Czekasz na Bezpieczny kredyt 2 proc.? W kasie programu wielkie manko, pieniędzy nie dostaniesz
To nie żarty. Jeszcze nie wszystkie umowy na kredyt z rządową dopłatą zostały podpisane, bo banki się zakorkowały, a już na wypłatę dopłat brakuje 5,6 mld zł. Czy to znaczy, że część beneficjentów odejdzie z kwitkiem?
Niby skończył się Bezpieczny Kredyt 2 proc., ale jeszcze długo będziemy się z nim bujać. Kończy się luty, a nadal jeszcze wiele wniosków złożonych do końca grudnia 2023 r. się proceduje w bankach.
I najważniejsze: skończyły się pieniądze. Tak naprawdę się skończyły, co znaczy, że nie ma ich już nawet na część zawartych umów kredytowych, nie mówiąc o tych umowach, które ciągle są zawierane, bo przepisy mówią, że kto złożył wniosek kredytowy do końca 2023 r., ma prawo do kredytu z dopłatą, o ile spełni warunki stawiane przez bank. A to wszystko wina poprzedniego rządu, który niedoszacował zainteresowania Bezpiecznym Kredytem 2 proc.
Taka dziura w programie Bezpieczny kredyt 2 proc. nikomu się nie śniła
Od miesięcy wiadomo, że rząd PiS niedoszacował. Budżet zaplanowany na dopłaty do Bezpiecznego kredytu 2 proc. do końca 2024. wyczerpał się tak szybko, że z końcem 2023 r. trzeba było wstrzymać przyjmowanie wniosków kredytowych, czyli już po sześciu miesiącach działania programu, a rok przed czasem.
Ale to jeszcze nic. Bo okazało się, że jest jeszcze gorzej, bowiem Polacy wyczerpali już cały budżet programu zaplanowany do 2032 r. i jeszcze zrobili w nim manko. Poprzedni rząd zabezpieczył na dopłaty do kredytów do 2032 r. 11,3 mld zł, tymczasem już pod koniec stycznia zawarte umowy na kredyt z dopłatą zjadły 16,9 mld zł.
Więcej o rynku mieszkaniowym oraz hipotekach przeczytasz na Bizblog.pl:
To oznacza, że już w styczniu zrobiła się dziura wielkości 5,6 mld zł - to pieniądze, które muszą dostać Polacy jako dopłatę do rat, ale tych pieniędzy nie ma. I ta dziura jeszcze się powiększa, bo przecież umowy kredytowe nadal są zawierane na podstawie wniosków złożonych do końca grudnia 2023 r.
I co teraz?
Pieniędzy nie ma, ale będą
Teraz to problem nowego rządu, który ten kłopot odziedziczył po poprzednikach. Nie, nie ma ryzyka, że kto złożył wniosek o kredyt w terminie i nadal czeka na decyzję banku, odejdzie z kwitkiem z powodu tego manka. Ustawa o Bezpiecznym Kredycie 2 proc. na to nie pozwoli, nie dlatego, że jest taka łaskawa, ale dlatego, że nie przewidziała takiej sytuacji.
Ministerstwo Rozwoju, które pilotuje ten program, zapewnia, że jest wszystkiego świadome i pracuje nad tym, żeby te pieniądze znaleźć. Gdzie? Aż boje się myśleć, i pewnie na koniec nie powie, gdzie je znalazło. Ale to w sumie ból głowy Ministra Finansów, a resort rozwoju głowi się tylko nad tym, jak formalnie zmienić prawo, żeby wszystko grało, by środki zostały zwiększone i nikomu pieniędzy nie zabrakło, skoro już państwo coś ludziom obiecało.
I na to potrzeba czasu. Nawet nie dlatego, że to jakieś strasznie trudne, ale trzeba poczekać, aż ostateczna umowa zostanie podpisana i dopiero wtedy będzie wiadomo, o jaką kwotę dopłat trzeba zwiększyć limity.
I resort twierdzi, że to się stanie razem z wprowadzeniem nowego programu mieszkaniowego „Mieszkanie na start”, czyli dopiero jesienią.
Czy to znaczy, że ci ostatni w kolejce po Bezpieczny Kredyt 2 proc. będą musieli czekać na uruchomienie środków aż do jesieni? Ale byłaby chryja! Ale nie, zupełnie nie ma takieg ryzyka. Przecież te pieniądze nie są wypłacane na raz, ale stopniowo przez dziesięć lat.
Czyli co, nic się nie stało? Nic, oprócz tego, że wywaliliśmy znacznie więcej kasy tylko po to, żeby podbić ceny mieszkań i uczynić je jeszcze mniej dostępnymi dla ludzi.