W ciągu miesiąca bankowcy przedstawią nowy, jeszcze korzystniejszy program masowych ugód dla frankowiczów – zapowiedział ZBP. Będzie hit? „Zapowiedzi bankowców to krzyk rozpaczy, wynikający z bezsilności wobec aktualnego orzecznictwa” – piszą środowiska frankowe, twierdząc, że to nie będzie żaden game changer, bankowcy już się z procesów sądowych nie wykpią.
Od początku zawierania ugód frankowych do końca lutego 2024 r. podpisano 87 tys. takich porozumień - podał na początku kwietnia prezes Związku Banków Polskich. Mało, bo „od początku” znaczy z grubsza od 2021 r. Pomysł na ugody szef Komisji Nadzoru Finansowego przedstawił z końcem 2020 r.
Ryzyko ogromne, a bankowcy założyli ręce
Zresztą koncepcja KNF najpierw spotkała się z umiarkowanym entuzjazmem ze strony banków (nadal tylko część oferuje ten model ugód, część oferuje swoje własne jeszcze mniej korzystne), a potem okazało się, że i frankowicze podchodzą do ugód z jeszcze mniejszym entuzjazmem, bo na tym etapie orzecznictwa wolą iść do sądu i grać o więcej. I zwykle wygrać.
Przypomnę, że na przykład według danych Biura Informacji Kredytowej w I kwartale 2024 r. liczba wyroków i ugód, na mocy których rozwiązano umowy kredytowe wzrosła o 60 proc. r/r. A sądowe orzeczenia unieważniające umowy frankowe stanowiły aż 97 proc. wszystkich rozstrzygnięć.
Z kolei ostatni raport AMRON pokazuje, że odsetek tzw. zagrożonych kredytów frankowych, czyli takich, które po prostu przestały być spłacane, wynosi obecnie już 16 proc. Nie, frankowicze nie mają aż takich problemów ze spłatą, po prostu idą do sądu, a jak złożą pozew, przestają płacić raty. Najciekawsze, jak ten odsetek błyskawicznie rośnie, bo jeszcze pod koniec ubiegłego roku wynosił 12,4 proc., a rok temu 8,6 proc.
No i NBP niezmiennie twierdzi ryzyko prawne związane z portfelem kredytów frankowych pozostaje wciąż najważniejszym ryzykiem dla stabilności finansowej sektora bankowego.
To jeszcze dane Komisji Nadzoru Finansowego, według której na koniec 2023 r. potencjalne straty sektora z tytułu pozwów frankowych mogły sięgnąć nawet 234 mld zł! Żeby zrozumieć, co to znaczy, należy wyjaśnić, że to prawie dwukrotnie więcej niż kapitały własne wszystkich banków w Polsce.
Nic dziwnego, że banki w końcu próbują cokolwiek z tym zrobić.
Jaki jest nowy plan?
Tadeusz Białek, prezes Związku Banków Polskich przyznał właśnie na konferencji prasowej, że sektor pracuje bardzo intensywnie nad nowym, atrakcyjniejszym modelem ugód, by skłonić wiekszą część frankowiczów do rozejmu zamiast batalii sądowej.
Punktem odniesienia jest model z 2020 r. zaproponowany przez KNF, który polega na tym, że kredyt frankowy przeliczany jest tak, jakby od samego początku był kredytem złotowym, czyli całe ryzyko walutowe, które się przecież zmaterializowało, bank bierze na siebie.
Skoro nowy model ma być korzystniejszy, na czym ma polegać ta korzyść? Prezes ZBP jeszcze nie chce zdradzać szczegółów, wszystko ma się stać jasne w ciągu miesiąca, wiadomo jednak, że schemat będzie ten sam - przeliczenie kredytu walutowego jakby był złotowym, a dodatkowym bonusem może być na przykład zredukowanie części pożyczonego kapitału.
Mówiąc inaczej, jak ktoś zaciągnął lata temu kredyt na 300 tys. zł we frankach, dziś, po latach spłacania saldo jego zadłużenia w przeliczeniu na złote może wynosić nawet więcej, powiedzmy 400 tys. zł. Ugoda powoduje, że bank przelicza, ile dotąd kredytobiorca spłacił bankowi w ratach, przelicza, ile powinien, gdyby kredyt został zaciągnięty w polskiej walucie i odejmuje od tego spłacane we frankach raty. Wychodzi, powiedzmy, 150 tys. zł zamiast 400.
Zakładam, że redukcja części kapitału, która ma być nowym bonusem, może polegać na tym, że bank odpuszcza na przykład 50 tys. zł, odliczając je od kwoty 300 tys. zł i przelicza, jakby wyglądał kredyt złotowy zaciągnięty niegdyś na 250 a nie 300 tys. zł.
Albo po kalkulacji na bazie 300 tys. zł zadłużenia, od tego, co zostaje jeszcze kredytobiorcy do spłaty odlicza „rabat” w wysokości np. 20 proc.
Tego jeszcze zupełnie nie wiemy, dowiemy się w ciągu miesiąca.
Więcej o sprawach frankowych przeczytacie w tych tekstach:
Krzyk rozpaczy bankowców
A tymczasem frankowiczów to nie porwało i nie wygląda, jakby czekali na te informacje z zapartym tchem. Serwis internetowy franknews.pl, który należy traktować jak głos frankowego środowiska, pisze w reakcji na te wieści z ZBP, że wcale nie należy spodziewać się wielkiej ugodowej rewolucji, a komunikat ZBP należy poczytywać jako zagranie czysto PR-owe, wynikające z bezsilności wobec skrajnie prokonsumenckiego orzecznictwa sądów i TSUE.
Ba! Według frankowiczów to krzyk rozpaczy bankowców wynikający z bezsilności. I właściwie tego należało się spodziewać, że banki w końcu zaczną zmieniać założenia swoich programów ugodowych.
„Do podjęcia tej decyzji potrzebowały wprawdzie kilkunastu wyroków TSUE, 99 proc. prawomocnie przegrywanych spraw oraz dużej uchwały frankowej, trzeba jednak docenić fakt, że w końcu wyciągnęły wnioski z otoczenia prawnego i postanowiły uczynić krok ku załagodzeniu frankowego konfliktu.”
- pisze franknews.pl
I dodaje, że dziś:
„Banki nie mają już „straszaków”, które zniechęcałyby frankowiczów do składania pozwów. Prościej ujmując, muszą schować kij i wyjąć marchewkę.”