REKLAMA

Tylko nie to! Rosja znów manipuluje przy ropie. Za chwilę czeka nas lament na stacjach paliw

Kiedy rok temu Gazprom zaczął kombinować z dostawami gazu, nikt się nie mógł spodziewać, że w ten sposób Rosja ćwiczyła kryzys energetyczny, naznaczony wojną w Ukrainie. Ale od miesięcy jest już pewne, że rosyjski dyktator właśnie w ten sposób będzie chciał odegrać się Zachodowi za sankcje i przy okazji będzie liczył na złamanie europejskiej solidarności. Jak się okazuje, gaz to był tylko początek. Teraz na celowniku znalazła się ropa z Rosji.

Tylko nie to! Putin znów manipuluje przy ropie. Za chwilę czeka nas lament na stacjach paliw
REKLAMA

Prowadzona przez Rosję wojna energetyczna rozkręca się na dobre. Władimir Putin bardzo chce pokazać, że całą Unię Europejską i jej poszczególnych członków może nękać na różne sposoby, nie tylko przez zakręcanie kurka z gazem. Tym razem chodzi o ropę. Jak wynika z oświadczenia rosyjskiego państwowego operatora rurociągów Transnieft, już w zeszły piątek (5 sierpnia) wstrzymano transport ropy przez południową odnogę rurociągu Przyjaźń do rafinerii na Węgrzech, w Czechach i Słowacji. Rosjanie twierdzą, że tak naprawdę dostawy surowca zatrzymali Ukraińcy, po tym, jak Moskwa nie mogła uiścić opłat tranzytowych przez nałożone sankcje. Ukraińska państwowa spółka UkrTransNafta inkasuje za to jednak z góry. Ostatni rachunek opiewa na 15 mln dol. 

REKLAMA

Ropa z Rosji: dostawy wstrzymane przez opłatę tranzytową

Taka taktyka Rosji, wcześniej zastosowana wobec gazociągu Nord Stream 1 (obecna przepustowość to ledwo 20 proc.), szczególnie uderza w Węgry, gdzie nastroje gospodarcze po ostatnich odczytach poziomu inflacji nie są najlepsze. Co gorsza, kilka tygodni temu premier Victor Orban zdecydował się na wprowadzenie na węgierskich stacjach paliw limitu cenowego (obowiązuje do 1 października). Dla niektórych spółek naftowych był to jasny sygnał, żeby zacząć unikać strat, głównie wstrzymując import. Tym samym na Węgrzech może być mało zapasów ropy, co stawia Madziarów w wyjątkowo kiepskiej sytuacji w dobie wstrzymania dostaw surowca z Rosji. Analitycy wskazują, że jeżeli spór z Rosją dotyczący opłat tranzytowych będzie się przedłużał, to rząd w Budapeszcie po kilku tygodniach będzie musiał sięgnąć po strategiczne rezerwy ropy. 

Czesi i Słowacy też liczą na rozwiązanie tego problemu w ciągu kilku dni. Rosjanie również obiecują ustalenie na nowo zasad płatności tranzytowych na rzecz Ukrainy. Bacznie temu przyglądają się także Niemcy, Austriacy i Szwajcarzy. Tutaj dodatkowo występują kłopoty z produkcją ropy w rafineriach i z jej transportem przez Ren. Sytuacja jest na tyle poważna, że Helweci już korzystają z awaryjnych zapasów surowca.

Giełdy reagują na brak ropy

Zdopingowanie obecnego kryzysu energetycznego przez wstrzymanie na razie do trzech krajów dostaw ropy z Rosji musiało mieć wpływ na notowania giełdowe. M.in. skończyły się w ten sposób dalsze spadki ropy Brent. Jeszcze pod koniec lipca jedna baryłka była warta ok. 106 dol. Jednak potem przyszły spadki i pod koniec zeszłego tygodnia cena ropy Brent była na poziomie 92 dol. Od kilku dni jednak systematycznie rośnie i już dobiła do poziomu 95 dol. Czy to oznacza też koniec obniżek cen na polskich stacjach paliw? To bardzo możliwe, chociaż analitycy też wskazują, że nie wykluczony jest scenariusz, w którym nowy konflikt tranzytowy uda się rozstrzygnąć w kilka dni i wtedy presja cenowa nie będzie miała racji bytu. 

REKLAMA

Decyzja o wstrzymaniu dostaw ropy z Rosji w kierunku Czech, Słowacji i Węgier ma też swoje reperkusje na rynku walut. Największe twarde lądowanie (spadek aż o 1 proc.) zaliczył węgierski forint względem euro. Madziarska waluta traci również w stosunku do złotego. Jeszcze w poniedziałek, 8 sierpnia 1 forint był wart 0,01197 zł, a dzisiaj to mniej niż 0,01185 zł. I jest jeszcze jeden dowód na to, że przez wstrzymanie dostaw ropy z Rosji najbardziej cierpi Budapeszt. Tylko jednego dnia akcje MOL-u spadły o 5,6 proc.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA