Tak trują polskie uzdrowiska. Wstyd, że wyciągają rękę po opłatę klimatyczną
Polskie uzdrowiska mają w nosie smog i walkę o czyste powietrze. Nawet jak przekroczenie norm jakości powietrza idzie w tysiące procent. Z drugiej strony tamtejsi samorządowcy nie widzą nic zdrożnego w tym, że od turystów dalej pobierają opłatę klimatyczną. I tak się ta karuzela kręci od lat. Mam pomysł, jak ją zatrzymać. Wystarczy ustanowić dla Zdrojów specjalne normy powietrza. Ich przekroczenie skutkowałoby odebraniem statusu uzdrowiska. Czyli albo na serio walczymy ze smogiem, albo żegnamy się z opłatą klimatyczną.
Rabka-Zdrój znalazła się na 8. miejscu wśród miast z najbardziej brudnym powietrzem w 2021 r. - wynika z najnowszego rankingu Polskiego Alarmu Smogowego. Rok temu w podobnym rankingu było jeszcze gorzej i to uzdrowisko sklasyfikowano na 5. lokacie. Polskie kurorty jednak z takich rankingów nic sobie nie robią. Najlepszym przykładem, że opłata klimatyczna jest ważniejsza od zdrowia kuracjuszy, jest zachowanie Zakopanego. Już w 2018 r. sąd przyznał rację turyście i Fundacji ClientEarth Prawnicy dla Ziemi i uznał, że Zakopane ze względu na zanieczyszczenie powietrza nie powinno inkasować opłaty klimatycznej. Ale Zakopane opiera się na rozporządzeniu wojewody z 8 maja 2001 r., a nie na jakiś tam wyrokach sądowych i swoich turystów ciągle kasuje. Chociaż ci się coraz bardziej się duszą. I takich przykładów jest niestety coraz więcej.
Smog w uzdrowiskach nie likwiduje opłaty klimatycznej
Rabka-Zdrój to tylko przykład. Np. w Goczałkowice-Zdrój bywają w krajowej czołówce jeżeli chodzi o stężenie pyłów zawieszonych PM10. W sumie, w całym 2020 r., w Goczałkowicach-Zdrój było aż 69 dni smogowych, przy normie na poziomie 35 dni.
W ostatnim czasie swoim brudnym powietrzem na potęgę chwali się inne uzdrowisko: Jedlina-Zdrój w województwie dolnośląskim. Co ciekawe: leczy się tam m.in. dychawicę oskrzelową, przewlekłe nieżyty dróg oddechowych, przewlekłe zapalenia zatok, czy pylicę płuc.
Czytaj także: Opłata klimatyczna. Czym jest i ile wynosi?
Tymczasem w tym sezonie grzewczym jakość powietrze w Jedlinie-Zdrój pozostawia wiele do życzenia. Już w połowie października Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wykazywał tam stężenie pyłu zawieszonego PM2,5 na poziomie 1976 proc. Od tego czasu minął miesiąc i wcale nie jest lepiej. 12 listopada stężenie pyłów PM2,5 przekroczone było w Jedlinie-Zdrój o 1232 proc., a stężenie pyłów PM10 - o 423 proc. Wniosek z tych danych jest jeden - zamiast się leczyć, można się tam jeszcze bardziej rozchorować!
Jedlina-Zdrój serio? Jaki zdrój? - pyta retorycznie na Twitterze SMOG N.E.W.S.
Uzdrowiska ze specjalnymi normami jakości powietrza?
Dobrze byłoby te praktyki raz na dobrze ukrócić. Albo rzeczywiście mamy do czynienia z uzdrowiskiem, gdzie klimat i powietrze są lepsze kondycji niż u sąsiadów, a do tego dochodzą jeszcze walory krajobrazowe i wtedy opłata klimatyczna jest w pełni uzasadniona, albo robimy po prostu turystów w konia i inkasujemy ich cały czas, bo jednak opłata klimatyczna jest ważniejsza od ludzkiego zdrowia i życia.
Jak z tym walczyć? Można tak, jak radny Katowic Patryk Białas, prezes Stowarzyszenia BoMiasto, który najpierw za fatalną jakość powietrza zaskarżył Szczyrk i wygrał, a teraz na nowo rozpętał wojnę o powietrze w Zakopanem. Najprawdopodobniej sprawę rozstrzygnie Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie. Chylę czoła przed inicjatywą i przy okazji uporem Patryka Białasa. Ale sam na brudne powietrze w polskich uzdrowiskach mam inny pomysł. Największą bolączką taktyki załatwiania tego w sądach jest czas. Nie jest też pewny sam efekt, co pokazuje Zakopane, które pomimo wyroku sądu dalej swoją opłatę klimatyczną pobiera.
Tę samowolkę, wycelowaną wyłącznie w kieszenie i zdrowie kuracjuszy i turystów, można zakończyć w bardzo prosty sposób. Wystarczy jeszcze raz pochylić się nad normami jakości powietrza dla miejscowości turystycznych i także dla uzdrowisk ustanowić osobną kategorię. Z zaznaczeniem, że w przypadkach, w których normy pyłów zawieszonych będą tam przekroczone np. o 500 proc. i więcej - automatycznie ruszy procedura zmiany statusu miejscowości. To mogłoby zmusić samorządowców z uzdrowisk do jakiejkolwiek inicjatywy. Inaczej, pomni doświadczenia Zakopanego, nie ruszą nawet palcem. I kuracjusze dalej będą płacić i dusić się jednocześnie.