Nikt o tym głośnie nie mówi: rozpaczliwie potrzebujemy kosmicznej kasy na modernizację sieci elektrycznych
Transformacja energetyczna to nie tylko pozbycie się paliw kopalnych. Trzeba też pracować nad odpowiednią dystrybucją, która musi być przygotowana na coraz bardziej dynamiczny rozwój energetyki rozproszonej. A jak zaznacza Urząd Regulacji Energetyki: to nie są tanie rzeczy.
Transformacja energetyczna zakłada inwestycje w OZE, ale mniej przy tej okazji mówi się o tym, że do przesyłu odnawialnej energii potrzebna jest również modernizacja sieci. Wprost nieprawdopodobnie kosztowna.
Jesteśmy niedługo po kolejnym spotkaniu Komitetu Sterującego, który stoi na czele zespołu ds. opracowania „Karty Efektywnej Transformacji Sieci Dystrybucyjnych Polskiej Energetyki”. Prace prowadzone są od blisko pół roku, tym razem najwięcej czasu poświęcono koniecznym do poniesienia kosztom. Do tego zaś najlepiej posłużą możliwe scenariusze inwestycji w sieci do 2030 r. I już wiadomo, że trzeba będzie przy tej okazji głębiej sięgnąć do państwowej państwa.
Transformacja energetyczna: podłączenie OZE kosztuje
Za takie pieniądze do 2030 r. do polskich sieci można będzie przyłączyć OZE o mocy do 46,5 GW, z czego 21 GW to źródła fotowoltaiczne oraz 22,5 GW wiatrowych (onshore i offshore).
W ujęciu tym nie ma instalacji prosumenckich
– zaznacza szef URE.
Jednocześnie twierdzi, że te koszty byłyby jeszcze wyższe, gdyby operatorzy systemów dystrybucyjnych przyjęliby do realizacji inne cele niż te dotyczące OZE w Polityce Energetycznej Polski do 2040 r.
Polityka energetyczna do pilnej zmiany
Dzisiaj nie wiadomo, czy Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. przetrwa w obecnym kształcie. Rosyjska agresja nakazuje jak najszybsze uniezależnienie się energetyczne od Moskwy, a ten dokument nie odpowiada na te wyzwania. Zwracała na to uwagę już wcześniej Rada Przedsiębiorczości.
Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. wskazuje, że udział węgla powinien obniżyć się z obecnych ok. 70 proc. do 56 proc. w 2030 r. (czyli o tyle, o ile spadło zużycie węgla kamiennego w Polsce w latach 1990-2017), a w 2040 r. – do poziomu 28 proc. Powstałą w ten sposób dziurę ma wypełnić głównie gaz ziemny.
PEP2040 nie przewiduje żadnego planu rezerwowego na wypadek, gdyby zaproponowane rozwiązania były opóźnione. Jest to istotne ryzyko gospodarcze i społeczne, jakie nie zostało zmitygowane – czytamy w uwagach Rady Przedsiębiorczości.