REKLAMA
  1. bizblog
  2. Nieruchomości

Nowy podatek od najmu. Ujawniłeś się jak milion innych Polaków? Pożałujesz

Uwaga, będzie quiz: szum na temat podatkowego uderzenia w Polaków zarabiających na wynajmie mieszkań pokazał: a) jak na co dzień w mediach ekonomicznych robią wam wodę z mózgu; b) jak bardzo liczą, że w ogóle nie macie mózgu; c) jak bardzo mózgu nie mają agenci nieruchomości (albo mają wielki i dlatego próbują was nabierać). Rozwiązanie? Wszystkie odpowiedzi są prawidłowe. A jak kogoś oburzyłam, już spieszę wyjaśnić, dlaczego tak uważam.

15.06.2024
8:30
wynajem mieszkań
REKLAMA

Otóż wiecie już, że money.pl twierdzi, że ma informacje z nieoficjalnych źródeł z otoczenia ministra finansów Andrzeja Domańskiego, że ten planuje ostro podnieść stawkę podatkową ryczałtu od wynajmu mieszkań. Jak bardzo? Dziś wynosi ona 8,5 proc., a pan minister ma ponoć taki plan, by zrównać ją z podatkiem Belki, który dziś wynosi 19 proc., przy czym resort finansów też planuje go zreformować, więc w sumie ostatecznie nie wiadomo, na jakim poziomie obie stawki mógłby się spotkać.

REKLAMA

Wszystko po to, by ujednolicić podatkowe traktowanie inwestycji w mieszkania na wynajem i inwestycji kapitałowych. Po co? Żeby zatrzymać masowe inwestycje w mieszkania i wspomóc rynek kapitałowy jednocześnie. I warto na to patrzeć właśnie łącznie, bo jeśli taka podwyżka ryczałtu z najmu rzeczywiście się wydarzy, nie będzie żadnym dręczeniem inwestorów mieszkaniowych, ale zaprzestaniem ich faworyzowania.

Więcej o podatkach przeczytacie w tych tekstach:

Bijecie nie nas, tylko biednych najemców!

Ale oczywiście zainteresowani widzą to inaczej i po tych nieoficjalnych doniesieniach money.pl rozpoczął się w mediach społecznościowych wielki lament, a warto odnotować, że zmiany dotyczą przeszło milion Polaków, którzy w ostatnich latach postanowili być fair i zaczęli płacić podatek od wynajmu. Najczęściej przewijająca się teza: jak minister podniesienie podatki, to zostaną one przerzucone na najemców i to oni oberwą, lepiej więc nie próbować dojeżdżać „czynszojadów”, bo oberwą wcale nie oni, tylko ich klienci.

To wersja podstawowa, która jest evergreenem i oczywiście taka argumentacja pojawia się zawsze, niezależnie od rodzaju proponowanej podwyżki podatków i niezależnie od aktualnej sytuacji rynkowej.

Ale jest też wersja rozbudowana, która uwzględnia obecne warunki, a te wyglądają tak, że mamy dziś spadające ceny najmu mieszkań, sporą nadpodaż ofert i słaby popyt na najem.

Teraz się skupcie, bo oto pani Eliza Hecht, licencjonowana pośredniczka nieruchomości w Vilea Property Boutique, na łamach Business Insidera jako ekspertka tak oto rzecze:

Ceny najmu są w tej chwili bardzo wysokie, widzimy to na każdym kroku. Coraz trudniej jest wynająć nieruchomość. Jeśli podatek od najmu zostanie zwiększony, to ceny pójdą w górę i wynajmujący będą czekać na klienta jeszcze dłużej.

To ja jeszcze na wszelki wypadek przetłumaczę, pani mówi tak: ceny najmu są wysokie i przez to wynajmujący mają problemy ze znalezieniem najemców, dlatego jeszcze podniosą ceny, żeby jeszcze bardziej nie móc znaleźć najemców. Czego nie rozumiecie?

Tylko nie mów nikomu, że ceny najmu będą spadać

To teraz moja, jeszcze bardziej rozbudowana możliwa wersja wydarzeń: ceny najmu są wysokie i przy takich cenach mieszkania miesiącami stoją puste. Wynajmujący absolutnie nie mają już dziś pola, żeby przerzucić koszty rosnącego podatku na najemców, dlatego przy wyższych kosztach część z nich zdecyduje się na wyjście z inwestycji w mieszkanie na wynajem i zdecyduje się sprzedać mieszkanie.

REKLAMA

Podaż mieszkań do sprzedaży wzrośnie, a popyt na razie raczej się nie wzmocni, więc ceny zakupu mieszkań zaczną spadać. W efekcie rynek najmu trochę się odbije, bo podaż na nim się skurczy i może dojść do tego, że mieszkań na wynajem rzeczywiście znów będzie za mało, a to owszem, są warunki do ponownego podnoszenia cen, czyli przerzucania kosztów rosnącego podatku na najemców.

Tylko że w tej logice kluczowym elementem jest duży wzrost podaży mieszkań na sprzedaż, co musi skutkować spadkiem cen, a tego pani ekspertka, licencjonowana pośredniczka nieruchomości, nie może przecież wam powiedzieć. Dlatego woli robić wam wodę z mózgu, wmawiając, że ceny będą rosły „tu de mun”. Na obu rynkach jednocześnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA