Niemcy zbudują elektrownię przyszłości. Są zdeterminowani
Katastrofa japońskiej elektrowni jądrowej Fukushima Nr 1 okazała się gwoździem do trumny dla niemieckiej energii jądrowej. Ale to wcale nie oznacza, że nasi zachody sąsiedzi atom już całkiem odwiesili na kołku.

Niemcy bardzo chcą wrócić na dawne tory, kiedy rozpędzona gospodarka pozwalała im rozdawać polityczne karty. Na razie jednak nasi zachodni sąsiedzi zaliczają sporą zadyszkę. Ich przemysł samochodowy, do niedawna pewny lider rozwoju, nie potrafi sobie cały czas poradzić z chińską presją. W sierpniu br. zaś produkcja przemysłowa spadła aż o 4,3 proc. miesiąc do miesiąca. Do tego dochodzi trwająca transformacja energetyczna. W jej ramach Berlin już spisał atom na straty, a pożegnanie z węglem ma nastąpić w 2038 r.
Ale to wcale nie znaczy, że energia jądrowa nie ma już za naszą zachodnią granicą żadnego posłuchu. Ma, tylko nieco inny, na innych zasadach. Chodzi o fuzję jądrową, czyli proces dokładnie odwrotny do rozszczepienia jądra atomu. W tym przypadku, przy pomocy odpowiedniej temperatury i ciśnienia, trzeba pokonać naturalną siłę odpychającą od siebie dodatnie jądra. Wtedy też uwalniane są spore ilości energii, która napędza Słońce i inne gwiazdy.
Energia jądrowa, czyli kraje związkowe idą w fuzję
Fuzja jądrową to na razie cały czas pieśń przeszłości. Owszem, naukowcy stawiają kolejne kroki do przodu w tym temacie, ale jednak dłuższe utrzymywanie odpowiedniej temperatury na poziomie 100 mln st. C i ciągle trudny do uzyskania zysk energetyczny całego procesu (żeby odbieranej energii było więcej od tej dokładanej) mocno komplikują cały proces. Ale Niemcy się tym nie przejmują.
Sześć krajów związkowych: Bawaria, Hamburg, Hesja, Meklemburgia-Pomorze Przednie, Saksonia i Szlezwik-Holsztyn podpisały Sojusz na rzecz Badań nad Fuzją Jądrową, którego celem jest badanie, rozwój, budowa i eksploatacja reaktorów fuzyjnych do zastosowań komercyjnych – poprzez współpracę przemysłu i instytucji badawczych.
W dłuższej perspektywie fuzja powinna stać się integralną częścią bezpiecznego, przyjaznego dla klimatu i przystępnego cenowo miksu energetycznego: kontynuujemy rozwój odnawialnych źródeł energii, jednocześnie rozważając źródła energii przyszłości - komentuje Timon Gremmels z heskiego Ministerstwa Nauki, Badań Naukowych, Sztuki i Kultury.
Pierwsza elektrownia fuzyjna już za 10 lat?
Wchodzące w skład tego Sojuszu projekty obejmują m.in. ukierunkowane szkolenia dla młodych naukowców w dziedzinie fuzji jądrowej, wspólne korzystanie z istniejącej infrastruktury badawczej czy wzajemny dostęp do instytucji partnerskich i przedsiębiorstw. Nie jest tajemnicą, że sygnatariusze tego porozumienia w sprawie energii jądrowej, ale pochodzącej z łączenia a nie rozpadania jądra atomu, planują koncentrować się nad najbardziej obiecującymi metodami fuzji jądrowej: syntezie inercyjnej indukowanej laserowo oraz syntezie magnetycznej.
Więcej o energii jądrowej przeczytasz w Bizblog:
Rozwój fuzji jądrowej jako czystego, bezpiecznego i w dużej mierze niezależnego źródła energii to wielka szansa. Zgadzamy się: kolejny krok musi zostać podjęty teraz. Jesteśmy zdeterminowani: pierwsza komercyjna elektrownia termojądrowa powinna powstać w Niemczech - nie ma wątpliwości Markus Blume, bawarski minister nauki i sztuki.
Przypomnijmy, że już wcześniej spółka Focused Energy z Darmstadt szacowała, że taka pierwsza elektrownia fuzyjna mogłaby powstać na południu kraju związkowego w Biblis do 2035 r.
Tylko jeśli energia będzie dostępna przez cały czas i pozostanie przystępna cenowo dla każdego, możemy zapewnić sobie dobrobyt - uważa Boris Rhein, premier Hesji.







































