W jednej z firm z branży papierniczej, żeby dostać miesięczną premię w wysokości stu procent wynagrodzenia, trzeba każdego miesiąca przebiec co najmniej 50 km! To wprawdzie system motywacyjny made in China, ale dodatki do rozwijania sportowych pasji czy dojazdu do pracy rowerem są coraz popularniejsze także u nas.
Co tam wyniki, liczy się zdrowie! Do takich wniosków najwyraźniej doszła chińska firma Dongpo Paper, działająca w południowo-wschodniej prowincji Guangdong. I to, jak wysoką premię dostaną każdego miesiąca pracownicy, uzależniła od ich aktywności fizycznej.
Koszmar hejterów biegania
Jak podaje The Economic Times, nową politykę wprowadził prezes papierniczej firmy Lin Zhiyonga, zapaleniec sportu i dwukrotny zdobywca Mount Everest.
Żeby dostać premię w wysokości stu procent wynagrodzenia, trzeba przebiec co najmniej 50 km. Niestety ci, którzy są na bakier z joggingiem, zarobią mniej. Za minimum 40 przebiegniętych kilometrów premia wyniesie 60 proc. pensji, za min. 30 km – już tylko jedną trzecią. Ale skąd będzie wiadomo, jakie wyniki osiągają pracownicy? I na to firma ma rozwiązanie - ćwiczenia około 100 pracowników będą śledzone w aplikacji. Na szczęście, wliczy się też marsz i chodzenie po górach.
Więcej o sytuacji na rynku pracy przeczytasz na Bizblog.pl:
Chiny to nie wyjątek
Choć pomysł można traktować z przymrużeniem oka, benefity i dodatki pozapłacowe, które skłaniają do aktywności, to niekoniecznie fanaberia prezesów – także w Europie.
Na początku roku dodatek finansowy dla tych, którzy będą dojeżdżają do pracy na rowerze, zapowiedziała Belgia. Dotyczy on prywatnych firm i wynosi 27 eurocentów za każdy przejechany kilometr. Oczywiście jest limit – 40 km dziennie. Efekt? Od maja do lipca z dodatku skorzystało ok. 16,65 proc. pracowników. Średnio otrzymali 47 euro miesięcznie (ok. 204 zł).
Na podobne kroki – i to nie tylko dotyczące rowerów - decydują się też prywatne firmy. Ostatnio Nutrition Solutions zapowiedziała, że pracownikom, którzy wezmą udział w zajęciach sportowych, zapłaci tak, jak za nadgodziny. Treningi m.in. z kalisteniki, czy biegi na świeżym powietrzu zaplanowano przed rozpoczęciem pracy, dwa raz w tygodniu.
Jeśli pracownicy przychodzą na te treningi, liczy im się to do czasu pracy. Otrzymują wynagrodzenie, niezależnie od tego, ile zarabiają – wyjaśniał Chris Cavallini, dyrektor generalny Nutrition Solutions.
W Polsce może to jeszcze wywoływać lekkie zdziwienie, za to niektóre korporacje ze środków obrotowych dopłacają pracownikom do rozwijania pasji, także tych sportowych. Aktywność doceniają też niektóre urzędy. I to nie od dziś. Już w 2018 r. Urząd Marszałkowski w Gdańsku zaoferował dodatki tym urzędnikom, którzy przez przynajmniej 15 dni w miesiącu dojeżdżają do pracy rowerem.