Znienawidzicie węgiel do reszty. Przed nami burzliwy rozwód
Górnicy cały czas w rozmowach z rządem upierają się przy podpisanej ponad trzy lata temu umowie społecznej, która zakłada, że w Polsce węgiel będzie wydobywany do 2049 r. Tymczasem coraz więcej ekspertów mówi wprost: tak długo z czarnym złotem nie przetrwamy, trzeba stawiać na przyspieszenie odchodzenia. Teraz trzy grosze dorzuca Aleksander Śniegocki, prezes Instytutu Reform, który przypomina o terminie całkowitego wycofania węgla z ogrzewania budynków.
Chociaż w Polsce system handlu emisjami ETS wskazywany jest na głównego winnego, jeżeli chodzi o coraz droższy węgiel z polskich kopalni, to da nam popalić w tym względzie dopiero system ETS2, który zacznie obowiązywać już w 2027 r. i będzie brać pod uwagę emisyjność naszych mieszkań i domów. W efekcie przed palącymi w domach gazem i węglem znacznie piętrzyć się coraz bardziej stroma, finansowa górka.
Rachunki na ogrzewanie pójdą ostro w górę. Zdecydowanie droższy ma być sam węgiel. Już teraz mówi się o osłonowych działaniach rządu. Ale najlepszą receptą będzie realizacja wcześniejszych ustaleń. Już poprzedni rząd Mateusza Morawieckiego ustalił, że koniec ogrzewania budynków z węgla w miastach nastąpi już w 2030 r. a na wsi – dekadę później, w 2040 r. Ale chyba nasza dekarbonizacja przyspieszy.
Jeszcze przed szokiem surowcowym, który pojawił się na początku tej dekady, planowaliśmy wyeliminować węgiel jako źródło ogrzewania z polskich budynków. Z tej perspektywy prognozy dotyczące kosztów ogrzewania węglem w 2040 r. są czysto teoretyczne. Do tego czasu większość, jeśli nie wszystkie budynki w Polsce, odejdą od węgla – stwierdził w rozmowie z Onetem Aleksander Śniegocki, prezes Instytut Reform.
Jego zdaniem przez rosnące ceny węgla ostatnie źródła ogrzewania węglem będą wycofane w latach trzydziestych XXI wieku.
Węgiel drożeje wtedy, kiedy puchnie cena emisji
Jednocześnie na cenę węgla wpływa coraz więcej elementów. To nie tylko kwestie importowe i sytuacja na rynku globalnym. Sporo namiesza system ETS2, przez który węgiel będzie po prostu droższy.
Nie tak dawno ceny węgla dla gospodarstw domowych wzrosły z 1000 do 2500 zł za tonę. Dopiero ostatnio ustabilizowały się na poziomie 1300–1500 zł za tonę – przypomina szef Instytutu Reform.
Jesienią 2022 r., kiedy Europę paraliżował kryzys energetyczny, tona ekogroszku potrafiła kosztować nawet 5000 zł. Teraz trzeba się postarać, żeby znaleźć oferty w okolicach 1500 zł. W sklepie PGG (nie licząc promocji do końca września) za najdroższy opał (groszek Karolinka) trzeba zapłacić 1750 zł. Ale o takich stawkach szybko zapomnimy po wejściu ETS2, w którym ceny uprawnień mają być zdecydowanie wyższe niż to zakładano.
Więcej o węglu przeczytasz na Spider’s Web:
Dlatego na poziomie unijnym warto rozważyć wzmocnienie mechanizmu kontroli cen uprawnień, aby uniknąć gwałtownych wzrostów. Takie skoki mogą być bardzo problematyczne, szczególnie dla Polski. W naszym przypadku wpływ cen uprawnień ETS2 na gospodarstwa domowe jest większy niż w innych krajach – przekonuje Aleksander Śniegocki.
Szef Instytutu Reform twierdzi, że w Polsce każda podwyżka ceny uprawnień do emisji o 1 euro przełoży się na podwyżkę ceny węgla o ok. 10 zł.
Coraz mniej krajowego węgla
Jak podkreśla, system handlu ETS2 to tylko jeden z instrumentów polityki klimatycznej UE, której podstawowym celem jest osiągnięcie w 2050 r. neutralności klimatycznej, a także uniezależnienie krajów członkowskich od importu paliw kopalnych. A z tym u nas nie jest najlepiej. Po rekordowym 2022 r., kiedy z zagranicy sprowadziliśmy aż 20,2 mln t węgla. w 2023 r. przyszedł spadek do 16,9 mln t. Ale ciągle to całkiem sporo w porównaniu do 12,5 mln t czarnego złota zaimportowanego w 2021 r.
Krajowego węgla jest coraz mniej. W tym roku miesięczne wydobycie węgla powyżej 4 mln t zdarzyło się tylko raz: w styczniu (4,12 mln t). Tak źle do tej pory jeszcze nie było. Dość powiedzieć, że przed 2010 r. miesięczna produkcja węgla poniżej 6 mln t zdarzała się sporadycznie. A od drugiej połowy 2018 r. coraz częściej byliśmy już poniżej 5 mln t. Do tej pory najgorszy wynik padł w maju 2020 r. (tylko 3,19 mln t wyprodukowanego węgla w miesiąc), drugi najgorszy wynik w historii polskiego górnictwa jest z maja 2024 r. (3,31 mln t), a trzeci z czerwca 2024 r. (3,33 mln t).