REKLAMA
  1. bizblog
  2. Biznes

Sklepy prześcigają się w promocjach. Mają z czego oddawać, wcześniej niemiłosiernie kroiły Polaków

Wielkie promocje w Lidlu i Biedronce? Nie ma się z czego cieszyć - największe sieci handlowe w Polsce oddają to, co wcześniej zabrały Polakom. Wysoka inflacja okazała się dla nich tylko pretekstem do windowania cen, przy którym praktyki Orlenu wydają się niewinną igraszką.

05.08.2023
7:22
biedronka home
REKLAMA

Promocja promocją pogania - ekscytują się klienci działających w Polsce dyskontów. Rzeczywiście, gdy Biedronka odpaliła kampanię zachęcającą, by udać się w jej progi, sieć przeceniła aż 60 produktów. Na odpowiedź Lidla nie trzeba było długo czekać. Kilka dni później detalista ogłosił promki na 100 produktów.

REKLAMA

Niektóre media piszą wręcz o wojnie cenowej i wieszczą, że to dopiero początek. Eksperci ostrzegają w tym czasie, by w wyścigu zbrojeń nie ucierpeli polscy lokalni producenci żywności. Wszyscy podkreślają jednak, że wygranym jest polski konsument.

Ale czy aby na pewno? Mam wrażenie, że jeżeli ktoś tu kogoś ograł, to triumf leży po stronie sieci handlowych. Trochę jak w tej historii z Orlenem, który utrzymywał wysokie ceny paliwa "w trosce o klienta". Tak bardzo, że gdy po powrocie VAT-u ceny benzyny powinny pójść w górę o złotówkę na litrze, okazało się, że koncernowi opłacało się wciąż sprzedawać paliwa po starych cenach.

Dyskonty zdzierają skórę z polskich klientów

Gdy na początku roku dziennikarze zastanawiali się, dlaczego w Polsce marża Jeronimo Martins (właściciela Biedronki) jest wyższa o prawie 3 p.p. niż w Portugalii, szef spółki Luisa Araujo plątał się w tłumaczeniach, akcentując, że chodzi przecież o to, by ceny były najniższe na rynku.

A w polskiej Biedronce takie właśnie są - precyzował.

Taka polityka zdecydowanie się jednak Jeronimo Martins opłaca. W pierwszym półroczu spółka zwiększyła wartość sprzedaży o ponad 20 proc., a w II kwartale o 17 proc. I to bez uwzględnienia nowootwartych w tym czasie placówek! W ubiegłym roku Biedronka zarobiła dla swojej grupy 2,8 miliarda złotych na czysto.

Podobnie śmiało poczyna sobie na naszym rynku właściciel Lidla. W środku pandemii, bo w 2021 r., dyskont wyciągnął 1,28 mld zł netto. Fakt faktem, że oznaczało to mimo wszystko spadek. Rok wcześniej Lidla zarobił wszak 1,69 mld zł. Zmniejszenie zysku sieć "zawdzięczała" wyjątkowo dużym wydatkom na marketing i zwiększeniu płac kasjerów.

Gdyby przyjrzeć się jednak marży Lidla, zobaczylibyśmy tę samą prawidłowość co u jego największego konkurenta. Polacy płacą więcej. Business Insider policzył, że nad Wisła dyskont ściągał z klientów 7,9 proc., podczas gdy na rodzimym rynku - w Niemczech - zarabiał średnio 7,1 proc.

W Austrii zakupy tańsze niż w Polsce

Można ten temat przedstawić też mniej merytorycznie, choć pewnie bardziej przemawiając do wyobraźni. Tak, jak zrobiła to posłanka Klaudia Jachira, która wybrała się na zakupy do Lidla. Tyle, że w Wiedniu.

Okazało się, że stolica Austrii byłaby dla polskich fanów marki dużo lepszym miejscem do kupna jedzenia. Jachira po nabyciu pomidorów, jogurtów, spaghetti, czekolad i innych przysmaków podliczyła wartość koszyka. Koszt? 15,66 euro, czyli po ówczesnym kursie 69,34 zł.

Wartość tych samych zakupów posłanka sprawdziła także w polskim Lidlu. W Warszawie analogiczne sprawunki kosztowałyby 75,88 zł, czyli o 6,54 zł drożej niż w Wiedniu.

W dodatku w Austrii wszystkie produkty były objęte stawką 10 proc. podatku, u nas wciąż jest VAT zamrożony, więc gdyby normalnie obowiązywał, to te zakupy w Polsce byłyby jeszcze droższe! - zauważyła Klaudia Jachira.

Sklepy nie chcą już zarabiać na jedzeniu

Sieci handlowe "oddają" więc zyski z ostatnich lat, kiedy to podwyższały ceny, uzasadniając wzrosty wysoką inflacją. Pewnym pocieszeniem dla polskich klientów może być fakt, że nie jest to wyłącznie specyfika rynku nad Wisłą.

Firma doradcza Deloitte zwraca uwagę, że wyraźny wzrost przychodów notują wszyscy giganci handlowi na świecie. W ubiegłym roku Amazon zwiększył sprzedaż o 12 proc., a Costco Wholesale Corporation o 17 proc. Wyjątkiem w pierwszej trójce największych potęg globu jest Walmart, którego wpływy urosły raptem o 2,4 proc. Twórcy raportu zauważyli, że mimo trudnych czasów marża zysku netto u największych sieci handlowych wzrosła średnio o jeden punkt procentowy.

Możliwe zresztą, że handel machnie niedługo ręką na podnoszenie cen w sklepach. Analitycy Bain& Company twierdzą, że do 2030 r. połowa przychodów detalistów będzie pochodziła z działalności... pozahandlowej. Największe zyski leżą bowiem dzisiaj w sektorze gromadzenia i sprzedaży danych osobowych. Walmart już dzisiaj zarabia ponad 2,5 mld na sprzedaży reklam na swojej stronie internetowej.

REKLAMA

Za pięć lat będziemy znacznie mniej zależni od sprzedaży detalicznej jako źródła dochodów - twierdzi John David Rainey, dyrektor Walmartu.

Eksperci Bain&Company upatrują ponadto szans na zwiększenie zysków w wejściu w sektor medyczny, turystykę i usługi finansowe. Warto mieć te informacje na uwadze, zastanawiając się, dlaczego sieci handlowe tak usilnie promują swoją aplikację, kusząc klientów coraz to nowymi promocjami. Marża na sprzedaży żywności sięga często 4-5 proc. Marża z działalności pozahandlowej może tymczasem iść w dziesiątki procent. Wybór jest więc prosty.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja:
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA