REKLAMA

Nowa cena alkoholu. 50 zł za pół litra wódki, wtedy będziecie pić odpowiedzialnie

Chociaż za kilka dni zaczną obowiązywać nowe ceny energii i gazu, przez co miesięczne rachunki Polaków spuchną o kilkadziesiąt złotych, to i tak wydaje się, że większe emocje wywołały plany związane z ograniczeniem sprzedaży alkoholu, co część z nas odebrała jako śmiertelny cios w wolność i swobodę. Podobnie sprawę ocenia zarówno Polska Izba Handlu (PIH) jak i Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy (ZPPPP). Ten ostatni promuje nawet odpowiedzialne picie. Pół litra dziennie to za za dużo, ale 0,2 powinno być okej. Tak się zastanawiam, ile powinna kosztować wódka, by naród pił ją odpowiedzialnie? 50 zł za pół litra byłoby okej?

alkohol-zdrowie-edukacja-cena-minimalna
REKLAMA

To nie jest wcale tak, że ktoś w rządzie Donalda Tuska wymyślił sobie, żeby Polaków od alkoholu w ogóle raz na zawsze odspawać. Nic z tych rzeczy. Cena minimalna alkoholu to wrzutka Mazowieckiego Związku Stowarzyszeń Abstynenckich, które zaproponowało, żeby 10 g 100-proc. alkoholu nie kosztowało mniej niż 2,5 zł. Wtedy za półlitrową butelkę wódki musielibyśmy zapłacić przynajmniej 50 zł. Z kolei ewentualne wyrzucenie procentów ze stacji paliw, to już pomysł Ministerstwa Zdrowia, które widzi w takiej sprzedaży sporo niekonsekwencji i brak logiki też. Nie ma absolutnie żadnych działań zmierzających do tego, żeby w Polsce alkohol nie był wcale sprzedawany. Nikt żadnych prohibicyjnych planów nie ma. Ale i tak zaproponowane ograniczenia cenowe i te związane z zakupami przy okazji tankowania mają uczynić więcej złego niż dobrego.

REKLAMA

Potraktowanie sprawy sprzedaży alkoholu jest ważne nie tylko w kategoriach problemu społecznego, lecz również z uwzględnieniem znaczenia, jakie ma ona dla polskich drobnych przedsiębiorców i miejsc pracy - przekonuje PIH.

Alkohol, czyli cena minimalna wyhoduje szarą strefę

Stanowisko PIH jest jednoznaczne: te pomysły absolutnie do niczego nie prowadzą, a ich realizacja będzie realnym zagrożeniem dla całej gospodarki. Dotyczy to tak stacji paliw, ceny minimalne, jak też zakazu handlu alkoholu dla małych sklepów, w godzinach ich otwarcia.

Zazwyczaj małe sklepy prowadzące sprzedaż alkoholu posiadają także innego typu asortyment artykułów spożywczych, jednak najwyższą marżą są objęte właśnie napoje alkoholowe. Pozbawienie sklepów tego towaru w godzinach wieczornych musi oznaczać odebranie im rentowności, a w efekcie – zamknięcie działalności i likwidację miejsc pracy - przekonuje Maciej Ptaszyński, prezes Polskiej Izby Handlu.

Dalej PIH przekonuje, że - wzorem innych krajów - wszelkiego rodzaju próby narzucania ograniczeń w sprzedaży alkoholu są przeciwskuteczne. 

Polska Izba Handlu od lat promuje kontrolę wieku konsumentów kupujących alkohol. Stoimy na stanowisku, że efektywnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie obowiązku legitymowania każdego klienta kupującego alkohol. Ponieważ to sklepy są odpowiedzialne za jego bezpieczną sprzedaż, warto dać im narzędzie do kontroli kupujących - twierdzi szef PIH.

Najpierw edukacja, głupcze!

Wychodzi wiec na to, że problemem nie jest picie dorosłych Polaków, a wyłącznie tych młodych. Lepsza kontrola sprzedawców powinna temu zaradzić i będzie po sprawie. Związek Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy przy okazji stawia też na edukację

Wierzymy, że działania edukacyjne, a nie restrykcje są skutecznym środkiem zapobiegającym ryzykownej i szkodliwej konsumpcji alkoholu. Potrzebujemy szeroko zakrojonych programów edukacyjnych i realnej pomocy dla tych, którzy jej potrzebują, a nie kolejnych podwyżek cen alkoholu - twierdzi ZPPPS.

Więcej o alkoholu przeczytasz na Spider’s Web:

ZPPPS przypomina również, że aż 77 proc. Polaków spożywa alkohol w sposób odpowiedzialny. Wprowadzenie ceny minimalnej nie jest więc rozwiązaniem, a karą dla większości, która spożywa alkohol z umiarem. Co to znaczy pić z umiarem, odpowiedzialnie? ZPPPS przekonuje, opierając się na statystykach Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnień, że to do 6 litrów rocznie, w przeliczeniu na 100 proc. alkoholu (badanie „Wzory konsumpcji alkoholu” z 2020 r.).

Do osób spożywających alkohol ryzykownie i szkodliwie powinny być skierowane nowoczesne programy profilaktyczne, bo są one skuteczniejsze niż zakazy - twierdzi ZPPPS.

Umiarkowane picie alkoholu mnie znokautowało

REKLAMA

Wydawać by się mogło, że już parę lat tamu - na podstawie naprawdę licznych lekarskich badań - ustaliliśmy, że każda ilość dostarczanego alkoholu do organizmu czyni szkodę i spustoszenie. Nikt już nie ma (a raczej nie powinien) mieć wątpliwości co do tego, że dawne twierdzenia o zbawiennym działaniu lampki wina na nasz układ krwionośny to pic na wodę fotomontaż. Tymczasem po lekturze stanowiska ZPPPS w sprawie ceny minimalnej alkoholu i zakazu sprzedaży oczy wyszły mi z orbit i poleciały w siną dal. Bo wydawać by się mogło, że poważny Związek opowiada niestworzone głupoty, które są bardzo niebezpieczne.

Do tego usprawiedliwia chlanie Polaków, pod warunkiem że jest umiarkowane. Pół litra dziennie to już za dużo, ale takie dwie setki? Czemu nie? Odpowiedzialnie? No jak nie, jak tak? Do tego jakaś zapiska, korniszonem i gra gitara. Czytałem to stanowisko kilka razy, bo na serio myślałem, że ktoś sobie ze mnie niewybrednie żartuje. Ale nie, ZPPPS tak na poważnie. Widać, że przemysł spirytusowy zdrowie Polaków ma w nosie. Ci mają pić, byle tylko umiarkowanie i odpowiedzialnie, i nabijać im kasę. Proste? Jak konstrukcja cepa. Tylko, że alkohol to trucizna, niszcząca nasze życie psychiczne, fizyczne i społeczne też. To jak nazwać nakłanianie do umiarkowanego jego spożycia? Odpowiedzcie sobie sami. Ale pamiętajcie: 40 mld zł wydawanych przez Polaków rocznie na alkohol piechotą nie chodzi. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA