Od wielu lat przybywający do uzdrowisk płacą tzw. opłatę klimatyczną. Przede wszystkim za to, że mogą regenerować się na łonie natury i oddychać czystym powietrzem. Tylko że z tą jakością powietrza w ostatnich latach, kiedy całą Polskę dusi smog, jest fatalnie. Teraz wskazuje na to też najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli (NIK), w którym padają wprost zarzuty do włodarzy naszych kurortów, że nie zadbali odpowiednio o jakość powietrze, czym wystawiają zdrowie kuracjuszy na szwank.
W 2020 r. Rabka-Zdrój uplasowała się na 5. miejscu w rankingu Polskiego Alarmu Smogowego wśród miast z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem. W 2021 r. te kurort plasowany był w tym zestawieniu na 8. miejscu. Tylko w 2020 r. w Goczałkowicach-Zdrój było aż 69 dni smogowych, przy normie na poziomie 35 dni. I tak ta karuzela kręci się kolejny rok: w uzdrowiskach powietrze jest fatalnej jakości, co nikomu jednak nie przeszkadza kosić opłaty klimatycznej. Zwraca uwagę na to także najnowszy raport NIK, z którego wynika, że w latach 2018–2022 w skontrolowanych sześciu gminach uzdrowiskowych nie podjęto wystarczających działań na rzecz redukcji niskiej emisji. A teraz jest jeszcze gorzej.
Na etapie potwierdzania statusu 12 uzdrowisk wybranych do analizy, zbagatelizowano problem zanieczyszczonego powietrza, co mogło mieć negatywny wpływ na zdrowie kuracjuszy, zwłaszcza tych o podwyższonym ryzyku zachorowalności, m.in. dla osób z chorobami układu oddechowego lub krążenia, a także seniorów i dzieci - ustaliła NIK.
Uzdrowiska koszą pieniądze za brudne powietrze
NIK przy tej okazji przypomina, że uzdrowisko to obszar, który w świetle obowiązującego prawa powinien spełniać konkretne wymogi, by na jego terenie było prowadzone lecznictwo uzdrowiskowe. Status zaś uzdrowiska może być nadany obszarowi, który spełnia łącznie pięć warunków, a dwa z nich to klimat o właściwościach leczniczych oraz odpowiednie wymagania w stosunku do środowiska i należy uwzględnić m.in. zanieczyszczenie powietrza. Okazuje się, ze samorządowcy z badanych kurortów ten aspekt całkowicie zbagatelizowali.
Poszerzona analiza dokumentacji dla 12 uzdrowisk wykazała, że żadne z nich faktycznie nie spełniało wszystkich wymagań dotyczących stanu sanitarnego powietrza, a mimo to Minister Zdrowia potwierdził ich status bez żadnych zastrzeżeń - akcentuje NIK.
Przy okazji dostaje się też Instytutowi Meteorologii i Gospodarki Wodnej Państwowy Instytut Badawczy (IMGW-PIB), który swego czasu formułował opinię dotyczącą właściwości leczniczych klimatu i możliwości ich wykorzystania w lecznictwie uzdrowiskowym.
Instytut niezgodnie z przepisami przyjął definicję naukową klimatu, która wg niego w ogóle nie uwzględniała kwestii zanieczyszczenia powietrza - informuje NIK.
Przekroczenia norm jakości powietrza o nawet ponad 1000 proc.
Wśród skontrolowanych przez NIK gmin uzdrowiskowych znalazły się: Ciechocinek, Inowrocław, Jelenia Góra (uzdrowisko Cieplice), Szczawno-Zdrój, Kudowa-Zdrój, Polanica-Zdrój, Ustroń, Goczałkowice-Zdrój, Szczawnica, Rabka-Zdrój, Kraków (uzdrowisko Swoszowice) oraz Busko-Zdrój.
Przekroczenia stężeń dobowych PM10 występowały (lub mogły wystąpić – modelowanie matematyczne) w 11 z 12 uzdrowisk, których dokumentację objęto analizą - stwierdza NIK.
Więcej o uzdrowiskach przeczytasz na Spider’s Web:
W trzech uzdrowiskach (Goczałkowice-Zdrój, Swoszowice, Rabka-Zdrój) przekroczenia norm jakości powietrza mieściły się w przedziale od 189 do 334 proc. dopuszczalnego poziomu, a w kolejnych pięciu (Busko-Zdrój, Ciechocinek, Cieplice, Inowrocław, Szczawno-Zdrój) w przedziale od 109 do 166 proc. normy. Stężenia średnioroczne B(a)P przekraczane były z kolei w każdym uzdrowisku i mieściły się one w przedziale od 240 do aż 1450 proc. normy. W ośmiu kurortach mogły wystąpić stężenia na poziomie co najmniej 700 proc. normy.
Parametry stosowane do oceny jakości powietrza względem przyjętych norm nie w pełni odzwierciedlają możliwości jego negatywnego działania w całym roku kalendarzowym. Jakość powietrza bowiem wykazuje istotnie zróżnicowanie sezonowe, ulegając znacznemu pogorszeniu w sezonie chłodnym - czytamy w raporcie NIK.
Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?
O komentarz do najnowszego raportu NIK poprosiliśmy Patryka Białasa, radnego z Katowic, który nie tak dawno postanowił wejść na wojenną ścieżkę z Zakopanym, które kosi opłatę klimatyczną od turystów, chociaż kondycja tamtejszego powietrza pozostawia wiele do życzenia.
Twarde dane z raportu NIK pokazują, że uzdrowiska zamiast leczyć narażają kuracjuszy na dodatkowe ryzyko zdrowotne. Brak konkretnych działań w walce z zanieczyszczeniem powietrza w uzdrowiskach jest niedopuszczalny i stawia pod znakiem zapytania sens ich istnienia. Mam nadzieję, że resorty zdrowia, klimatu i środowiska oraz rozwoju i technologii nie pozostaną obojętne wobec rekomendacji NIK - odpowiada Bizblog.pl Białas.
Ale przykład Zakopanego wskazuje, że to może nie być wcale tak łatwe zadanie. Samorządowcy z uzdrowisk nie zrezygnują z dodatkowych pieniędzy do swoich lokalnych budżetów. Poprzedni burmistrz Zakopanego Leszek Dorula miał to nosie, tak jak również postanowienie sądu w tym zakresie, który już w 2018 r. uznał, że Zakopane ze względu na zanieczyszczenie powietrza nie powinno inkasować opłaty klimatycznej. Wcześniej takie stanowisko zajął Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie, a potem też NSA. Ale poprzednich władz Zakopanego to nie obchodziło i zasłaniali się rozporządzeniem wojewody małopolskiego z 8 maja 2001 r. w sprawie ustalenia w województwie małopolskim miejscowości, w których pobierana jest opłata miejscowa.
Nie istnieją podstawy prawne do żądania zwrotu uiszczonych w tym okresie opłat miejscowych. Zakopane jest uprawnione do pobierania opłaty miejscowej - twierdził uparcie Dorula.
Czy wyłonione w zeszłorocznych wyborach samorządowych nowe władze Zakopanego podtrzymują to stanowisko? Zadaliśmy pytania i czekamy na odpowiedzi.