O podwyżkę wbrew pozorom wcale nie jest łatwo. Jak pójdziecie o nią do szefa, to mało kto wróci z tarczą. Takie to właśnie mamy eldorado płacowe. Skąd więc GUS bierze te oszałamiające dane o wzroście wynagrodzeń? Patrząc na comiesięczne komunikaty GUS, można dać się zwieść nieźle na manowce. Bo oto w styczniu 2024 r. przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw zwiększyło się o 12,8 proc. rok do roku, podczas kiedy prognozy zakładały się wzrost 10,9 proc. Spora różnica.
W lutym to tempo przyśpieszyło do 12,9 proc. rok do roku, a żeby zrozumieć, jak bardzo dobre to dane, wspomnę tylko, że konsensus rynkowy zakładał, że ta dynamika wyniesie 11,3 proc. zamiast 12,9 proc. To znów naprawdę spora różnica.
Popastwmy się jeszcze nad tymi danymi w ujęciu miesięcznym. W lutym według GUS wynagrodzenia urosły o 2,7 proc. zaledwie w porównaniu do stycznia, a konsensus rynkowy zakładał, że będzie to jedynie 1,4 proc. - niemal dwukrotnie mniej.
Czyli co, wynagrodzenia ciągle rosną tak szybko, więc pewnie każdy dookoła dostaje podwyżki, tylko nie wy? I tu właśnie wpadacie w pułapkę, która może skończyć się wielką frustracją. I najpewniej tak właśnie się skończy.
Idziecie po podwyżkę do szefa. Jesteście skazani na porażkę
Z tej ułudy wyciąga nas raport serwisu Aplikuj.pl, który pokazuje, jak wygląda naprawdę walka Polaków o podwyżki pensji. Według niego w ubiegłym roku tylko czterech na dziesięciu Polaków poszło do szefa z prośbą o podwyżkę. Dostał ją tylko co piąty. Skuteczność takich próśb, jak widać, nie jest najwyższa. Nic więc dziwnego, że Polacy rzadko decydują się iść po podwyżkę - w ubiegłym roku, mimo bardzo wysokiej inflacji, 57 proc. badanych tego nie zrobiło.
Ale gorzej, że Polacy w ogóle rzadko to robią. Z badania Aplikuj.pl wynika, że aż co czwarty z badanych pracowników w ogóle nigdy nie prosił o podwyżkę. A jak zrobimy podział na płeć, okaże się, że wśród kobiet o podwyżkę nigdy nie zabiegała aż co trzecia, tymczasem wśród mężczyzn ten odsetek wynosi jedynie 16 proc.
Więcej o polskim rynku pracy przeczytacie w tych tekstach:
Zrobiło się jakoś smutno, to na osłodę dorzucę, że przecież proszenie o podwyżkę u szefa to nie jedyna droga, by ją dostać. Tak, czasem szef daje ją sam z siebie. W badaniu wyszło, że niemal co piąty ankietowany stwierdzi, że nie musiał o podwyżkę zabiegać, bo pracodawca sam ją zaproponował.
Skąd GUS bierze te dane, że pensje Polaków tak rosną?
Sam GUS wyjaśnia to tak:
Wzrost ten spowodowany był m.in. podwyżką wynagrodzeń, wypłatami premii w tym premii rocznych, nagród jubileuszowych, wypłatami z tytułu przepracowanych godzin nadliczbowych, a także odpraw emerytalnych, które obok wynagrodzeń zasadniczych także zaliczane są do składników wynagrodzeń
- napisał GUS w komentarzu do lutowych danych.
Trzeba dodać, że duża część tego wzrostu to efekt podnoszenia płacy minimalnej.
A do tego dorzućcie wyjaśnienie, że to związki zawodowe i to w dużych przedsiębiorstwach, szczególnie tych kopalnianych są wyjątkowo skuteczne w walce o podwyżki i premie i to oni zawyżają średnią statystyczną.
Wystarczy spojrzeć, że kiedy średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wynosiło w lutym prawie 8 tys. zł brutto, to w spółkach węglowych było to średnio 16,6 tys. zł. Dość powiedzieć, że to nawet o 3 tys. zł więcej niż średnie płace w sektorze IT.