REKLAMA

Skarbówka ruszyła do masowych kontroli. Sprawdzi, co robisz w pracy

Na celowniku są ci, którzy zamiast płacić normalny podatek dochodowy, płacą tylko jego połowę, bo korzystają z autorskich kosztów uzyskania przychodu. To tak można? Tak, pod warunkiem że twoja praca polega na tworzeniu dzieł. A czy informatyk tworzy dzieło? Wielu upierało się, że tak i rozpętali wojnę z fiskusem, która rozlała się na wszystkich innych. I może skończyć się tym, że artystom każe się przez godzinę dziennie kserować dokumenty, a architektom i profesorom zmywać naczynia. Ku uciesze Sądu Najwyższego.

emerytury pit podatki
REKLAMA

Z tą pracą w IT to same problemy. Najpierw informatycy połasili się na najniższą stawkę ryczałtu - 8,5 proc., choć wielu ostrzegało, że to ryzykowne i bardziej odpowiednia to 12 proc. Mowa o tych, którzy pracują na B2B. I co? I skarbówka uznała, że nie mają prawa do 8,5 proc.

REKLAMA

Potem okazało się, że Polski Ład wygenerował nam w Polsce masę artystów, bo zmiany podatkowe sprawiły, że firmom z branży IT zaczęło się opłacać stosować 50-procentowe koszty uzyskania przychodu, które przysługują twórcom. A jak taki informatyk się zamóżdża i w efekcie wychodzi jakiś wytwór pracy umysłowej, to przecież jest to dzieło, jak u artysty, dziennikarza, architekta czy naukowca i koszty przysługują.

No i fiskus znowu zaczął się masowo czepiać, że nie każdy informatyk to artysta.

Więcej o płacach w IT przeczytasz tu:

Fiskus wchodzi na nowy poziom

A teraz wchodzimy na kolejny poziom tej zabawy między IT a fiskusem, który może nawet uznać, że obniżenie stawki podatku dochodowego się należy (bo tym w istocie są 50-procentowe koszty uzyskania przychodu), ale nie od całego wynagrodzenia, a tylko od części. Bo przecież taki informatyk w pracy, nawet jak tworzy dzieło, to nie jest to jedyne jego zadanie, w czasie pracy musi przecież robić jeszcze inne rzeczy, choćby uczestniczyć w zebraniach, a to twórczość nie jest.

No i zaczęła się fala kontroli, która polega na tym, że urzędnicy skarbowi zaczęli masowo weryfikować, co tak naprawdę robimy w czasie pracy - cały czas piszemy wiersze (albo kody), czy może jeszcze kierujemy zespołem, odbywamy narady itp. Uważacie, że skarbówka się strasznie czepia? Nie czepiałaby się tak, gdyby nie zachłanność IT.

„Gazeta Wyborcza” ostatnio opisała przypadek jednej z firm właśnie z branży IT, która otrzymała decyzję fiskusa - musi zapłacić zaległy podatek z tytułu nieprawidłowości w umowach o pracę z 52 pracownikami, którzy korzystali z 50-procentowych autorskich kosztów uzyskania przychodów. Właściciel firmy lamentuje, że to doprowadzi go na skraj bankructwa. Ale zobaczcie, co zrobił, że fiskus się przyczepił. Otóż odprowadzał podatek od pensji tych pracowników, uznając, że 100 proc. ich wynagrodzenia to za praca twórcza. A fiskus uważa, że to niemożliwe.

To pokazuje, że branża IT jest zupełną świeżynką, jeśli chodzi o stosowanie kosztów autorskich i rzeczywiście popełniła błąd. 50 proc. koszty uzyskania przychodu stosuje się w branżach artystycznych, w mediach, w środowiskach naukowych czy architektów od lat i tam każdy doskonale wie, że pensję zawsze trzeba podzielić i tylko od części można płacić niższy podatek dochodowy ze względu na autorską ulgę. I każdy również wie, że maksymalnym progiem, jaki fiskus akceptuje, to zwykle podział 20/80. W odniesieniu do 80 proc. wynagrodzenia można stosować o połowę niższą stawkę podatku, a resztę, minimum te 20 proc. trzeba zapłacić normalnie. 

I nagle wjeżdża pensja minimalna

Ale to nie koniec, bo skarbówka po nitce doszła do kłębka i przypomniała sobie o wyroku Sądu Najwyższego z 2017 r., który wskazuje, że nawet jak jesteś artystą i ulga ci się należy, nawet, jak w umowie o pracę masz wyodrębniona tylko część wynagrodzenia, do której stosujesz ulgę autorską, to ta pozostała część nie może być mniejsza niż pensja minimalna. A jak jest, fiskus może nakazać pracodawcy dopłacić różnice i to za kilka lat wstecz. No i zaczęły się kontrole nie tylko w branży IT, bo jest nowy punkt zaczepienia.

Przy czym tu już robi nam się gruby absurd! Bo po co jest minimalne wynagrodzenie? Żeby pracownik godnie zarabiał. A jak jego praca polega niemal wyłącznie na tworzeniu dzieł? Robi się problem i wychodzi na to, że pracodawca powinien mu dołożyć jakichś nieautorskich zadań, może niech dla uciechy skarbówki poprzerzuca trochę papierów? Może coś skseruje, albo umyje naczynia?

Sąd Najwyższy bowiem podkreślił, że do wynagrodzenia osobowego (czyli tego normalnego) nie zalicza się honorariów, czyli płacy za dzieła. Jeśli więc pracownik otrzymuje 5 tys. zł, z czego 80 proc. to tworzenie dzieł, pozostałe 20 proc., czyli 1 tys. zł jest za niskie, bo jest poniżej pensji minimalnej.

Kazać kserować papiery czy wyrzucić na śmieciówkę?

Prawnicy na łamach serwisu prawo.pl dywagują, co robić w takiej sytuacji, żeby nie narazić się fiskusowi, ale nie ma dobrego wyjścia. Bo nawet, jak już wiesz, że fiskus się tego czepia i zmienisz podział pensji pracownika, żeby część wynagrodzenia bez autorskich kosztów była równa przynajmniej pensji minimalnej, to tym samym przyznajesz, że dotąd oszukiwałeś fiskusa. Musisz więc zmienić jednocześnie zakres obowiązków pracownika. Ale on przecież naprawdę przez 80-100 proc. czasu tworzy dzieła, to co, należy dołożyć mu obowiązków i postawić przy kserokopiarce przynajmniej na godzinę dziennie?

Absurd!

REKLAMA

Drugie wyjście teoretycznie zgodne z prawem, to po prostu nie zatrudniać twórców na etatach - wszystkich pracowników naukowych, wykładowców, architektów, dziennikarzy, twórców muzyki, filmu, wzornictwa przemysłowego itp. itd. po prostu wyrzucić na śmieciówki, żeby nie musieli w ramach pracy parzyć kawy dla zasady.

Albo trzecie wyjście: rozsądek. Część prawników zwraca uwagę, że mimo wyroku SN należy wrócić uwagę na wykładnię celowościową, bo jednak trudno uznać, że twórca, który wykonuje na etacie tylko dzieła, nie ma innych obowiązków i zarabia 10-20-30 tys. zł, zarabia za mało, nie spełniając wymogów ustawy o minimalnym wynagrodzeniu. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA