Powrót zapomnianej opłaty. Naprawdę wierzycie, że puści was z torbami?
Użytkownikom odnawialnych źródeł ciepła (OZE) ma dać się we znaki powracająca opłata mocowa. Ale ten strach ma zdecydowanie zbyt duże oczy. Różnica w kosztach ogrzewania między zieloną energią a paliwami kopalnymi jest co najmniej kilkukrotnie wyższa.

Opłata mocowa to dodatkowa opłata dla wytwórców energii za utrzymywanie dyspozycyjności, czyli utrzymanie bezpieczeństwa energetycznego. W pierwszym półroczu 2025 r. była zawieszona, w ramach obowiązujących osłon energetycznych. Wróciła do nas 1 lipca br. Zasady z nią związane są bardzo proste.
Wysokość opłaty dla odbiorców innych niż ryczałtowi jest uzależniona od ilości energii zużytej przez nich w wybranych godzinach doby oraz ich indywidualnej krzywej poboru, czyli różnicy pomiędzy zużyciem energii w godzinach szczytowego zapotrzebowania oraz zużyciem w pozostałych godzinach doby - tłumaczy Urząd Regulacji Energetyki (URE).
Ale mimo tych klarownych zasad i jednoznacznych stawek, powrót opłaty mocowej stał się pretekstem do straszenia gospodarstw domowych korzystających z OZE, którzy mają niby przez to przygotować się na zdecydowanie wyższe rachunki za prąd. Policzyliśmy to i już wiemy, że to bujda na resorach.
OZE i opłata mocowa, czyli 60 zł różnicy w skali roku
Zacznijmy od obowiązujących stawek opłaty mocowej. Dla tych gospodarstw domowych, które zużywają rocznie mniej niż 500 kWh, to będzie 2,86 zł netto miesięcznie. Z kolei gospodarstwa z zużyciem na poziomie od 500 do 1200 kWh muszą liczyć się z opłatą w wysokości 6,86 zł netto co miesiąc. Zużywający w ciągu roku od 1200 do 2800 kWh, zapłacą miesięcznie 11,14 zł netto. Największa opłata mocowa - w wysokości 16,01 zł netto - przeznaczona jest dla tych, którzy w trakcie 12 miesięcy zużyją więcej niż 2800 kWh.
Użytkownicy OZE (korzystający na przykład z pomp ciepła) mają trafić do tej ostatniej grupy. I właśnie z tego powodu mają zacząć płacić krocie. Tymczasem w Polsce średnie zużycie energetyczne w gospodarstwach domowych wynosi od 2000 do 2500 kWh. Czyli większość z nas, korzystająca ciągle z paliw kopalnych (gaz ziemny, węgiel), będzie dotyczyć opłata w wysokości 11,14 zł netto. Ci od OZE i zielonej energii zapłacą niecałe 5 zł w ciągu miesiąca więcej. Zaokrąglając ok. 60 zł w skali roku.
Zielona energia znacznie tańsza
Czy roczne rachunki wyższe o 60 zł to tragedia? Być może dla niektórych tak. Ale wystarczy zerknąć na różnice w kosztach z podziałem na źródła energii, czyli OZE kontra paliwa kopalne, żeby na te 60 zł szybko machnąć ręką. Przydatny w tym porównaniu jest kalkulator kosztów ogrzewania w typowych budynkach w II kwartale 2025 r. - od Porozumienia Branżowego Na Rzecz Efektywności Energetycznej (POBE).
Więcej o OZE przeczytasz w Bizblog:
Biorąc pod uwagę budynek o powierzchni 150 m kwadr., w którym zamieszkują cztery osoby, w standardzie przed termomodernizacją z programu Czyste Powietrze, najmniejszy, roczny koszt ogrzewania jest w przypadku właśnie OZE: pompy ciepła typu solanka/woda, z ogrzewaniem podłogowym (taryfa G12w) - 3210 zł. Na drugim miejscu uplasował się kocioł węglowy, ze średnią sprawnością 84 proc. - 3660 zł. Różnica to 450 zł w rok. Ponad 37 zł w miesiąc. Czyli po dwóch miesiącach jest wyższa niż ta roczna, z tytułu wyższej o 5 zł opłaty mocowej.
Ale to jeszcze nic. Weźmy na tapetę kocioł gazowy kondensacyjny na gaz ziemny (sprawność średnia na poziomie 94 proc.), z ogrzewaniem podłogowym. Przy takim rozwiązaniu roczne koszta opiewają na 7040 zł. To już w skali roku o 3830 zł więcej od najbardziej ekonomicznego rozwiązania OZE. Prawie 320 zł na miesiąc. W takim przypadku różnice dotyczące opłaty mocowej staję się po prostu niezauważalne.