Uparta jak Polska. Znowu będziemy w ogonie Europy
Coraz częściej kryzys energetyczny i wywołana przez Rosję wojna na Ukrainie powodują w krajach europejskich zmianę dotychczasowej strategii energetycznej. Ewidentnie paliwa kopalne ustępują miejsca odnawialnym źródłom energii, co ma też przy okazji zdewastować finansowo Rosję. Polska za to wydaje się stać uparcie przy swoim. Najnowsze informacje o inwestycjach PGNiG tylko to potwierdzają.
Już 19 europejskich rządów zwiększyło w ostatnim czasie swoje ambicje w zakresie dekarbonizacji - wynika ze wspólnego raportu Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) oraz think tanku Ember. Głównym pretekstem do odwrotu od paliw kopalnych jest agresja Rosji na Ukrainie, która jest też ich głównym eksporterem. Nieprzypadkowo przecież najbardziej dotkliwe sankcje UE wycelowane są właśnie w węgiel i ropę, a gaz ziemny jeszcze czeka na swoją kolej.
Na tym zresztą opera się europejska strategia REPowerEU, która w pierwszej kolejności polega na większym wykorzystaniu odnawialnych źródeł energii, mobilizacji oszczędności energii oraz dywersyfikacji źródeł energii.
A co z Polską? Paliwa kopalne zostają z nami na dłużej
Przez chwilę mogło się wydawać, że tym samym tropem podąży Polska. Wszak wicepremier i szef aktywów państwowych Jacek Sasin w trakcie Światowego Forum Ekonomicznego w Davos stwierdził, że wcześniej polski rząd brał pod uwagę gaz ziemny jako paliwo przejściowe, ale to już nie jest dobry pomysł. I lepiej bezpośrednio przejść od węgla na odnawialne źródła i energię jądrową. Później doprecyzował, że to wcale nie oznacza rezygnacji z inwestycji gazowych.
Jednocześnie minister aktywów państwowych oznajmił, że z węglem za szybko z pewnością też się nie rozstaniemy. I z tego względu trzeba zmienić wcześniej ustalony harmonogram wygaszania kopalni, który ma być opóźniony i dodatkowo zacząć się kilka lat później. Teraz z kolei związanie z ropą i gazem na dłużej potwierdza też PGNiG.
PGNiG celuje w wydobycie ropy i gazu
PGNiG rzadko patrzy w stronę OZE. Spółka zdecydowanie bardziej woli paliwa kopalne. Robi co może, żeby zadbać o pełną przepustowość rurociągu Baltic Pipe, który raz na zawsze ma nas uwolnić od gazu z Rosji. Wydobycie krajowe, jak zapewnia PGNiG, utrzymuje się na stabilnym poziomie, zapewniającym pokrycie ponad 20 proc. popytu na gaz w Polsce. Teraz z kolei firma informuje o nowych inwestycjach w kopalnie ropy naftowej i gazu ziemnego w Lubiatowie i Dębnie. PGNiG wyda na to 700 mln zł.
Iwona Waksmundzka-Olejniczak, prezes PGNiG S.A., nie ukrywa, że rozwój krajowego wydobycia ropy i gazu to jeden z priorytetów spółki. Dzięki tym inwestycjom będzie można wydobyć dodatkowe 440 tys. ton ropy naftowej. Wydobycie gazu zaś wyniesie ok. 80 mln m sześc. surowca rocznie, w przeliczeniu na gaz wysokometanowy.
Inwestycja w kopalnie nawet na 20 lat
PGNiG nie ukrywa też, że ta inwestycja w paliwa kopalne jest na lata. Planowane prace mają wydłużyć życie kopalni ropy i gazu od 15 do nawet 20 lat. To zapewnić ma nie tylko bezpieczeństwo energetyczne na odpowiednim poziomie, ale też zachowa wiele miejsc pracy i zadba o solidne dochody samorządów terytorialnych.
Tymczasem raport think tanku Carbon Tracker z tego roku bardzo surowo ocenia budowę nowego bloku gazowo-parowego w Elektrowni Ostrołęka. Przypomnijmy, że wstrzymanie prac związanych z budową bloku węglowego przyniosło straty na poziomie 1,3 mld zł. Tak to wyliczyła NIK. Teraz wychodzi na to, że nowe moce gazowe w Ostrołęce będą musiały być wspierane przez rynek mocy, czyli przez wszystkich odbiorców. Tylko dla Elektrowni Ostrołęka potrzeba ponad 1,2 mld dol. Aktywiści klimatyczni z kolei podkreślają, że dzięki tej inwestycji tylko pogłębimy swoje uzależnienie od gazu. Ostrołęka bowiem posiada zakontraktowane moce na 17 lat, począwszy od 2026 r. Czyli podobnie jak w przypadku kopalni PGNiG, to inwestycja na najbliższe co najmniej dwie dekady.