Transformacja energetyczna Polski. Rząd nagle zmienił zdanie, gaz ziemny wypadł z łask
Rząd Zjednoczonej Prawicy miał od dawna pomysł na transformację energetyczną. Gaz ziemny miał być paliwem przejściowym po zamknięciu kopalń. Wywołana przez Rosję wojna w Ukrainie dobitnie pokazała, że to nie był dobry pomysł. Właśnie przyznał to wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Sytuacja Polski, jeżeli chodzi o gaz ziemny, nawet w kontekście zakręcenia kurka przez Gazprom i zerwania porozumienia z Rosją, jest znakomita. Obecnie - jak wykazują to dane Aggregated Gas Storage Inventory - mamy najbardziej wypełnione magazyny gazu w UE, na poziomie prawie 92 proc. Za nami plasuje się Portugalia (90,11 proc.) i Hiszpania (65,76 proc.). Po drugiej stronie tego zestawienia znajduje się Szwecja (6,57 proc.), Bułgaria (20,7 proc.) i Chorwacja (20,85). Średnia UE wynosi 43,21 proc.
Dla odmiany, średnie wypełnienie magazynów gazu w krajach poza UE to już tylko 18,93 proc. W Ukrainie zapasy gazu wynoszą tylko 16,14 proc. Dodatkowo w październiku ma być uruchomiony gazociąg Baltic Pipe, który ma pełną przepustowość uzyskać już w styczniu 2023 r. W ten sposób ziszczą się plan rządu, żeby surowcem przejściowym w procesie dekarbonizacji był właśnie gaz ziemny.
Tylko że wojna w Ukrainie wywróciła dotychczasowy energetyczny stolik do góry nogami. I wcześniejsze ustalenia też. Na tyle, że nawet Polska może zmienić swoje dotychczasowe plany.
Gaz ziemny jednak jest passe? Rząd zmienia zdanie
Polski rząd nie krył zadowolenia, jak okazało się, że w projekcie taksonomii UE - wbrew opiniom ekspertów klimatycznych - gaz ziemny (który jednak jest paliwem kopalnym) potraktowano jako paliwo zrównoważone. Teraz wychodzi na jaw, że bardzo na tym zależało też Rosji. Greenpeace France ustalił, że Gazprom, Rosatom i Łukoil prowadziły kampanię na rzecz gazu i energii jądrowej, aby w ten sposób uzyskać etykietę zrównoważonego rozwoju UE, wzmacniając geopolityczną potęgę Putina i czyniąc Brukselę zależną od rosyjskiej energii przez kolejne dziesięciolecia. I to Polsce nie przeszkadzało. Do dziś.
I rząd ma jak najszybciej pójść tą drogą, chroniąc w pierwszej kolejności nasze bezpieczeństwo energetyczne. O nie powinien dbać m.in. koncern paliwowo-energetyczny, który powstanie przez fuzję podmiotów państwowych: Orlen, Lotos i PGNiG. Wtedy Polska będzie mogła też zadbać, jak przekonuje wicepremier Sasin, o bezpieczeństwo energetyczne innych państw regionu.
Elektrownia Ostrołęka znowu ma pecha?
Czy takie słowa wicepremiera Jacka Sasina oznaczają też kolejną zmianę rządowych planów względem Elektrowni Ostrołęka? Przypomnijmy: kilka lat temu, przy okazji walki prezydenta Dudy o reelekcję, ówczesna premie Beata Szydło i minister energii Krzysztof Tchórzewski przekonywali, że dla bezpieczeństwa energetycznego Polski nowy blok węglowy w Elektrowni Ostrołęka jest niezbędny. Potem też premier Mateusz Morawiecki bił się w piersi i zarzekał, że dzięki tej inwestycji uda się poprawić bilans energetyczny Polski w ciągu najbliższych 10 lat. Budowa bloku węglowego w Ostrołęce miała pochłonąć od 5 do 7 mld zł.
Po rozstrzygnięciach politycznych, na których potrzeby była taka narracja rządzących, szybko okazało się, że węglowa Ostrołęka po prostu się nie opłaca. Zwłaszcza w dobie ogłaszania przez Brukselę Zielonego Ładu i wariujących cen emisji CO2. Koniec końców w marcu 2021 r. rozpoczęto rozbiórkę bloku węglowego w Elektrowni Ostrołęka. Tylko te prace kosztowały ok. 1,5 mld zł. Szybko pojawił się jednak nowy pomysł, żeby miejsce węgla zajął blok gazowy - o mocy 745 MW. Józef Węgrecki, członek zarządu PKN Orlen, przekonywał, że ta inwestycja ma być o połowę tańsza od tej węglowej i pochłonie w sumie jakieś 3,3-3,5 mld zł. Na jej potrzeby opracowano też projekt magazynowania dwutlenku węgla – nie w kawernach, a w złożach.
Teraz jednak, przy takich słowach o gazie wicepremiera Sasina, nie wiadomo, czy te plany jeszcze obowiązują i gazowa inwestycja w Elektrowni Ostrołęka będzie kontynuowana. Jej przerwanie, tak jak w przypadku rozbiórki bloku węglowego, będzie oznaczać kolejne straty dla Skarbu Państwa.