Schwytać CO2 i pod ziemię z nim. Cała Polska modli się o sukces
Technologia wychwytywania i składowania dwutlenku węgla CCS (CO2 Capture and Storage) miała być dla polskiego górnictwa szansą na odrodzenie w klimacie eko. Wreszcie wszystkie klocki miały do siebie pasować i nawet dalsze spalanie węgla mogłoby mieć ręce i nogi, nie godząc bezpośrednio w politykę klimatyczną UE. Niestety, któryś już raz z rzędu skończyło się tylko na słowach. Jednak Polski Instytut Ekonomiczny (PIE) przekonuje, że nie wszystko stracone, a technologia CCS dalej jest szansą dla naszego przemysłu.
O wychwytywaniu i składowaniu dwutlenku węgla dyskutuje się w Polsce od co najmniej ponad dekady, jak nie dłużej. Bo też nasze emisje są coraz większym kłopotem, nie tylko dla gospodarki, w którą uderza coraz mocniej unijny system handlu emisjami ETS, ale też dla przysłowiowego Kowalskiego, który już teraz płaci przez to wyższe rachunki. Zresztą związkowcy, nie tylko ci reprezentujący górnictwo, doskonale zdają sobie sprawę, że bez technologii CCS nasz węglowy przemysł nie ma żadnych szans na przetrwanie zielonej rewolucji, jaką nam szykuje Bruksela. Szkoda tylko, że przez te wszystkie lata za tym mnóstwem słów nie poszły żadne czyny. Chociaż planowane są w tym celu konkretne projekty. Być więc przestaniemy tylko mówić i może w końcu rzucimy rękawicę CO2.
Obecnie prognozy wskazują, że większość planowanych projektów CCS w Polsce może być opłacalna przy cenach na poziomie 90-140 euro za tonę. Jednakże nie należy wykluczać, że kwoty te ulegną zmianie w związku z rozwojem technologii, zmianami legislacyjnymi oraz warunkami geologicznymi - czytamy w najnowszym raporcie PIE „Czas na polski CCS? Szanse i wyzwania wychwytu i składowania CO2 w polskim przemyśle”.
Dwutlenek węgla: przed technologią CCS jednak nie uciekniemy?
Nie jestem w stanie przypomnieć sobie wszystkich projektów CCS, o których mówiło się w Polsce przez ostatnich kilkanaście lat. Wśród z nich z pewnością nie brakowało całkiem ciekawych pomysłów, jak ten Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, którzy z norweskimi kolegami realizują projekt EnerGizerS. W tym przypadku wyłapany dwutlenek węgla miałby być też źródłem ciepła. Teraz zaś wychodzi na to, że w kolejnych latach ma być z naszymi projektami CCS tylko lepiej.
Międzynarodowa Agencja Energetyczna prognozuje dla Polski powstanie instalacji CCS o możliwości wychwytu 2 mln t CO2 rocznie po 2028 r. Branże, w których ta technologia byłaby wykorzystana to cementowa (1 mln t CO2) i chemiczna (1 mln t CO2) - wskazują analitycy PIE.
Cały czas trwają także poszukiwania jak najtańszych rozwiązań. Wpływ na końcowy koszt ma m.in. wielkość składowiska (im większe składowisko tym niższy koszt jednostkowy), opłaty i podatki za składowanie oraz wybrany wariant składowania.
Optymalnym wariantem składowania CO2 w Polsce ze względu na niski koszt i duży potencjał składowania mają głębokie solankowe poziomy wodonośne. Potencjał składowania poziomów solankowych w Polsce jest o około 14 razy większy od struktur naftowych i około 145 razy większy od potencjału magazynowania CO2 dla pokładów węgla - wylicza PIE.
To ma wtedy sens, jak dużo płacimy za emisję CO2
Raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego przy okazji zwraca uwagę na pewną podstawową zależność, która jest bardzo istotna dla przyszłości projektów koncentrujących się na wychwytywaniu dwutlenku węgla.
Budowa instalacji do wychwytu CO2 jest opłacalna ekonomicznie przy wysokich cenach EU ETS - przekonują eksperci PIE.
Dodatkowo, jak przekonuje PIE, koszty wychwytywania i transportu CO2 rosną znacząco, gdy zdolność instalacji spada poniżej 250 tys. t rocznie, a infrastruktura rurociągowa poniżej 500 tys. t rocznie. Ale najważniejsze to umożliwienie rozwoju technologii CCS.
Więcej o dwutlenku węgla przeczytasz na Spider’s Web:
Istnieje konieczność podniesienia ceny uprawnień ETS do poziomu, który umożliwi opłacalność CCS bez wsparcia rządowego. Prawdopodobnie do 2030 r. cena ta będzie na tyle wysoka, by skłonić inwestorów do podejmowania działań - przekonuje raport PIE.
A jak te ceny mają się teraz? Obecnie wyemitowanie jednej tony dwutlenku węgla kosztuje ok. 68 euro, a jeszcze pięć lat temu byliśmy jeszcze na poziomie ok. 25 euro. Szacuje się, że do 2030 r. cena emisji CO2 może dobić do 100 euro, a w kolejnej dekadzie, już po 2030 r., może przebić granicę nawet 200 euro za tonę dwutlenku węgla.
Emisja CO2 w Polsce, czyli jest co robić
PIE przypomina, że całkowite emisje dwutlenku węgla w Polsce (za 2021 r.) wyniosły 331,5 mln t CO2. Z kolei całkowity potencjał składowania tego gazu cieplarnianego w naszym kraju wynosi aż 15,5 mld t CO2. W sumie - jak wylicza PIE - 10 instalacji CCS mogłoby rocznie wychwytywać 64,2–96,5 mln t dwutlenku węgla, czyli ok. 19–29 proc. polskich emisji gazów cieplarnianych. Tym samym, o ile wszystkie planowane instalacje CCS będą zrealizowane do końca, to polskie przedsiębiorstwa mogłyby na kosztach uprawnień do emisji CO2 zaoszczędzić do 2030 r. łącznie ponad 14 mld euro. Tymczasem na terenie całej UE liczba planowanych projektów CCS (o łącznym potencjale wielkości wychwytu 180 mln t CO2 w ciągu roku) wynosi 45. Niestety, główną przeszkodą dalej są zbyt wygórowane koszty.
Przy obecnych cenach uprawnień do emisji CO2 na poziomie 70 euro za tonę, stosowanie technologii CCS nadal jest nieopłacalne ekonomicznie. Koszt CCS waha się w zależności od technologii od 25 do 110 euro za tonę wychwyconego CO2 bez kosztów transportu i magazynowania - czytamy w raporcie PIE.