REKLAMA
  1. bizblog
  2. Felieton

Kontrole domów CEEB, nawet skarbówka się włącza. Mnie to nie rusza

Ponoć Polaków strach zaczął dławić po tym, jak okazało się, że do kontroli związanych z Centralną Ewidencję Emisyjności Budynków (CEEB) dołączą strażnicy miejscy. Resort spraw wewnętrznych i administracji już pracuje nad poszerzeniem w tym celu ich kompetencji. Mowa jest nawet o mandacie do 5000 zł. Ale ja jakoś żadnego strachu nie odczuwam, raczej w moim gardle zaczyna dudnić się ironiczny śmiech. Czemu? Bo dobrze pamiętam, jak jeszcze kilka lat temu strażnicy miejscy poszli na walkę ze smogiem.

24.09.2023
13:17
koszty-ogrzewania-rachunki-kalkulator
REKLAMA

Jeszcze kominiarza w związku ze zbieraniem danych do CEEB będzie można jakoś zagadać, ale strażnika miejskiego już o wiele trudniej. I zaczną się wtedy kłopoty. Od paru tygodni takie kontrole mundurowych w domach, sprawdzających źródła ciepła i też m.in. grubość ścian, wypełniają wyobraźnie wielu Polaków. Informacje o tym, że MSWiA pracuje w tym celu nad poszerzeniem kompetencji Straży Miejskiej wydaje się, że przelała czarę goryczy. I Polacy zaczęli gremialnie bać się tych przyszłych kontroli emisyjnych strażników miejskich. Nawet jeden kolega, wiedząc, że o tym wcześniej pisałem, dopytywał, co teraz robić i czy aby na pewno będzie dobrze, jak strażnikom miejskim nie otworzy dziwi, udając, że go nie ma w domu. 

REKLAMA

Nic nie rób, bo raczej żadnych kontroli nie będzie - odpowiedziałem mu.

CEEB: będą kontrole, ale bez strażników miejskich

Na ale jak nie będzie? Przecież w kontrolach, które zaraz mają wystartować, mają uczestniczyć samorządy (pracownicy gmin, wojewódzkich urzędów marszałkowskich), funkcjonariusze inspektoratów ochrony środowiska, pracownicy NFOŚiGW i Banku Gospodarstwa Krajowego, zatrudnieni w Krajowej Administracji Skarbowej, a także kominiarzy i właśnie strażnicy miejscy. Ministerstwo pracuje nad ich nowymi kompetencjami. I mnie to w ogóle nie rusza?

Ano nie rusza, nawet na milimetr. I już spieszę wytłumaczyć dlaczego. Owszem, tego, że inspekcje związane z bazą emisyjności budynków zaraz będą, wcale nie neguje. Wszak to pewnik, po co miałaby bez tych danych powstawać cała baza CEEB? Ja jedynie nie wierzę, że w te kontrole faktycznie włączą się strażnicy miejscy. Może jestem w takim razie człowiekiem zbyt małej wiary? To z pewnością, ale w tym konkretnym przypadku kieruję się bardziej pragmatyzmem. Bo już raz w kontrole strażników miejskich uwierzyłem i wyszedłem na tym fatalnie. Nie tylko ja, my wszyscy.

A pamiętacie jeszcze jak strażnicy miejscy przegrali ze smogiem?

Bo straż miejska to taka służba mundurowa, która nie lubi się nudzić i bardzo pragnie nowych kompetencji. Kłopot w tym, że jak te wreszcie dostaną, to sami strażnicy - którzy wcześniej ich się domagali - mają spory problem z ich realizacją. Przesadzam? To przypomnijcie sobie proszę, jak to było z mandatami za smog. A było tak: najpierw samorządowcy (pierwsi byli ci z Małopolski) zaczęli przyjmować lokalne przepisy antysmogowe. Ale kilka miesięcy później ci sami samorządowcy zaczęli narzekać. Bo przepis niby są, ale kto ma je i jak egzekwować? Mieli pretensje za brak przepisów umożliwiających nakładanie mandatów karnych przez strażników gminnych w przypadku naruszania tych regulacji.

Żeby walka ze smogiem mogła być faktycznie skuteczna i efektywna, strażnicy gminni muszą mieć instrumenty egzekucji. Niestety jak na razie nie ma ku temu odpowiednich narzędzi prawnych - argumentował kilka lat temu ówczesny zastępca komendanta katowickiej Straży Miejskiej Mariusz Sumara.

I w końcu strażnicy miejscy doczekali się. MSWiA opublikowało tzw. rozporządzenie zmieniające w październiku 2018 r. i na jego podstawie straż miejska mogła wystawiać mandaty karne za:

  • stosowanie jednego z paliw wymienionych w wojewódzkich uchwałach antysmogowych, czyli najczęściej mułów i flotokoncentratów, węgla brunatnego, niskiej jakości miału, mokrego drewna;
  • ogrzewanie budynku urządzeniem niespełniającym wymogów uchwał antysmogowych;
  • palenie odpadów w kominku, piecu, kotle;
  • palenie odpadów na powierzchni ziemi.

Są uprawnienia, ale nikt z nich nie korzysta

I kiedy już niektórzy myśleli, że dzięki strażnikom miejskim, którzy pomogą w walce o czyste powietrze jak Polska długa i szeroka, zaczniemy wreszcie oddychać pełną piersią, byliśmy świadkami niecodziennego zwrotu. Okazało się bowiem, że strażników miejskich po prostu nie stać na realizację uprawnień, o które sami walczyli, czyli o możliwość wlepiania mandatów za łamanie przepisów antysmogowych. Bo mandat smogowy to maksymalnie kara finansowa w wysokości 500 zł. Ale, żeby go wlepić najpierw często trzeba wysłać próbkę popiołu do badań laboratoryjnych. Jakaś podstawa do ewentualnego karania musi być. 

Więcej o CEEB przeczytasz na Spider’s Web:

REKLAMA

I tutaj zaczynają się naprawdę strome schody. Bo wychodzi na to, że już kilka lat temu taka analiza kosztowała od 450 zł w górę. W Siemianowicach Śląskich takie badanie kosztowało 602 zł brutto. I nagle wszystko okazało się jasne. Owszem, strażnicy miejscy bardzo chcieliby pomóc w walce o czyste powietrze, ale komendanci poszczególnych jednostek mają swoje określone budżety i dodatkowych pieniędzy po prostu nie wyczarują. A kto będzie pobierał próbkę, której badanie kosztuje więcej niż ewentualny mandat? Nikt. I z takim stanem rzeczy mamy do czynienia od kilku lat. Uprawnienia są, ale nikt z ich nie korzysta. I bardzo podobnie może być ze strażnikami miejskimi i bazą CEEB. Dlatego spokojnie, wrzućmy na luz. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA