REKLAMA

Rosja wodzi cały świat za nos. Putin dopiero się rozkręca

Bardzo możliwe, że obecny kryzys energetyczny to jeszcze nic w porównaniu z wojną gazową, którą z tygodnia na tydzień rozkręca Putin. Rosyjski dyktator doskonale wie, że w przypadku tego surowca może pozwolić sobie na zdecydowanie więcej i to właśnie robi. W odpowiedzi ceny giełdowe znów zaczynają szaleć. Ale na przełom polityczny nie ma co liczyć. Gaz ziemny raczej nie znajdzie się w 7. pakiecie sankcji UE wycelowanych w Moskwę.

Europa-Putin-energia-gaz-wegiel
REKLAMA

Najpierw pretekstem na przykręcenie kurka z gazem był brak płatności w rublach. Dostało się za to m.in. Polsce. Potem Moskwa już nawet nie udawała, że musi się ze swoich poczynań przed kimkolwiek tłumaczyć i doszło do ograniczenia dostaw surowca również do Niemiec, Włoch i Austrii. Teraz Rosja z kolei zasłania się kłopotami technicznymi. Żeby Gazprom mógł je pokonać, Kanada nawet na chwilę zawiesiła sankcje i zwróciła z serwisu turbinę Siemensa, bez której - jak utrzymuje Gazprom - odpowiednio nie może pracować rurociąg Nord Stream 1. Taką decyzję podjęto po namowach niemieckiego rządu federalnego. Berlin miał tłumaczyć, że tylko dzięki dostawom przez Nord Stream 1 może wypełnić swoje magazyny gazu do właściwych poziomów, co będzie ważne w kontekście następnych miesięcy i dla całego rynku europejskiego. Zdaniem Brukseli taki ruch Kanady raz na zawsze wyeliminuje jeden z pretekstów, które Rosja wykorzystuje do odcięcia dostaw gazu. Ale możliwe, że w ten sposób KE nie docenia jednak Rosjan, którzy robią, co mogą, żeby gazu Europie dostarczać coraz mniej. Teraz okazuje się nagle, że Moskwa nie może odebrać turbiny Siemens.

REKLAMA

Gaz ziemny: walka o wypełnienie magazynów przed zimą

Oficjalnie Gazprom wcześniej informował, że konserwacja techniczna Nord Stream 1 rozpocznie się 11 lipca i potrwa w sumie 10 dni. Zdaniem ekspertów Putin w ten sposób chce sprawdzić europejskie reakcje. Na razie średnia unijna wypełnienia magazynów gazu (stan na 12 lipca) wynosi ponad 62,5 proc. W najgorszej sytuacji pod tym względem wydaje się być Bułgaria (magazyny wypełnione w ok. 38 proc.) i Chorwacja (ok. 39 proc.). Poniżej średniej UE jest również m.in. Austria (ok. 48 proc.), Holandia (prawie 57 proc.), czy Rumunia (48 proc.). Polska z magazynami gazu wypełnionymi nawet w 97 proc. wydaje się lepiej przygotowana do surowcowych manipulacji Rosji. 

Tymczasem na mocy rozporządzenia Komisji Europejskiej europejskie magazyny gazu powinny być wypełnione co najmniej w 80 proc. przed tegoroczną zimą i w 90 proc. przed kolejnymi sezonami zimowymi. Niemcy, którzy są mocno uzależnieni od gazu z Rosji, poszli nawet o krok dalej. Wprowadzili zasadę, wedle której magazyny gazu muszą być wypełnione w 80 proc. do 1 października i w 90 proc. do 1 listopada.

Cenowe szaleństwo na giełdzie

Eksperci są trochę podzieleni. Jedni uważają, że Putin nie zawaha się i dalej będzie manipulował z dostawami gazu do Europy, chcąc w ten sposób zdestabilizować ją gospodarczo. A przy okazji może uda się zrobić jakiś wyłom wśród państw Zachodu względem nakładanych na Rosję sankcji. Drudzy z kolei przekonują, że Moskwa gra wyłącznie na emocjach i nie odważy się postawić kroku dalej, co również dla niej miałoby bolesne konsekwencje finansowe. Czas pokaże, kto ma rację. Tymczasem na razie owa niepewność na rynku gazu przekłada się na giełdę Dutch TTF Gas Futures. 

Jeszcze 1 lipca 1 MWh gazu kosztowała tam ponad 147 euro. 13 lipca to już było ponad 180 euro. To wzrost o ponad 22 proc. na przestrzeni niespełna dwóch tygodni. Krok po kroku zbliżamy się też w ten sposób do rekordu wszech czasów z 7 marca br., kiedy za 1 MWh gazu trzeba było płacić ponad 200 euro. A rok temu, w połowie lipca, to było raptem niecałe 22 euro. Dzisiaj gaz kosztuje o ponad 800 proc. więcej niż 12 miesięcy wcześniej. Międzynarodowe zawirowania na rynku gazu dobrze widać też w kontraktach na kolejne miesiące. Te na czwarty kwartał 2022 roku są obecnie wyceniane na ponad 181 euro, a te na grudzień 2022 r. - na 183 euro.

Siódmy pakiet sankcji UE bez gazu

Nie ma też co liczyć na to, że tak, jak w przypadku węgla czy ropy, kraje UE dojdą do porozumienia i nałożą również stosowne sankcje na gaz z Rosji. Jednoznacznie w tej sprawie wypowiedział się już premier Czech, które obecnie, od 1 lipca, przewodzą Radzie UE. Cytowany przez Reutersa Petr Fiala przekonuje, że sankcje mają tylko wtedy sens, jak bardziej dotykają Rosję, a nie kraje, które je nakładają.

REKLAMA

Z danych Eurostatu za 2021 r. wynika, że najwięcej rosyjskiego gazu importują właśnie Czechy i Łotwa (po 100 proc.). Tylko trochę ustępują im Węgrzy (95 proc.). Dalej jest Słowacja (85 proc.), Bułgaria (75,2 proc.), Finlandia (67 proc.) i Niemcy (66 proc.).

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA