Kilka dni temu media ogłosiły, że Tomasz Biernacki, tajemniczy założyciel sieci handlowej Dino, którego mało kto widział na oczy, prawdopodobnie został najbogatszym Polakiem. To dlatego, że cena akcji Dino na giełdzie osiągnęła rekordowe poziomy, a Biernacki przegonił na liście miliarderów Michała Sołowowa. Ale miliarder o nieznanym wizerunku bierze udział w ważniejszym wyścigu: jego sieć sklepów goni Biedronkę, która od lat jest w Polsce niepodważalnym liderem handlu.
Fot.: Krzysztof Bubel/Shutterstock
Dino Polska pod koniec 2020 r. miało tyle samo sklepów ile Biedronka w 2009 r., a z biegiem czasu dystans pomiędzy konkurentami się skraca. Biedronka musi mieć się na baczności.
O Dino zrobiło się ostatnio głośno, bo akcje tej spółki osiągnęły na GPW historyczną wycenę, za jeden walor płacono 318 zł, a to sprawia, że wycena polskiej sieci sklepów osiągnęła 31,1 mld zł i zbliżyła się do takich gigantów jak PZU czy PKN Orlen.
To z kolei sprawiło, że założyciel Dino i jednocześnie większościowy udziałowiec, który ma 51,16 proc. akcji, Tomasz Biernacki, prawdopodobnie awansował na pierwsze miejsce na liście najbogatszych Polaków.
Smaczku dodaje fakt, że prawie nikt nie wie, jak Biernacki wygląda, ponieważ strzeże on swojej prywatności i nie udziela się publicznie.
Ale to przetasowanie na liście najbogatszych ściągnęło uwagę na samą spółkę Dino Polska, która rozwija się tak dynamicznie, że wkrótce może solidnie zagrozić niedoścignionemu do niedawna rywalowi – Biedronce, która jest królem polskiego handlu.
Dino jest dziś jak Biedronka w 2009 r.
Dino w ostatnim czasie przeprowadza prawdziwą ofensywę. Na koniec pierwszego półrocza tego roku sieć Dino liczyła 1 622 sklepy. I nadal daleko ma do portugalskiego konkurenta, bo Biedronka ma 3 154 sklepy, ale Dino coraz szybciej goni Biedronkę. W pierwszej połowie roku Dino Polska otworzyło 150 nowych sklepów, podczas gdy Biedronka tylko 53, a do tego 14 zamknęła.
Analitycy na łamach strefyinwestorów.pl zwracają uwagę, że pod koniec 2020 r. Dino było na podobnym poziomie rozwoju, jak Biedronka w 2009 r., z niespełna 1.5 tys. marketów, tylko że Dino dziś rozwija się szybciej niż Biedronka wówczas.
„W kolejnych pięciu latach Biedronka otwierała średnio 224 sklepy rocznie, a maksymalna ilość otwarć rocznie to rok 2013 i 268 nowych sklepów. Dino otworzyło więcej, bo 278, już w 2020 roku, przy bardziej konkurencyjnym rynku. Wiele wskazuje na to, że spółka Tomasza Biernackiego może otworzyć nawet około 350 nowych sklepów w 2021 r., nasza prognoza to 348” – mówi serwisowi Konrad Grygo, analityk Erste Group.
„W kolejnych latach oczekujemy spowolnienia tej dynamiki: odpowiednio 300/250/200/150 otwarć sklepów w latach 2022/23/24/25, co mogłoby przełożyć się na 2 744 sklepów pod koniec 2025 r. Takie założenia nie wydają się zbyt optymistyczne, bo średnio Dino otwierałoby 250 sklepów rocznie w latach 2021-25 vs. wspomniane 224 w przypadku Biedronki. Zakładając podobne tempo rozwoju Biedronki, jak w latach poprzednich, wiodący polski dyskont mógłby mieć ok. 3 600 sklepów w 2025 r., tak więc różnica byłaby już drastycznie mniejsza, w porównaniu do obecnego stanu rzeczy 1 622 marketów Dino vs. 3 115 marketów Biedronki” – dodaje Grygo.
Biedronka powinna więc już teraz czuć na plecach oddech polskiego konkurenta. Szczególnie że jak niedawno zauważył Business Insider, wycena rynkowa Dino to 31 mld zł, podczas gdy wycena Jeronimo Martins, właściciela Biedronki to 11 mld euro, czyli prawie 50 mld zł – różnica jest zatem znacznie mniejsza, niż wynikałoby to z porównania liczby sklepów. A to oznacza, że rynek znacznie lepiej ocenia perspektywy polskiego Dino niż portugalskiego Jeronimo Martins.
Dino już dziś wygrywa z Biedronką na wskaźniki biznesowe
Zarówno marże, jak i dynamika sprzedaży lepiej wyglądają już teraz w Dino Polska niż w Biedronce.
Przykładowo w I kwartale 2021 r. wartość sprzedaży w Biedronce wzrosła o 9,2 proc. r/r, tymczasem w Dino o 24,3 proc. Oczywiście skala w liczbach bezwzględnych jest zupełnie inna, ale Dino, jak widać, szybko goni. Analityk Erste podkreśla, że sprzedaż spółki Tomasza Biernackiego rosła w ostatnich trzech latach w tempie 31,4 proc. średniorocznie.
Rosną też w Dino marże.
„Dla przykładu, marża EBITDA wzrosła z 8,1 proc. w 2015 r. do 10,2 proc. w 2020 r., zaś Biedronka od roku 2012 raczej raportowała stosunkowo płaskie marże. Były okresy gorsze w latach 2014/15, gdzie marża Biedronki wynosiła ok. 6,9 proc. średnio, a w ostatnich latach portugalska sieć notuje stabilne 7,3 proc.” - wskazuje Konrad Grygo.
„Warto jednak pamiętać, że czynsze to ok. 2,3 proc. sprzedaży Biedronki, tak więc skorygowana marża EBITDA to ok. 9,6 proc., a gdyby uwzględnić marketing, to wychodzimy na ponad 10 proc. Według mnie Dino nie powiedziało ostatniego słowa w zakresie rentowności – uważam, że spółka jest w stanie jeszcze poprawić już i tak wysoką marżę EBITDA, aczkolwiek oczekuję bardzo niewielkich wzrostów w kolejnych latach, do poziomu 10,5 proc. w 2025 r.” – dodaje Grygo.
Dino może się pochwalić też szybko rosnącymi zyskami. W I kwartale 2021 r. przychody wzrosły o 24 proc. r/r, a zyski aż o 39 proc. r/r do 144,8 mln zł. A więc rentowność rośnie.
Na tym różowym obrazku jest jednak skaza, bo zyski rosną prawdopodobnie kosztem pracowników. Jak wylicza Business Insider, w 2020 r. Dino Polska zatrudniał prawie 26 tys. osób, a średnie zarobki w Dino wynosiły ok. 3,2 tys. zł brutto miesięcznie – to niewiele więcej niż płaca minimalna. Biedronka płaci zdecydowanie więcej.
I już chciałoby się przykleić łatkę „biznes po polsku”, ale na usprawiedliwienie należy dodać, że Dino zatrudnia głównie w małych miastach, gdzie pensje są znacznie niższe, Biedronka zaś ma swoje sklepy również w największych miastach w Polsce, co wymusza wyższe płace.