Prawnicy reprezentujący frankowiczów stosują metody, które o dziwo nie podobają się ani bankom, ani środowiskom frankowym. Okazuje się, że stosują nieczyste sztuczki, by frankowicz przypadkiem nie poszedł na ugodę z bankiem, choćby i dla ich klienta była korzystna. I to tak naprawdę żadna nowość, ale w końcu zabiera się za to UOKiK.
Trzeba było doczekać się w Polsce pełnomocniczki ds. ochrony praw konsumentów przy Ministerstwie Sprawiedliwości, żeby ktoś w rządzie w końcu zajął się kredytami frankowymi. Bo choć powołana przez Adama Bodnara dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska niby, jak wynika z nazwy jej stanowiska, ma troszczyć się o wszystkich konsumentów, to od razu jasno zostało powiedziane, że jej priorytetem są teraz frankowicze.
I oczywiście na jakiekolwiek ustawowe rozwiązania dotyczące kredytów we frankach już za późno. A na tym lista problemów się nie kończy. Szczególnie, że banki nie są jedynym problemem kredytobiorców.
Problem kredytobiorcy mają również ze swoimi sojusznikami, a więc prawnikami i kancelariami odszkodowawczymi, którzy teoretycznie powinni dbać o ich interes. Ale nie zawsze dbają, bo grają do własnej bramki, zamiast do bramki swojego klienta.
Frankowicz ma walczyć do końca, bo prawnik musi zarobić
Problemem są m.in. ugody. Banki starają się unikać kolejnych procesów sądowych i wolą zawrzeć ugodę, która raz na zawsze zamknie sprawę. Kredytobiorcy z kolei wolą iść do sądu, bo tam do ugrania jest więcej. Ale jak już do tego sądu pójdą, banki często występują z lepszą ofertą ugody - to żadna tajemnica.
I część klientów może i miałoby na nie ochotę, żeby nie biegać po sądach przez kilka lat. Ale na drodze stają im ich prawnicy. Serwis prawo.pl pisze o przypadku, w którym frankowiczowi groziła kara w wysokości 50 tys. zł płatna na konto obsługującej go firmy właśnie za to, gdyby zdecydował się skorzystać z ugody, na którą miał ochotę. Przeszło mu i musiał dalej bić się w sądzie.
Co ciekawe, to nie jest nowy proceder, a przodują w nim firmy odszkodowawcze, choć i kancelarie prawne wcale nie muszą mieć w tym zakresie czystego sumienia, i na ten problem zwracały już dawno uwagę obie strony tej wojenki - Związek Banków Polskich i Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu.
Ale dopiero teraz coś może w końcu się ruszy, bo wspomniana pełnomocniczka ds. ochrony praw konsumentów wystąpiła w tej sprawie do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a UOKiK potwierdza serwisowi prawo.pl, że zajął się sprawą i analizuje materiały dostarczone przez pełnomocniczkę. Czego dotyczą te materiały?
Kara tak wysoka, by ugoda stała się niekorzystna
Wiemy, że do pełnomocniczki ds. ochrony praw konsumentów przy Ministerstwie Sprawiedliwości docierały m.in. skargi na pełnomocników procesowych, że w umowach które podsuwali frankowiczom, przewidziane były wynagrodzenia za ugodowe zakończenie sporu z bankiem tak wysokie, żeby owa ugoda stała się ostatecznie najbardziej niekorzystnym dla klienta rozwiązaniem.
Więcej o sprawach frankowych przeczytacie w tych tekstach:
To mogły być wynagrodzenia albo opłaty za konsultacje przy ugodzie, albo wprost nawet kary - wszystkie one, zdaniem pełnomocnika, mogą mieć charakter abuzywny. Poza tym można dyskutować, czy to nie jest złamanie etyki przez prawnika, który w ten sposób wcale nie działa w interesie klienta, tylko że pamiętajmy, że na rynku akurat wcale nie dominują prawnicy czy radcowie prawni, ale spółki niebędące kancelariami adwokackimi lub radcowskimi, więc obowiązują je inne zasady.
Ale jeśli frankowicz uważa, że płaci za obsługę prawną za dużo i już napalił się, że jego umowa z reprezentującą go spółką może zostać podważona, to na ochłodzenie głowy jeszcze, co na ten test myśli UOKiK. A UOKiK o tych wysokich karach za zawarcie ugody generalnie myśli wstępnie tyle, że kwestionować można je wyłącznie wtedy, gdy są niejednoznaczne albo rażąco naruszające interes konsumenta.
Czyli jak? Kara w umowie jest na przykład określona ryczałtowo albo jako procent wartości wypłaconego kredytu, co już w ogóle brzmi niedorzecznie albo w umowie domniemywa się, że jak dojdzie do ugody, to na pewno dzięki staraniom kancelarii, a wcale nie musi przecież tak być.