Pstryk i kasa ląduje w koszu. Tyle co roku kosztuje Polaków zabawa rządu w ciuciubabkę. Tanio nie jest
Jeszcze parę tygodni temu prominenccy przedstawiciele Zjednoczonej Prawicy zaczęli sugerować, że modyfikacja zasady 10H, która od 2016 r. skutecznie blokuje rozwój lądowej energetyki wiatrowej, może zdarzyć się jeszcze w tym roku. Potem okazało się jednak, że rząd dalej gra w wiatrową ciuciubabkę, bo projektowi nowelizacji nie nadano nawet jeszcze numerów sejmowych. Teraz eksperci klimatyczni wyliczyli, ile konkretnie taka zabawa nas kosztuje. I jedno jest pewne: tanio nie jest.
Tylko w ostatnich sześciu miesiącach obóz Zjednoczonej Prawicy w sprawie nowelizacji zasady 10H zmieniał zdanie co najmniej parę razy. Przed wakacjami reprezentanci resortu klimatu i środowiska zarzekali się, że ta modyfikacja nastanie wraz z nowym rokiem szkolnym. Ale wtedy, w trakcie swoich objazdów po Polsce, prezes PiS Jarosław Kaczyński zaczął powtarzać, że ludzie mają prawo do spokojnego snu, bez hałasu turbin. Świadkami kolejnego zwrotu byliśmy już w listopadzie, kiedy okazało się, że przyszłorocznego budżetu nie da się jednak spiąć bez pieniędzy z KPO. Od tego czasu rząd przeprasza się z Brukselą i już bez zbędnego sprzeciwu grzecznie realizuje kolejne kamienie milowe. Nowelizacja zasady 10H jest jednym z nich. W ten sposób Zjednoczona Prawica ni stąd, ni zowąd zaczęła kochać wiatraki, na tyle, że mówiło się o zmianie przepisów jeszcze w trakcie grudniowych posiedzeń sejmu. Aż w końcu ktoś zaciągnął kolejny raz ręczny hamulec.
Zasada 10H, czyli bardzo kosztowna zabawa z nowelizacją przepisów
Jak się okazuje, to wieczne przekładanie w czasie nowelizacji zasady 10H to też bardzo konkretne koszty. Postanowili policzyć je eksperci z firmy analitycznej Aurora Energy Research i Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
Gdyby nowelizacja zasady 10H rzeczywiście nastała jeszcze w grudniu, wtedy koszt dla polskiej gospodarki udałoby się zmniejszy o 7 mld zł, w porównaniu do sytuacji, w której ta decyzja zostałaby podjęta dopiero po wyborach jesienią 2023 r. Ale dalsze opóźnianie tego procesu będzie jeszcze droższe. Zdaniem ekspertów przesuwanie nowelizacji o kolejne dwa lata - do grudnia 2024 r. - wiązałoby się ze wzrostem kosztów produkcji energii aż o 13 mld zł w latach 2026-30, w stosunku do nowelizacji przepisów jeszcze w 2022 r. Nic dziwnego skoro wiatraki na lądzie produkują znacznie tańszy prąd niż elektrownie węglowe, obecnie - czterokrotnie tańszy.
Można zyskać więcej niż wydano do tej pory na program Czyste Powietrze
Ile to jest 7 mld zł? Autorzy analizy wskazują, że takie pieniądze to równowartość prawie 90 tys. dotacji na ocieplenie domów i wyposażenie ich w pompy ciepła oraz fotowoltaikę w ramach rządowego programu Czyste Powietrze i to przy uwzględnieniu najwyższego poziomu dotacji z prefinansowaniem, która wynosi obecnie 79 tys. zł. Na razie w ramach wypłacanych dotacji z programu Czyste Powietrze, który z budżetem 103 mld zł funkcjonuje od września 2018 r. - wypłacono dofinansowanie w wysokości ponad 4 mld zł. Ale to jeszcze nie wszystkie konsekwencje dalszego przekładania w czasie modyfikacji zasady 10H. Zdaniem ekspertów każdy rok opóźnienia nowelizacji ustawy odległościowej oznaczać będzie, że moc polskich wiatraków zainstalowanych do końca dekady będzie niższa o 1,5 GW.
Autorzy analizy zwracają jeszcze uwagę na średni czas budowy farm wiatrowych, który wynosi ok. 3 lat. Dlatego nowelizacja zasady 10H jeszcze w grudniu 2022 r., będzie oznaczać pierwsze inwestycje i produkcję prądu dopiero około 2026 r.