Rząd chce odchodzić od węgla. Ten plan ma sporo dziur, będzie nerwowo
Z jednej strony rząd nawija makaron na uszy górnikom i ciągle obiecuje im notyfikację umowy społecznej przez Komisję Europejską. Z drugiej strony zarówno w Polityce Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040), jak i w Krajowym Planie na rzecz Energii i Klimatu (KPEiK) zakłada stopniowe odchodzenia od węgla. Co na to związkowcy? Już biją na alarm, bo rodzima energetyka, tak jak miało to miejsce dwa lata temu, znowu nie chce polskiego węgla. I przez to kopalniane zwały mają być już w 60 proc. wypełnione.
Rząd skierował do prekonsultacji projekt aktualizacji PEP2040 i KPEiK. Kierunek zmian jest oczywisty: ma być w kolejnych latach coraz więcej OZE i jednocześnie coraz mniej węgla. W międzyczasie pomóc nam ma energetyka jądrowa. Do tego doszłyby też nowe moce gazowe. Ekspercka Rada ds. Bezpieczeństwa Energetycznego i Klimatu ogólnie pochwala zaproponowany trend, ale czepia się konkretnych szczegółów. Rząd na przykład zakłada, że w kolejnych latach będziemy świadkami spadku cen węgla, chociaż nasze rodzime wydobycie jest jednak z roku na roku coraz droższe. Podobnie potraktowano w obu dokumentach ceny emisji CO2. Zakładamy, że wyemitowanie tony dwutlenku węgla będzie kosztować 80 euro zarówno w 2025 r. jak i w 2030 r. Tymczasem dostępne analizy wskazują, że ceny uprawnień do emisji CO2 mogą podskoczyć nawet do 150–200 euro już w 2030 r. Rada krytycznie ocenia także zbyt optymistyczne, jej zdaniem, założenia dotyczące kosztów i tempa rozwoju energetyki jądrowej w naszym kraju.
Rozumiejąc strategiczny wybór oparcia polskiego miksu w długim terminie na kombinacji OZE i energetyki jądrowej – ale także analizując zwłaszcza tempo i koszty realizacji ostatnich projektów jądrowych oddawanych do eksploatacji w Europie oraz stopień zaawansowania inwestycji w Polsce – założenia te mogą być zbyt optymistyczne - czytamy w stanowisku Rady.
Do tego dochodzą dodatkowo mało optymistyczne założenia projektu w zakresie tempa rozwoju magazynów energii: tylko 2,5 GW magazynów w 2030 r. i raptem 5 GW w 2040 r.
Niedostateczna moc magazynów energii będzie skutkować nieracjonalnym ograniczeniem odbioru energii ze źródeł fotowoltaicznych i z farm wiatrowych - ostrzegają eksperci.
Węgiel spadnie z tronu jeszcze w tej dekadzie
Rządowy plan - rozpisany w PEP2040 i KPEiK - zakłada również systematyczne odchodzenie od węgla. I mimo że podpisana ponad dwa lata temu umowa społeczna z górnikami (którą musi jeszcze notyfikować KE, bo tak wcześniej ustalili związkowcy i rząd) zakłada zamknięcie ostatniej kopalni w 2049 r., to zgodnie z planem rządu źródła węglowe mają już w 2030 r. pracować co najwyżej jedną trzecią czasu jako źródła podszczytowe. W 2040 r. te źródła węglowe mają pracować już tylko 20 proc. czasu. Jednocześnie w tym czasie w siłę ma rosnąć OZE: ok. 50 GW w 2030 r. i ok. 88 GW w 2040 r. (z czego połowa ma pochodzić z energii słonecznej). Do tego dochodzi jeszcze 18 GW mocy z wiatrowych farm morskich i ok. 20 GW z tych lądowych - do 2040 r.
Rządowe dokumenty zakładają również modernizację bloków węglowych klasy 200 MW. W eksploatacji pozostaje 47 jednostek: 38 na węgiel kamienny i 9 na węgiel brunatny. Do końca tego roku sześć z nich ma być wycofana z eksploatacji, a w latach 2023–2024 - kolejnych siedem. Warto też zauważyć, że obecnie 39 z tych bloków ma podpisane kontrakty mocowe, ale dla 29 z nich kończą się one po 2025 r.
Nie jest jasne czy NABE – nowy podmiot docelowy przejmujący aktywa węglowe od spółek – będzie w stanie przeprowadzić te inwestycje, które są odkładane przez obecnych właścicieli - zwraca uwagę Rada.
Związkowcy odchodzenie od polskiego węgla widzą już tu i teraz
Co na to górnicy? Wcale nie jest tak, że rząd skutecznie im zamydlił oczy i ci tak po prawdzie nie widzą, co się dzieje. Bo węgiel z Polski znowu staje się surowcem, którego nikt nie chce. Energetyka krajowa zaczyna odmawiać odbioru opału z PGG czy z Tauron Wydobycie.
Sytuacja zmierza ku temu, co mieliśmy dwa lata temu. Znowu przyjedzie Sasin i powie, że trzeba natychmiast zamknąć sześć kopalń, bo nie ma co robić z polskim węglem - twierdzi Bogusław Ziętek, szef WZZ Sierpień 80 w rozmowie z Radiem Piekary.
Co w takim razie palą polskie elektrownie, jak nie węgiel z polskich kopalni? Związkowcy twierdzą, że węgiel z importu.
Rok temu minister Anna Moskwa sprowadziła do Polski około 20 mln ton błota. I z tego zostało nam jeszcze 12 mln ton błota, z którym coś trzeba robić. I energetyka spala to drogie błoto, eliminując z rynku polski węgiel - twierdzi Ziętek.
Przewodniczący Sierpnia '80 szacuje, że obecnie na przykopalnianych zwałach jest ok. 60 proc. wypełnienia. I przekonuje, że jak energetyka nie zacznie w końcu odbierać polskiego węgla, to za 2–3 miesiące te zwały będą już pełne.