Z Elektrowni Ostrołęka wyparowały miliardy. NIK o największej klapie polskiej energetyki
Dla rządu Beaty Szydło węglowa Elektrownia Ostrołęka miała być odpowiedzią na kłopoty polskiego górnictwa. Zamiast tego stała się finansową studnią bez dna. Teraz przeprowadzona kontrola wykazuje inne nieprawidłowości. NIK przygotowuje zawiadomienie do prokuratury.

Zaplanowane na październik 2015 wybory parlamentarne odbywały się w wyjątkowych okolicznościach gospodarczych. Swoją historię kończyła Kompania Węglowa, którą z dołka finansowego starał się jeszcze wyciągnąć rząd Ewy Kopacz, rzecz jasna jak zwykle pieniędzmi podatników. Koniec końców nic z tego nie wyszło i kolejny rząd - już ze sterami w rękach Beaty Szydło - powołał w miejsce zadłużonej po uszy Kompanii - Polską Grupę Górniczą. Dlatego walka wyborcza sprzed dekady opierała się sporo na węglu i gospodarce. A Elektrownia Ostrołęka była dla PiS koronnym przykładem, jak można dalej stawiać na węgiel i jednocześnie dbać o krajową gospodarkę. Ostatecznie te plany przepadły. A teraz wychodzą kolejne nieprawidłowości przy okazji tej inwestycji.
Działania zarządu spółki Elektrownia Ostrołęka związane z wycofaniem się z budowy bloku węglowego Ostrołęka C i z rozliczeniem przerwanej inwestycji były nielegalne (niezgodne z warunkami zawartego kontraktu) i niegospodarne - wynika z kontroli przeprowadzonej przez NIK.
Elektrownia Ostrołęka: wątpliwe rozliczenie inwestycji
NIK stwierdza, że wbrew interesowi spółki zarząd Elektrowni Ostrołęka zaakceptował i pokrył roszczenia głównego wykonawcy projektu w wysokości ponad 958 mln zł netto, mimo że nie zweryfikował ani ich zasadności, ani wysokości. Zdaniem inspektorów stało się tak, żeby jak najszybciej rozliczyć tę inwestycję i ruszyć od razu z nową: budową bloku parowo-gazowego, w którym do produkcji energii elektrycznej zamiast węgla ma być wykorzystywany gaz ziemny.
Kontrola pokazała także, że zarząd spółki wprowadził w błąd inwestorów, czyli firmy Enea i Energa (mające po 50 proc. udziałów w Elektrowni Ostrołęka), przekazując im niepełne, a także nieprawdziwe informacje na temat przebiegu rozliczenia i zakończenia inwestycji Ostrołęka C - ustaliła NIK.
Więcej o Elektrowni Ostrołęka przeczytasz w Bizblog:
Jeszcze w listopadzie 2020 r. dwóch wiceprezesów zarządu spółki Enea wystąpiło do ówczesnego ministra koordynatora służb specjalnych z wnioskiem o objęcie procesu rozliczeń inwestycji osłoną antykorupcyjną. Ale wtedy rząd to zbagatelizował.
Zarząd zgodził się na przyjęcie niekorzystnych dla spółki rozwiązań, mimo że miał świadomość trudności i problemów związanych z jakością przekazywanej mu dokumentacji projektowej. Odstąpił także od zawartych w kontrakcie możliwości naliczenia kar związanych z naruszeniami umowy - przekonuje NIK.
NIK do prokuratury o podejrzeniu popełnienie przestępstwa
To nie pierwszy raz, kiedy inspektorzy NIK przyglądają się Elektrowni Ostrołęka. Dwie wcześniejsze kontrole miały miejsce w 2020 r. i 2021 r. W obu przypadkach skończyło się negatywną ocenę, wskazującą na bezpowrotną utratę ponad 1,3 mld zł. A jak będzie teraz?
W związku z ustaleniami kontroli NIK przygotowuje zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa polegającego na wyrządzeniu znacznej szkody majątkowej spółce Elektrownia Ostrołęka przez członków jej zarządu w związku z niedopełnieniem przez nich obowiązków - informuje NIK.
Ówczesnemu zarządowi Elektrowni Ostrołęka zarzuca się m.in. złamanie zapisów kontraktu i przyjęcie, wbrew interesom spółki, takich zasad rozliczenia roszczeń generalnego wykonawcy, które doprowadziły do strat w majątku spółki; przedstawienie dokumentu zawierającego nieprawdziwe i niepełne informacje o przebiegu rozliczeń oraz zakończeniu inwestycji Ostrołęka C, a także odstąpienie przez zarząd spółki od możliwości zastosowania w odniesieniu do rozliczenia roszczeń zasad przewidzianych kontraktem oraz nieopracowanie i nieprzyjęcie nowych procedur dotyczących czynności nadzorczych i kontrolnych, które powinny być podjęte w związku z zakończeniem projektu.