamiar zobaczyć to zjawisko tam, gdzie jest najbardziej widowiskowe.
Myślę o Norwegii, może Tromsø. Zorza to coś, co chcę przeżyć podobnie jak zaćmienie – na żywo, bez pośpiechu – mówi.
Każde zaćmienie to dla niego nie tylko astronomiczny fenomen, ale też pretekst do podróży. Czasem jest to amfiteatr w Turcji, czasem pustynia w Arizonie.
Kiedy byłem w USA oglądać zaćmienie, odwiedziłem krater Barringera w Arizonie – ten, który meteoryt wybił 50 tysięcy lat temu. Potem obserwatorium Lowella w Flagstaff, obserwatorium Griffitha w Los Angeles. Teraz wybieramy się do Stanów Zjednoczonych na maraton mojej żony, a przy okazji zobaczymy przylądek Canaveral – mówi Pióro.

Zaćmienie Słońca. W skali kosmosu to czysty przypadek
Zaćmienia Słońca to dla niego połączenie nauki i emocji.
Mamy do czynienia z wyjątkową konfiguracją. Dla obserwatora na Ziemi Księżyc i Słońce mają niemal identyczny rozmiar kątowy. Dzięki temu jedno może zasłonić drugie. W skali kosmosu to czysty przypadek. Świadomość, że możemy zobaczyć coś takiego na własne oczy, nadaje specjalną rangę temu wydarzeniu – tłumaczy.
Więcej wiadomości na temat podróży można przeczytać poniżej:
Ale chodzi też o czas. Księżyc oddala się od Ziemi o ok. cztery centymetry rocznie. Oznacza to, że za miliard lat całkowitych zaćmień już nie będzie można obserwować z Ziemi.
Żyjemy w wyjątkowym momencie. Jeden z autorów science fiction żartował, że gdyby istniał przewodnik po naszej galaktyce, największą atrakcją Układu Słonecznego byłyby spektakularne zaćmienia Słońca na Ziemi. Owszem, nie zawsze wszystko się udaje, ale jedno wiem na pewno: nie zobaczy zaćmienia ten, kto nawet nie spróbuje – mówi Jarosław Pióro.






































