REKLAMA

Promocje robią się passe. Coraz więcej Polaków chodzi na zakupy z gotową listą i olewa okazje cenowe

Sklepowa drożyna ma dwa oblicza. Z jednej strony konsumenci szukają produktów w niższych cenach, chodząc po Biedronkach i Lidlach ze wzrokiem utkwionym w gazetkach promocyjnych. Z drugiej jednak... coraz więcej Polaków ma gdzieś oferty przygotowane przez dyskonty i supermarkety. Przychodzą z konkretnym planem działania, ściągając z półek to, co niezbędne do życia i czym prędzej wychodzą.

Polacy kręcą nosem na promocje. Wolą swoją listę zakupów
REKLAMA

Raport przygotowany przez firmę Inquiry może wpędzić właścicieli sklepów w lekką konfuzję. 8 proc. badanych przyznało, że w tym roku zaczęło sporządzać listy zakupów i przestało zwracać uwagę na promocje. Kolejnych 24 proc. twierdzi, że postępuje tak częściej, niż do tej pory. Tylko co ósmy ankietowany przyznał, że nie postępuje w ten sposób wcale.

REKLAMA

Nie oznacza to, że promocje przestały nas obchodzić

Obchodzą, ale najwyraźniej istnieje grupa klientów, która zwraca na nią uwagę w mniejszym stopniu niż dotychczas. Bardzo możliwe, że dominują wśród nich seniorzy. W badaniu UCE RESEARCH i SYNO Poland przeprowadzonym dla "Rzeczpospolitej" to właśnie najstarsi konsumenci narzekali, że spadku inflacji wcale nie widać. Mówimy tu o osobach w wieku 75-80 lat.

Z drugiej strony trzeba pamiętać, że część społeczeństwa utożsamia spadek inflacji ze spadkiem cen. Możliwe więc, że ankietowani wyrażali swoje opinie bazując na mylnych definicjach. Tzw. inflacja sklepowa według statystyk nieznacznie przecież spada. Pod koniec ubiegłego roku wynosiła ona ok. 25 proc., podczas gdy w drugim kwartale tego roku krążyła w granicach 20 proc.

Niezależnie od przyczyn takiej percepcji widać jak na dłoni, że sklepy będą miały coraz większy problem z zachęcaniem konsumentów do nadmiarowych wydatków. Tylko jedna czwarta ankietowanych mówi, że nie zdarza jej się sprawdzać gazetek promocyjnych i wędrować do sklepu, w którym aktualnie można kupić dane produkty najtaniej. Co dziesiąty do tej pory tak nie postepował, za to w tym roku z różnych względów poczuł się zmuszony do takiej wnikliwej analizy ofert.

8 proc. respondentów deklaruje w tym czasie: a ja właśnie teraz zacząłem zwracać uwagę na promki. Paradoks? Nie do końca. Mam wrażenie, że pewne grupy klientów zmieniają po prostu swoje dotychczasowe przyzwyczajenia.

źr: Inquiry

Każda zmiana zachowań to jednak zmiana na biedniejszą wersję

REKLAMA

Ci, którzy namiętnie polowali na okazje (z konieczności, nie z wyboru), machnęli teraz na nie rękoma i pilnują każdego grosza. Nawet kosztem przegapienia potencjalnie atrakcyjnej oferty. Z kolei do grupy osób korzystających z promocji "spadli" konsumenci, którzy do tej pory w ogóle nie zwracali uwagi na ceny umieszczone na półkach.

Największym wygranym tej cichej pełzającej rewolucji są dyskonty. Zakupy w nich robi aż 84 proc. badanych, podczas gdy w hipermarketach typu Carrefour i Auchan tylko co szósty ankietowany. W jeszcze trudniejszym położeniu są lokalne sklepy niezrzeszone pod szyldem żadnej dużej sieci. Z korzystania z ich usług przyznaje się tylko 39 proc. zapytanych - o kilka punktów procentowych mniej niż z supermarketów (Dino, Polomarket, Intermarche).

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA