Wiek emerytalny obniżony dla kobiet do 53 lat, a dla mężczyzn do 58 lat? Bardzo proszę
Emerytury stażowe czekały, czekały, aż doczekały się na swój moment, żeby wyskoczyć z kapelusza. „Solidarność” od kilku lat wściekała się, a to na PiS, a to na prezydenta, że już dawno obiecali rozwiązanie, które wielu Polakom pozwoli przejść na emeryturę jeszcze wcześniej i ciągle nic. A tu proszę! I pewnie Polacy znowu dadzą się nabrać na ten trik.
Sięgniemy pamięcią zaledwie na koniec 2022 r., kiedy to Jarosław Kaczyński mówił, że wypłacanie emerytur osobom, które mają zaledwie 50-kilka lat jest niemożliwe, no po prostu się nie da, bo rząd nie może przecież produkować pieniędzy.
Ba! Prezes PiS był wówczas nawet dość brutalny i trochę złośliwy, bo zasugerował, że szczególnie kobiety są wyjątkowo cwane i to nie tak, że nie mają siły dłużej pracować, tylko chcą podwójnej wypłaty.
O! Jednak mamy pieniądze na podwójne pensje
Dziś okazuje się, że może jednak nas na to stać. Wszak kampania wyborcza się rozkręca, a w takich czasach wszystko się da. Oto właśnie 7 czerwca Jarosław Kaczyński wspólnie z premierem Morawieckim podpisali w Hucie Stalowa Wola porozumienie z NSZZ „Solidarność” dotyczące emerytur stażowych.
Przypomnę, że emerytury stażowe forsują od lat związkowcy i pomysł polega na tym, by Polacy nie musieli czekać do osiągnięcia ustawowego wieku emerytalnego (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn), ale by mogli przechodzić na emeryturę, kiedy osiągną odpowiedni staż pracy.
Według pomysłu związkowców ten wymagany staż dla kobiet miałby wynosić 35 lat, a dla mężczyzn 40 lat. No i byłby jeden warunek: możesz po tych latach odejść na garnuszek ZUS, o ile uzbierałeś w Zakładzie kapitał wystarczający na wypłatę przynajmniej minimalnego świadczenia.
To dla wielu Polaków oznaczałoby dalszą realną obniżkę wieku emerytalnego. Bo zobaczcie: oferta ta skierowana jest przede wszystkim do osób pracujących fizycznie, które nie traciły lat na studia, ale rozpoczęły pracę w wieku 18 lat. Dla takiej kobiety to oznacza, że mogłaby przejść na emeryturę stażową już w wieku 53 lat zamiast 60, a mężczyzna w wieku 58 lat zamiast 65.
To byłaby istna rewolucja dla 200 tys. Polaków, bo na tyle zasięg reformy szacowała w 2021 r. sama „Solidarność”.
I prezes Kaczyński właśnie powiedział, że „otwiera drzwi” do tej rewolucji. A za nim ideę emerytur stażowych zaczęli lansować w mediach społecznościowych i premier Mateusz Morawiecki, i minister Marlena Maląg.
Co dalej? Ta płyta jest już nieco zdarta
Zwróćcie uwagę, że prezes Kaczyński powiedział jednocześnie, że „to nie jest prosta droga”. Albo się kryguje trochę, żeby jakoś wytłumaczyć się z tego, że zaledwie pół roku temu mówił, że się nie da… albo zleci ekspertom w ZUS liczenie i ci dojdą do wniosku, że ok, jak już musimy wprowadzić emerytury stażowe, to ten staż dla kobiet musi wynosić 42 lata, a dla mężczyzn 47 lat. I wyjdzie na to samo - emerytura osiągnięta w wieku odpowiednio 60 i 65 lat, a obietnica będzie spełniona.
Tak, myślę, że to po prostu kolejna zagrywka, a politycy grają na czas, odgrzewają stare kotlety, żeby zyskać przed październikowymi wyborami, a potem wykręcą związkowców bokiem.
I to nie mój cynizm. Po prostu już tak było. I to co najmniej dwukrotnie. Po raz pierwszy emerytury stażowe obiecywał „Solidarności” Andrzej Duda przed wyborami prezydenckimi w 2015 r. Potem zrobił ten sam numer w 2020 r. - również przed wyborami. I co? I zupełnie nic się w tej sprawie nie wydarzyło.
Ale przecież teraz szef partii i premier podpisali kwity - jest porozumienie na papierze! - powiecie. Buahahahahha - wtedy też było i własnoręcznie podpisywał je prezydent.
Tylko czy trzeci raz ten sam numer przejdzie? To jednak trochę wstyd po raz trzeci coś obiecywać, podpisywać jakieś kwity, a potem się z nich nie wywiązywać. Dlatego właśnie obstawiam, że emerytury stażowe jednak zostaną uchwalone, ale będą zupełnie pustym rozwiązaniem ze względu na wymóg dłuższego stażu pracy niż chcą związkowcy.
ZUS do października coś tam sobie będzie liczył, a raczej udawał, że ciągle liczy, bo to zostało już dawno dokładnie policzone, a po wyborach się ogłosi wyniki tych kalkulacji i nawet uchwali ustawę, żeby wstydu nie było, ale radości pracowników też nie będzie.
Na dowód przypomnę to, co prezydent Duda mówił w kwietniu 2020 r.:
A potem jeszcze, choć już chyba mało kto o tym pamięta, prezydent złożył własny projekt ustawy o emeryturach stażowych. A jakże! Wpłynął on do Sejmu dokładnie 14 grudnia 2021 r. Problem w tym, że słuch po nim zaginął.
Ale ciekawsze, co w nim było, a był proponowany staż pracy dla kobiet w wysokości 39 lat (zamiast 35 jak chce „Solidarność”) i 44 lat dla mężczyzn (zamiast 40 lat proponowanych przez związkowców). To dla kogoś, kto zaraz po osiągnięciu pełnoletności poszedł do pracy, oznacza odpowiednio emeryturę w wieku 57 lat dla kobiet i 62 dla mężczyzn. Trzy lata zysku dla pracowników. Widocznie nadal za dużo, skoro Sejm nie znalazł chwili, żeby tym projektem się zająć.