Polacy zastraszyli bankowców tak, że banki same uciekają od WIBOR-u. I to mimo że ta ucieczka od WIBOR-u jako podstawy oprocentowania kredytu może przynieść bankom stratę. Nieważne. Ważne, żeby klienci nie mieli się do czego przyczepić, bo pozywanie banku do sądu staje się naszym sportem narodowym.
Wiedzieliście, że nadchodzi trzecia fala pozwów przeciwko bankom? Frankowiczów wszyscy znają, potem przyszli kredytobiorcy hipoteczni, którym nie podoba się WIBOR w ich umowach kredytowych, a teraz nastała nowa moda (która dopiero się rozkręca) na pozwy w sprawie kredytów gotówkowych. Jeśli kredytobiorcy wraz ze swoimi prawnikami dopatrzą się w umowie kredytowej jakiegokolwiek naruszenia ustawy o kredycie konsumenckim, która dotyczy pożyczek do wysokości 255 tys. zł, próbują manewru przewidzianego prawem jako sankcja kredytu darmowego. A może chodzić choćby o to, że klient podczas podpisania umowy nie otrzymał wszystkich wymaganych informacji. Albo o podważenie sposobu ustalania oprocentowania.
Niedawno Business Insider pisał, że mowa o 18 mln umów o wartości blisko 200 mld zł. Ale ta skala to tylko potencjał - takich spraw jest mało i najczęściej spór wygrywają ciągle banki. Ale jednak na rynku wrażenie mógł zrobić m.in. niedawny raport giełdowej spółki Votum, która specjalizuje się w reprezentowaniu konsumentów w sporach z instytucjami finansowymi, która w raporcie kwartalnym napisała tak:
Pierwsze miesiące 2024 r. potwierdzają nie tylko zainteresowanie klientów, ale również wskazują, poprzez pierwsze nakazy zapłaty wydane przez sądy, na trafność przyjętej argumentacji prawnej i możliwość prowadzenia spraw z większą dynamiką niż w przypadku kredytów frankowych.
To niezła zachęta dla pozostałych kancelarii prawnych czy odszkodowawczych, by zainteresować się tym kawałkiem tortu.
No i sam fakt, że klienci szukają coraz to nowych frontów walki z bankami, by wykpić się z odsetek, a prawnicy coraz to nowych pól do zarobku, powoduje, że banki w Polsce właściwie mogą się czuć zastraszone.
Lepiej uciekać od WIBOR
Już od jakiegoś czasu ten czy inny przedstawiciel sektora bankowego powtarza, że z biegiem czasu kredyt hipoteczny będzie w Polsce coraz mniej dostępny, bo same potem z nim kłopoty - w sensie prawnym. Od jakiegoś czasu bankowcy mówią, że największym ryzykiem dla nich jest dziś ryzyko prawne, nie finansowe.
No i w końcu zaczęła się ucieczka. „Dziennik Gazeta Prawna” donosi, że właśnie mBank jako jeden z ostatnich dużych banków wycofał WIBOR z umów kredytów konsumenckich - nowych umów, w starych ten wskaźnik zostaje i nikt nie robi tu zamieszania. No i mowa o kredytach dłuższych niż dwa lata, bo na krótszy termin stosuje się zwykle po prostu stałą stopę.
Zarówno mBank, jak i większość tych, którzy zdecydowali się na to samo, zastąpili WIBOR po prostu stopą referencyjna NBP. Dlaczego? Bo jej po prostu nie da się podważyć, tu nikt się do banku nie przyczepi, bo stopę tę ustala Rada Polityki Pieniężnej.
Więcej o sprawach frankowych przeczytacie w tych tekstach:
Droższy kredyt, ale klient nie będzie się czepiał
I ciekawe, że banki decydują się na taki krok, mimo że będą na tym stratne, bo WIBOR jest odrobinę wyższy niż stopa referencyjna NBP, choć od niej zależy i podąża w ślad za nią. Dla klientów te różnice będą bez znaczenia. DGP wylicza, że przy kredycie na trzy lata o wartości 10 tys. zł 1 pp. różnicy w oprocentowaniu przekłada się na niespełna 5 zł różnicy w miesięcznej racie, a różnica pomiędzy WIBOR-em, a stopą NBP jest przecież znacznie mniejsza niż 1 pp.
Ale dla banków, które mają przecież efekt skali, ta różnica będzie już odczuwalna, po prostu zarobią mniej.
Banki uznały, że stopa referencyjna jest bezpieczna z prawnego punktu widzenia. Opieramy się na decyzjach banku centralnego, trudno to podważyć
– mówi DGP ekspert rynku finansowego.
Nie ma więc wątpliwości, że banki uciekły od WIBOR-u ze strachu przed żądnymi krwi klientami.