Szykują się zmiany w zwolnieniu chorobowym. Internauci jak zawsze nie mają litości i na wieść o zmianach w L4 dopytują, czy choroba w jednym miejscu zatrudnienia nie będzie obowiązywała w innym miejscu zatrudnienia? Albo złorzeczą na lekarzy, że ci masowo wypisują zwolnienia zdrowym jak byk ludziom, którzy dzięki temu jadą sobie na wakacje, a za tych „nierobów” płacimy potem my wszyscy (z kasy ZUS). Serio czeka nas aż taka rewolucja, czy ktoś tu odrobinę przesadza?
Czytając komentarze pod newsami o tym, że zmienią się zasady przebywania chorych na L4, którym ZUS miałby trochę poluzować smycz, można odnieść wrażenie, że oto czeka nas prawdziwa rewolucja, po której na zwolnieniu lekarskim będzie można jechać sobie na wakacje. I zaczyna się wielkie plucie, a to na „nierobów”, którzy tak wykorzystują L4, a to na lekarzy, którzy wystawiają zwolnienia na prawo i lewo.
Ba! Są nawet i tacy, którzy na to poluzowanie smyczy aż tak się obruszyli, że wieszczą, że za chwilę prawo pozwoli pracownikom na stawianie się w miejscu pracy z dwoma promilami we krwi.
W Polakach zanika gen kanciarza
To oczywiście świadczy o jednym - ludzie nie czytają tekstów, w które klikają i które nawet potem komentują. Albo nie potrafią czytać ze zrozumieniem. Ale w sumie to doskonale, że tak się stało, bo dzięki temu widać jak na dłoni, że Polacy naprawdę masowo nie akceptują cwaniactwa i oszustwa i potwornie się na to zapieniają. To bardzo pocieszające, bo może w końcu znika nam z DNA powoli gen kanciarza.
A tymczasem rewolucja, która ma objąć zasady L4, polega na czym innym i jest w końcu oznaką, że odchodzimy od wzoru ślepego służbisty na rzecz zdrowego rozsądku. Choć na razie to dopiero propozycja nowelizacji ustawy o świadczeniach pieniężnych z ubezpieczenia społecznego w razie choroby i macierzyństwa złożona przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, o której pisze „Dziennik Gazeta Prawna”. Do zmian, które wejdą w życie, jeszcze daleko.
Już nie musisz się bać wyjść na spacer
Propozycje MRPiPS uszczegóławiają dwa pojęcia: po pierwsze pracy zarobkowej, po drugie wykorzystania zwolnienia do pracy niezgodnie z przeznaczeniem. Zacznijmy od tego drugiego.
Rzecz wcale nie w tym, że na L4 będzie można sobie pojechać na wakacje i nic ZUS-owi do tego, ale owszem, będzie można sobie wyjść na przykład na spacer, bez lęku, że akurat trafi nam się kontrola z ZUS i nas nie zastanie w domu, a wtedy świadczenie chorobowe zostanie odebrane i jeszcze trzeba będzie zwracać kasę.
Wszystko zależy od rodzaju choroby, więc z tymi spacerami też ostrożnie. Ale z pewnością będzie można - co dziś jest ryzykowne - wyjść na L4 do apteki, czy po zakupy, czego dotąd nie wolno było robić, bo jak akurat wtedy przyjdzie kontrola…
Ale propozycja zmian idzie dalej i w czasie L4 będzie można nawet stawić się w pracy, ale incydentalnie, a dziś zbliżać się nie można do zakładu pracy pod żadnym pozorem i nieważne, że jesteś na przykład szefem firmy i musisz podpisać jakieś rachunki albo listę płac albo jakiś inny dokument, bo inaczej twoi pracownicy nie dostaną na czas pensji. Dziś po prostu nie wolno, niezależnie od tego, jakie konsekwencje to spowoduje.
I to właśnie ma się zmienić - przepisy miałyby pozwolić na wykonanie incydentalnych czynności w pracy podczas trwania L4. Sensowne.
Więcej o zwolnieniach chorobowych przeczytasz na Bizblog.pl:
Ale to jeszcze nie znaczy, że podczas L4 można byłoby normalnie pracować, na przykład biorąc zwolnienie w jednej pracy, żeby w tym czasie iść do innej.
Fucha na L4 może być zupełnie legalna
Ha! Ale to też będzie możliwe, tylko z innego tytułu - z racji uściślenia pracy zarobkowej.
Nie żartuję - naprawdę, jeśli ministerstwo postawi na swoim, będzie można mieć dwie prace i być chorym tylko w jednej. Albo po prostu w trakcie L4 brać fuchy i zupełnie legalnie sobie dorabiać.
Szaleństwo? Zupełnie nie. Bo przecież taki dziennikarz na przykład, który pracuje w telewizji i z powodu choroby stracił głos, ma potworną chrypę, nie ma jak pracować i idzie na L4. Ale przecież w tym czasie może pisać artykuły, bo głos do niczego mu niepotrzebny.
Albo mechanik samochodowy, który złamał rękę - do pracy fizycznej nie bardzo się nadaje, ale może prowadzić szkolenia.
Jak tak na to spojrzeć, wydaje się to zupełnie logiczne i aż dziw, że dotąd takie rzeczy byłby zakazane. W tym nowym pomyśle ważne jest, by lekarz w orzeczeniu zastrzegł, że druga praca, jeśli jest innego rodzaju, może być wykonywana przez delikwenta. A więc tak, można mieć dwie prace i chorować tylko w jednej, choć po przeczytaniu tytułu tego tekstu pewnie myśleliście, że to jakaś tania prowokacja.