REKLAMA

Chrzanić inflację. Grunt, że Polacy są bogatsi

Gdybyśmy mieli wrócić do stanu sprzed urwania się inflacji ze smyczy tak, żeby znów było nas stać na tyle, na ile mogliśmy sobie pozwolić w marcu 2021 r., musielibyśmy zarabiać średnio o ok. 130 brutto więcej. Ale jakby tak sprawdzić, co stało się z naszą siłą nabywczą w porównaniu z okresem sprzed całego tego zamieszania, czyli pandemii i wojny w Ukrainie, to okaże się, że Polakom żyje się dziś lepiej niż wtedy. Statystycznie.

Chrzanić inflację. Grunt, że Polacy są bogatsi
REKLAMA

Lipiec 2022 r. - pada rekord, bo średnia krajowa rośnie aż o 15,8 proc. r/r. Tylko cóż z tego rekordu, jeśli w tym samym czasie inflacja wynosi 15,6 proc., więc realnie płace wzrosły tylko o 0,2 proc.

REKLAMA

A to i tak był niezły miesiąc, bo odkąd inflacja wyrwała się spod kontroli, mieliśmy, owszem, dwucyfrową dynamikę wynagrodzeń, ale za małą, żeby przebić inflację, która była jeszcze wyższa. Dla porównania, zanim wybuchła pandemia, a potem wojna w Ukrainie, czyli w 2019 r. to wynagrodzenia rosły szybciej niż inflacja i to o ok. 7 proc.

Finansowo nadrobiliśmy ostatnie dwa lata

Wydawałoby się, że w czerwcu 2023 r. przestaliśmy w końcu biednieć przez wysoką inflację. Owszem, wówczas wzrost wynagrodzeń sięgnął 11,9 proc. r/r, a inflacja 11,1 proc., pracownicy po raz pierwszy od miesięcy byli więc do przodu o 0,8 proc. Trend został przełamany.

Ale lepszy powód, żeby odetchnąć, pojawił się dopiero kilka miesięcy później – w listopadzie 2023 r. To dopiero wtedy za przeciętną płacę mogliśmy kupić mniej więcej tyle samo co w grudniu 2021 r. – wylicza Mateusz Urban, ekonomista Oxford Economics.

A mówiąc inaczej, zajęło nam niemal dwa lata, by odbudować siłę nabywczą z końca 2021 r.

Skąd ta data? To tylko zabawa i nie świadczy o tym, że wszystko wróciło do stanu sprzed wybuchu inflacji. Ta bowiem w grudniu 2021 r. była już ponadnormatywnie wysoka, a więc poza akceptowalnym odchyleniem od celu inflacyjnego, który wynosi 2,5 proc. +/-1 proc. W grudniu 2021 r. mieliśmy inflację już na poziomie 8,6 proc.

Kiedy ostatni raz wszystko było w normie?

Kiedy ostatni raz wszystko było w normie? W marcu 2021 r., kiedy wskaźnik cen konsumpcyjnych wynosił 3,2 proc. W kwietniu 2021 r. wybiła się już poza ramy, których ma pilnować NBP i wyniosła 4,3 proc. Sprawdźmy, co stało się z płacami i naszą siłą nabywczą właśnie od marca 2021 r.  do listopada 2023 r., bo z listopada mamy ostatnie pełne dane GUS w obu tych kategoriach.

Skumulowana inflacja wyniosła w tym czasie 32,14 proc., tymczasem średnie wynagrodzenie wzrosło o 29,36 proc. Nadal nie nadrobiliśmy spadku siły nabywczej, którą spowodowało urwanie się inflacji ze smyczy. Gdybyśmy mieli nadrobić tę wyrwę, przeciętne wynagrodzenie musiałoby być o ok. 130 zł brutto wyższe.

Więcej wiadomości z rynku pracy w Bizblog.pl

Jesteśmy bogatsi niż przed pandemią

Sprawdźmy jeszcze, co z kolei zrobiła nam pandemia poprzedzająca wojnę w Ukrainie. Za początek pandemii w Polsce i wynikające z niej gospodarcze zawirowania uznajmy marzec 2020 r., kiedy wykryto w naszym kraju pierwszy przypadek koronawirusa SARS-CoV-2.

Od marca 2020 r. do listopada 2023 r. skumulowana inflacja wyniosła 35,47 proc., a przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 39,73 proc. A zatem przyjmując za punkt startowy czasy sprzed pandemii, Polacy są jednak do przodu o ponad 4 proc.

REKLAMA

Można powiedzieć, że żyje nam się o 4 proc. lepiej, ale oczywiście tylko statystycznie, bo natychmiast znajdzie się wielka rzesza tych, którzy powiedzą, że ich pensje nie wzrosły w ciągu ostatnich niespełna trzech lat o 40 proc. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA