Szykują się zwolnienia w IT? Na korytarzach aż huczy od plotek
Rzecz to niebywała - branża gwarantująca rekordowe zarobki, która hurtem ściągała do siebie specjalistów, a nawet edukowała nowe zasoby, nagle mówi STOP. Na korytarzach już od jakiegoś czasu chodziły słuchy, że źródełko IT, z mlekiem i miodem płynącym wartkim strumieniem, powoli zaczęło wysychać. Ile jest w tym prawdy?
Czy pracownicy polskiej branży IT mają się czego obawiać? Po tym, gdy obserwowaliśmy masowe zwolnienia (już nie wspominając często o karygodnym sposobie rozstawania się z wieloletnimi pracownikami globalnych korpo, które od lat wmawiały mniejszym rybkom i pouczały je, jak powinno wyglądać w XXI wieku przywództwo, rola lidera i cały ten bełkot o ulepszaniu miejsc pracy, dbaniu o pracownika, work-life balance i jeździe na rowerze do biura z pupilem pod pachą, by zdążyć na pomarańcze), niektórym trochę zmiękły dętki, albo zabrakło na chwilę języka w ustach.
Zwolnienia w tech gigantach przeszły jak lawina i zmiotły pod koniec ubiegłego roku ponad 150 tys. miejsc pracy u takich pracodawców, jak Twitter, Meta, Salesforce, Snap, Lyft. A nowy rok przyniósł ponad 150 tys. kolejnych zwolnień np. w Google i Microsoft. I wciąż to jeszcze nie koniec, bo Amazon ogłosił cięcia na 18 tys. pracowników. Na światowych rynkach panuje ponury nastrój. Szczególnie w USA, Wielkiej Brytanii i Kanadzie.
Te emocje udzielają się również na naszym rodzimym podwórku. Mimo to wielu pracowników polskiej branży IT nie ma powodów do zmartwień - wraz z nowym rokiem otrzymali kolejne podwyżki, a najwyższej klasy specjaliści są na bezpiecznej pozycji razem ze swoimi zespołami.
Big techy zwalniają tak, jak zatrudniały
Jaki problem mają big techy? Taki, że wszystko chciałyby mieć już, od razu, teraz, NOW! I właśnie w ten sposób odbywały się u nich zatrudnienia.
Stąd szybka kalkulacja i masowe, a w niektórych przypadkach, jak w Google, w dodatku mailowe, zwolnienia. I oczywiście równie szybkie w stylu: dzięki, nara, pa, BYE, BYE.
Firmy wciąż będą szukać ekspertów
Mimo masowych zwolnień i fermentu, jaki po nich został, warto zerknąć na dane o zatrudnieniu u technologicznych gigantów. Na przykład taka Meta, czyli spółka-matka Facebooka i Instagrama, która jeszcze do marca pozbędzie się w sumie 11 tysięcy pracowników, po redukcji wciąż będzie miała o prawie dwie trzecie większą liczbę zatrudnionych niż w momencie wybuchu pandemii. Dodatkowo warto przypomnieć, że firmy technologiczne to nie tylko pracownicy z działów IT. I tak np. Amazon, nie przedłużył umów magazynierom po szczycie sezonu świątecznego.
A jak jest w Polsce? Zeszłoroczny raport Polskiego Instytutu Ekonomicznego wskazał, że co piąta polska firma z sektora IT musiała odmówić realizacji projektu ze względu na małe zatrudnienie. Z badania wyszło również, że aż 60 proc. przekroczyło terminy, a w połowie z nich pracownicy musieli pracować po godzinach.
Co najważniejsze - PIE odkrył, że w Polsce występuje też luka jakościowa, którą zbadano na podstawie ankiet przeprowadzanych w 100 polskich firmach IT. Wniosek? Ok. 42 proc. wakatów bierze się z niewystarczających kompetencji kandydatów, a aż 85 proc. pracodawców zgłasza braki kadrowe.
I dodaje, że największe firmy działające w Polsce nadal, gdy tylko usłyszą, że na rynku pojawia się wysokiej klasy specjalista, to zrobią wiele, żeby przejąć jego pensję, nierzadko jednocześnie ją podwyższając.
Co słychać na polskim podwórku IT?
Według styczniowego Barometru Zawodów, czyli prognozie zapotrzebowania na pracowników tworzonej przez Urzędy Pracy na bazie modelu skandynawskiego, problem bezrobocia w sektorze IT niemal nie występuje. W grupie administratorów baz danych i programistów oficjalnie zarejestrowanych w Urzędzie Pracy jest ok. 600 osób. Analitycy i testerzy to grupa obejmująca ok. 1800 osób bez pracy. Natomiast zatrudnienia nie ma zaledwie ok. 100 administratorów stron internetowych.
I przypomina, że warto pamiętać o specyfice zatrudnienia w sektorze IT i sposobie rekrutacji, który bardzo rzadko opiera się o oficjalne państwowe kanały.
Mimo to Polska nadal boryka się z deficytem pracowników w sektorze IT - uspokaja raport PIE. I podaje, że braki są spore. Bo, zdaniem analityków, w Polsce brakuje nawet 150 tys. specjalistów - zarówno programistów, jak i innych ekspertów z branży IT - aby udział wszystkich pracowników w Polsce był taki sam jaki jest udział specjalistów IT w liczbie pracujących w tym sektorze w całej Unii Europejskiej. Jak podkreślają autorzy badania, jest to tzw. luka aspiracyjna.
PIE rozpatrzył ten problem jeszcze z innej perspektywy – potencjału polskiej gospodarki. Wzięto pod uwagę m.in. wartość PKB, wielkość i potencjał eksportu usług IT oraz cyfryzację polskich przedsiębiorstw. Według tych czynników w Polsce brakuje ok. 25 tys. pracowników.
Zaznacza przy tym, że nie wystarczy kodować, trzeba mieć również szeroko rozwinięte umiejętności interpersonalne czy też znać potrzeby rynku i komunikować się w specyficznym języku biznesu.