Ostatnio w piątki straszy na GPW. W ubiegłym tygodniu akcje LPP runęły o jedną trzecią po tym, jak amerykański fundusz Hindenburg Research zarzucił polskiemu potentatowi odzieżowemu, że cały czas prowadzi interesy w Rosji. Wczoraj tąpnęło na akcjach kolejnej dużej polskiej spółki – Dino. Dlaczego? Bo sieć zamierza zawalczyć o klientów.
Akcje Dino straciły na wartości o wiele mniej niż tydzień wcześniej LPP po rewelacjach funduszu Hindenburg Research. Skończyło się na niespełna -11 proc. (dokładnie: -10,89 proc.). W czwartek na zamknięciu notowań za jeden walor detalisty płacono 415 zł, następnego dnia na otwarciu 385,90 zł. Ponad 7-proc. przecena i podana w trakcie sesji informacja, że spółka zamierza otwierać więcej sklepów, przyciągnęły kupujących i wydawało się, że w ciągu kolejnych kilku godzin, straty zostaną przynajmniej w części odrobione (kurs wzrósł do 392 zł). Nic bardziej mylnego.
Po południu nadeszła kolejna fala wyprzedaży i cena akcji Dino spadła do 366 zł, najniższego poziomu w piątek. Na zamknięciu za jeden papier płacono 369,80 zł. Takie wahania na akcjach Dino to nie pierwszyzna. W ciągu ostatniego roku kurs Dino do najniższego poziomu 339,10 zł spadł 2 października 2023 r., najwyższy odnotowano 3,5 miesiąca wcześniej 15 czerwca 2023 r., gdy sięgał 492 zł. Jednak zjazdu o 11 proc. w ciągu jednej sesji nie należy lekceważyć.
Inwestorzy liczyli, że Dino pokaże lepsze wyniki
Eryk Szmyd, analityk XTB, tłumaczy, że powodem tąpnięcia na akcjach Dino były wyniki finansowe i nie najlepsze prognozy na kolejnych 12 miesięcy, które upłyną nam na wojnie cenowej prowadzonej przez Biedronkę i Lidla.
W wyobraźni inwestorów zakorzenił się obraz, w którym Dino przynajmniej w krótkim terminie wojnę o portfele konsumenta przegrywa. Wyprzedaż walorów negatywnie odbiła się na WIG20, który tracił dziś prawie 1,8 proc., podczas gdy indeksy mWIG40 i sWIG80 radziły sobie lepiej na tle indeksu blue chipów – zauważył Eryk Szmyd.
Więcej wiadomości Bizblog.pl na temat Dino
Jego zdaniem Dino pokazało solidne wyniki za czwarty kwartał, były one jednak gorsze, niż oczekiwał rynek. Z raportu przedstawionego przez Dino wynika, że:
- zysk netto wyniósł 348,4 mln zł (oczekiwano 398,8 mln zł)
- EBIT – 459,6 mln zł (oczekiwano 522,8 mln zł)
- EBITDA – 553,5 mln zł (oczekiwano 614,9 mln zł) EBITDA
- przychody – 6,7 mld zł (oczekiwano 6,9 mld zł)
Prognozy Dino wystraszyły
Oprócz słabszych wyników Dino pokazało też prognozy na nadchodzące miesiące, a w nich dwa punkty, które wybitnie nie spodobały się inwestorom. Pierwsza to niższa sprzedaż porównywalna like-for-like (w sklepach działających co najmniej rok), druga – rosnące koszty (czyli spadające marże).
Uważnie wsłuchujemy się w potrzeby konsumentów tak, by w obliczu wzrostu dochodów rozporządzalnych pozwoliło to wygenerować niski dwucyfrowy wzrost sprzedaży like-for-like. Podejmujemy starania, aby nasza marża EBITDA wróciła do długoterminowego trendu wzrostowego – napisał w liście do inwestorów Michał Krauze, wiceprezes Dino Polska.
Zastrzegł jednak, że będzie to trudne ze względu na rosnące koszty działalności i konieczność uatrakcyjnienia oferty cenowej sklepów. W kontekście wspomnianej wojny cenowej między dwoma największymi graczami na polskim rynku może okazać się to dla Dino trudne i kosztowne. I dlatego tak ten pomysł nie spodobał się inwestorom.