Niebo spowije mgła, a zachody słońca będą ciemnopomarańczowe. Trująca chmura z Kanady dotarła do Europy
Chociaż w czasie pandemii emisje dwutlenku węgla ostro wyhamowały, to od pewnego czasu wydaje się, jakby bardzo chciały nadrobić ten stracony czas. Nic więc dziwnego, że już w 2022 r. z wynikiem 37,5 mld ton pobito dotychczasowy, niechlubny rekord. A najbliższe tygodnie mogą być dla Europy pod tym względem wyjątkowo uciążliwe. Bo dym z kanadyjskich pożarów powoli pokonuje Atlantyk i wdziera się w nasz kontynent, co już w niektórych rejonach Europy widać gołym okiem.
Patrząc na wykres emisji CO2, widać bardzo wyraźnie, że w ostatnich dziesięcioleciach ze spadkami mieliśmy do czynienia tak po prawdzie tylko trzy razy: przy okazji upadku Związku Radzieckiego (minus 3,1 proc.), kryzysu finansowego z 2008 r. (minus 1,4 proc.) oraz w czasie pandemii COVID-19 (minus 5,2 proc.). Za każdym razem po takich potknięciach jednak bardzo szybko wracamy na tradycje tory. I w 2022 r. wcale nie było inaczej: emisje CO2 wzrosły o 1 proc. względem tych z 2021 r. Najbardziej spuchły emisje z ropy (o 2,2 proc.) i z węgla (o 1 proc.), a spadły z cementu (o 1,6 proc.) i z gazu (o 0.2 proc.). Niestety, wychodzi na to, że obecne pożary na dużych obszarach wschodniej i zachodniej Kanady uwolniły aż 160 mln t CO2. To w przybliżeniu wynik równoważny rocznej emisji dwutlenku węgla w Indonezji w wyniku spalania paliw kopalnych. I ta chmura dymu właśnie dociera do Europy.
Emisje z tych pożarów są obecnie największymi rocznymi emisjami dla Kanady w ciągu 21 lat naszego zbioru danych - ostrzega Copernicus Atmosphere Monitoring Service (CAMS).
CAMS szacuje, że szalejące w Kanadzie pożary uwolniły więcej ocieplającego planetę dwutlenku węgla w ciągu pierwszych sześciu miesięcy 2023 r. niż w jakimkolwiek pełnym roku w historii.
Emisja CO2 z Kanady zasłoni europejskie niebo
To bezsprzecznie najgorszy sezon pożarów w historii Kanady. Płonie w sumie ok. 76 tys. kilometrów kwadratowych wschodniej i zachodniej części kraju. Jak przekonuje Kanadyjskie Międzyagencyjne Centrum Pożarów Lasów: to już więcej niż łączny obszar spalony w 2016, 2019, 2020 i 2022 r. Dym z tych pożarów, wiążący się z wyższym odsetkiem zawałów serca, udarów mózgu i chorobami układu oddechowego, dotarł już m.in. do Nowego Jorku czy Toronto. Teraz ta trująca chmura przekroczyła północy Atlantyk i kieruje się w stronę Europy. Mark Parrington, starszy naukowiec z CAMS, przewiduje, że przez to nad niektórymi krajami europejskimi niebo stanie się zamglone, a zachody słońca przybiorą barwę ciemnopomarańczową.
Może to też mieć wpływ na samą jakość powietrza. Chociaż specjaliści z CAMS przewidują, że kanadyjski dym pozostanie wyżej w atmosferze i jest szansa na to, że nie wpłynie na to, czym oddychamy. Ale niedawno amerykańska Agencja Ochrony Środowiska sklasyfikowała zadymione powietrze w Chicago jako niezdrowe. Jednocześnie wzywano młodych ludzi, osoby starsze i mieszkańców z problemami zdrowotnymi do spędzania większej ilości czasu w pomieszczeniach.
Transport dymu na duże odległości, taki jak ten epizod, zwykle występuje na wyższych wysokościach, gdzie czas życia zanieczyszczeń powietrza w atmosferze jest dłuższy - przyznaje CAMS.
Emisje jeszcze nigdy nie były tak drogie
Tymczasem w połowie lutego 2023 r. cena emisji CO2 w unijnym systemie handlu EU ETS pierwszy raz od jego utworzenia w 2005 r. przekroczyła granicę 100 euro. Tak drogo nie było jeszcze nigdy wcześniej. Stało się tak za sprawą po pierwsze gospodarczego odbicia po pandemii koronawirusa, a po drugie przez wywołaną przez Rosję wojnę na Ukrainie. Inna sprawa, że EU ETS mocno zyskał w 2021 r. Zwiększono wtedy cel klimatyczni i ustalono, żeby limit emisji zmniejszyć o 62 proc. w 2030 r. - w porównaniu z 2005 r. Uzgodniono również stopniowe wycofywanie bezpłatnej alokacji uprawnień, zastępując ją do 2034 r. mechanizmem dostosowania cen na granicach z uwzględnieniem emisji dwutlenku węgla. Obecnie wyemitowanie jednej tony CO23 kosztuje więcej niż 88 euro.