Rząd szykuje nowy podatek. To się skończy potężną awanturą
Dowodzone przez Jacka Sasina Ministerstwo Aktywów Państwowych pracuje nad daniną, która ma obciążyć kieszenie osób i funduszy inwestujących w mieszkania. Nowy podatek będzie wymierzony w podmioty posiadające więcej niż pięć lokali, które, co ważne, stoją nieużywane.
O pomyśle rządu dotyczącym opodatkowania mieszkań pisze Rzeczpospolita. MAP zamierza dobrać się do tzw. hurtowników. Resort wprowadzi w tym celu podatek, który obejmie osoby prawne i fizyczne, które kupią powyżej pięciu mieszkań i będą je trzymać w celach spekulacyjnych. Co oznacza, że lokale te nie będą przez nikogo zamieszkane. Z wydatkami będą musieli liczyć się także aktualni posiadacze wielu nieruchomości, które nie zostały wystawione na wynajem.
Podatek miałby być rozliczany w formie rocznej. Dziennik wskazuje, że inspiracją mogłyby być rozwiązania znane z Irlandii, gdzie na hurtowników nakładana jest 10-proc. opłata skarbowa. Wyższy podatek od nieruchomości pojawia się jednak dopiero wtedy, gdy mieszkanie jest użytkowane mniej niż przez 30 dni w roku.
Rząd spóźnił się z interwencją na rynku mieszkań o rok
A być może nawet więcej. Obecnie ceny mieszkań stoją w miejscu, a w mniejszych miejscowościach i w przypadku gorszych lokalizacji zaczynają nawet wyraźnie spadać. Deweloperzy wpadli w panikę i apelują do rządu o ulgi i poluzowanie zasad przyznawania kredytów hipotecznych.
Liczba nowych inwestycji na rynku drastycznie wyhamowała. W niektórych województwach spadki sięgają 50 proc. rok do roku.
Firmy deweloperskie przyznają, że statystyki ratują im dzisiaj m.in. fundusze inwestycyjne. Rząd, uderzając w ten segment sprzedaży, chce zapewne przypodobać się wyborcom, ale trudno wytłumaczyć, co właściwie chce osiągnąć.
Podmioty instytucjonalne kupują przecież mieszkania właśnie po to, by żyć z najmu. W obecnej sytuacji trudno zresztą liczyć na to, że kupowany w 2022 r. lokal zyska na wartości. To znaczy może i zyska, ale w perspektywie 10 albo 20 lat.
Z tego względu rynek opuściło też gro flipperów
Resort Jacka Sasina wjeżdża w tym momencie na białym koniu, obiecując walkę ze spekulacją. Być może podatek skłoni część prywatnych właścicieli do wystawienia swoich mieszkań na wynajem, ale na tym efekty się zakończą. Tzw. landlordzi nie ukrywają przecież, że dużo bardziej od strat finansowych obawiają się zajęcia mieszkania przez nierzetelnego najemcę. A w tym temacie MAP zdaje się nie zamierza kiwnąć palcem.
Nałożenie kagańca na hurtowników miałoby sens w momencie, w którym nieruchomości wyprzedawałyby się na pniu. Być może ostudziłoby to nieco rynek. Teraz, poza rozzłoszczeniem części klasy średniej, rząd niczego już nie ugra. W prasie pojawi się zapewne mnóstwo artykułów, których bohaterowie będą narzekać, jak to po wprowadzeniu podatku ledwo wiążą koniec z końcem.
I tyle.
Resort Jacka Sasina wziął się do pracy zbyt późno i działa zbyt zachowawczo, bo wliczenie w limit aż pięciu mieszkań jest przecież potężnym ukłonem w stronę drobniejszych inwestorów. Szykuje się medialna inba, która będzie tylko rytualnym biciem piany, bo realne efekty reformy będą mikroskopijne.
A jak przepisy ograniczające spekulację mogłyby wyglądać? Pisaliśmy o tym, przedstawiając przypadek Vancouver. Gdyby pomysł Kanadyjczyków przenieść 1:1 do Warszawy, właściciele pustostanów w stolicy Polski płaciliby 30 tys. zł rocznie.
Kanadyjczycy są w ten sposób zachęcani, by nawet w przypadku, gdy nie mają zamiaru parać się najmem, oddać lokal swojej rodzinie bądź przyjaciołom. A nawet pomieszkiwać w nim samemu. Byleby tylko spełnić warunek sześciu miesięcy i zakwalifikować się do zwolnienia ze Speculation and Vacancy Tax.
AKTUALIZACJA:
Jacek Sasin zaprzeczył, by Ministerstwo Aktywów Państwowych prowadziło prace nad podatkiem od pustostanów. Szef MAP stwierdził, że eksperci współpracujący z rządem proponują różnego rodzaju rozwiązania, ale nie oznacza to, że są one przekuwane w konkretne działania.
W trakcie konferencji prasowej minister aktywów państwowych zauważył też, że wprowadzenie takiej daniny nie leży w zakresie kompetencji jego resortu.
Jeśli już, to Ministerstwo Finansów nad tym jako nad podatkiem mogłoby pracować, ale - z tego, co wiem - również nie pracuje - dodał Sasin.