REKLAMA

Polak zarabia gorzej od Niemca czy Holendra. To z czego tak się cieszy?

Choć Niemcy zarabiają 2,5-krotnie więcej niż my, a Holendrzy nawet i 3-krotnie, to właśnie Polacy są częściej zadowoleni ze swoich wynagrodzeń i wyraźnie z tym swoim zadowoleniem odstajemy od średniej europejskiej. Dlaczego? Bo gonimy zachodnie płace, aż się kurzy i to nas tak cieszy.

Polak zarabia gorzej od Niemca czy Holendra. To z czego tak się cieszy?
REKLAMA

Ostatnie dane GUS mówią, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw w sierpniu 2024 r. wyniosło 8189,74 zł brutto. Czy to dużo? Na pewno więcej niż miało być, to znaczy niż spodziewali się analitycy. Średnia płaca wzrosła o 11,1 proc., a prognozy mówiły o 10,8 proc., mieliśmy więc pozytywne zaskoczenie.

REKLAMA

Ale na pytanie, czy to dużo, powinno się odpowiadać inaczej - dużo znaczy wystarczająco z punktu widzenia pracownika. Wystarczająco z kolei znaczy, że pracownik jest zadowolony ze swojej pensji. 

I wiecie co?

Połowa Polaków jest zadowolona z wypłaty

Niedawne badanie firmy SD Worx, dostawcy usług HR, pokazuje, że 51 proc. pracowników w Polsce jest zadowolonych ze swojej pensji, a właściwie ze swojego pakietu płacowego, bo w badaniu szeroko mówi się też on różnego rodzaju benefitach, ale to zostawię, bo o tym szeroko pisała w Bizblog Magda Przybylska.

Rzecz w tym, że o ile w Polsce zadowolonych jest 51 proc. badanych, o tyle średnia w Europie to tylko 37 proc., a więc dość mocno wyróżniamy się na tle Europy. Za nami są zarówno Niemcy z zadowoleniem na poziomie 48 proc., jak i Holendrzy (49 proc.), choć płace w Niemczech są jakieś 2,5-krotnie wyższe niż w Polsce, a w Holandii nawet trzykrotnie.

Warto też zaznaczyć, że to nie tak, że w sumie na pytanie ankietera nie za bardzo wiemy, co odpowiedzieć. Niezdecydowanych było w Polsce tylko 31 proc., a w Europie 37 proc. Jesteśmy po prostu znacznie rzadziej niezadowoleni z wynagrodzenia - 18 proc. w Polsce vs. 26 proc. średnio w Europie.

Więcej wiadomości na temat pracy można przeczytać poniżej:

I tak się zastanawiam, jak to możliwe? Przecież średnie pensje są u nas nadal znacznie niższe niż średnia unijna. Dużo mocniej w ostatnich latach dojechała nas też inflacja i byliśmy przez pewnie czas na szczycie inflacyjnego rankingu. A na dodatek narzekanie każdy Polak wysysa z mlekiem matki. To z czego się tak cieszymy?

Wielka pogoń za Zachodem się udaje

Obstawiam, że mniej ważne jest, ile zarabiamy, a ważniejsze stało się dla naszego samopoczucia, że nasze pensje po prostu szybko rosną. Szybciej niż na Zachodzie, a teraz w końcu po miesiącach posuchy również znacznie szybciej niż nasza rodzima inflacja.

Spójrzmy najpierw na płacę minimalną. Latem, kiedy drugi raz w trakcie roku płaca minimalna została w Polsce podniesiona, analitycy PKO Research wyliczali, że Polska jest na 10. miejscu wśród 22 krajów UE, w których obowiązuje narodowe minimalne wynagrodzenie. W Polsce i Rumunii płaca minimalna wzrosła najsilniej (o 23 proc. r/r), a wzrost co najmniej o 10 proc. r/r odnotowano w dziewięciu krajach UE.

Albo od tej strony: to właśnie Polska ma najszybszy wzrost minimalnego wynagrodzenia (wyrażony w euro) wśród krajów Europy Środkowo-Wschodniej należących do UE.

Albo tak: w porównaniu do okres przed pandemią płaca minimalna wzrosła w Polsce już o 63 proc. Gonimy Zachód od dawna, ale w ostatnim roku gonimy go jeszcze szybciej. PKO BP wylicza, że w 2015 r. minimalne wynagrodzenie w Polsce stanowiło tylko 28 proc. minimalnego wynagrodzenia w Niemczech, w styczniu 2023 r. 37 proc., a w lipcu 2024 r. już 48,6 proc.

A średnie wynagrodzenia? Według Eurostatu w drugim kwartale 2024 r. za godzinę pracy w Polsce firmy płaciły o 12,9 proc. więcej niż rok wcześniej. To plasuje nas w europejskiej czołówce wzrostu wynagrodzeń, bo szybciej płace rosły tylko w sześciu krajach Europy: w Turcji, Chorwacji, Bułgarii, Rumunii, Serbii i na Węgrzech.

REKLAMA

A jak weźmiemy pod uwagę nie wzrost nominalny, ale realny, czyli uwzględniający inflację, to pensje w Polsce rosły o 9,7 proc., co znaczy, że lepsze od nas było tylko pięć krajów.

Jest się z czego cieszyć. Jedyna zła informacja jest taka, że ten szybki wzrost pensji zaraz zacznie spowalniać. Właściwie już spowalnia i za chwilę, po wielu kwartałach dwucyfrowych wzrostów płac, zejdziemy do jednocyfrowego tempa. Ale reszta Europy też na pewno zwolni.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA