Ponad 200 ton zużytych opon w polskich lasach. Same się nie przyturlały
Skala tego problemu jest ogromna. - Każdego roku na dzikie leśne wysypiska trafia ponad 200 ton opon – podaje Polskie Stowarzyszenie Recyklerów Opon. Z roku na rok tylko ich przybywa. Jak myślicie, które miejsce w Europie zajmuje Polska pod względem recyklingu starych opon?

Zużyte opony porzucone w rowach, na polach czy lasach nie tylko szpecą krajobraz, ale są jednym z najbardziej niebezpiecznych odpadów zatruwających nasze lokalne ekosystemy. Polskie Stowarzyszenie Recyklerów Opon (PSRO) zwróciło się z prośbą do ponad stu polskich gmin i nadleśnictw o wskazanie udziału opon w likwidowanych dzikich wysypiskach.
Na podstawie danych od 64 jednostek wskazano, że w latach 2019-2024, tylko na ich terenie, na dzikich wysypiskach porzucono ponad tysiąc ton opon. Oznacza to, że każdego roku na ich obszarze do lasu wywożonych jest nawet 250 ton, czyli ok. 25 tysięcy opon. Projekcja tych danych w skali całego kraju (2479 gmin i 429 nadleśnictw) obrazuje prawdziwy rozmiar tego problemu - podaje PSRO.
Jak wskazuje stowarzyszenie, tysiące ton tych odpadów trafia do polskich lasów z powodu nieszczelności systemu oraz braku zobowiązania producentów i importerów do pełnego rozliczenia się z masy opon wprowadzonych na polski rynek.
Recykling starych opon. Polska niechlubnym liderem Europy
Co roku w Polsce wprowadza się na rynek od 280 do 350 tys. ton. Jednak mamy ogromny problem z zagospodarowaniem tych zużytych do tego stopnia, że czyni nas to liderem Europy.
Jak wskazują europejskie dane Polska jest krajem o najniższym efektywnym poziomie recyklingu i odzysku opon i odpowiada za 60 proc. masy niezagospodarowanych opon w całej Unii Europejskiej. Zamiast zostać zebrane i wykorzystane ponownie, znikają one z systemu: zalegają w lasach i na dzikich wysypiskach, zatruwając środowisko naturalne i stanowiąc zagrożenie dla lokalnych ekosystemów - zwraca uwagę stowarzyszenie.
Polska również zajmuje wysokie, drugie miejsce pod względem najmniej wymagających przepisów wśród krajów stosujących Rozszerzoną Odpowiedzialność Producenta.
Ustawowy minimalny poziom odzysku opon wprowadzonych na rynek wynosi 75 proc. (podczas gdy w większości krajów jest to 100 proc.). Z kolei minimalny ustawowy poziom recyklingu od kilkunastu lat utrzymywany jest na pułapie zaledwie 15 proc. Także kary za nieprzestrzeganie minimum odzysku surowca przez producentów należą do najniższych w Europie, co sprawia że zarówno dla ponoszących je przedsiębiorstw, jak i dla budżetu państwa są praktycznie nieodczuwalne - wyjaśnia Polskie Stowarzyszenie Recyklerów Opon.
Więcej o rozszerzonej odpowiedzialności producentów przeczytasz na Bizblog.pl:
Za te śmieci płacimy wszyscy, a powinni producenci
Polska znajduje się w gronie państw wdrażających przepisy o Rozszerzonej Odpowiedzialności Producenta, jednak funkcjonujące przepisy wymagają uszczelnienia i doprecyzowania. Eksperci zwracają uwagę m.in. na to, że wciąż jest utrudniona identyfikacja źródła pochodzenia opon, która umożliwiłaby przypisanie i pociągnięcie do odpowiedzialności konkretnych podmiotów wprowadzających je na rynek.
Znaczna część zbiórek, dzięki którym w ogóle udaje się spełnić minimum ustawowe dla opon, jest realizowana na własną rękę przez gminy i recyklerów. Zamiast obciążać kosztami podmioty wprowadzające opony do obiegu, płacą mieszkańcy odprowadzający podatki w gminach – zwraca uwagę wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Recyklerów Opon Andrzej Kubik.
I przypomina, że pomimo że gminy ponoszą koszty, nie mogą zaliczyć zbiórki opon do wymaganych prawem limitów zbiórek i recyklingu, do których osiągnięcia są zobligowane.
W świetle polskiego prawa opony nie są odpadem komunalnym, mimo że są zbierane selektywnie i regularnie trafiają do PSZOK-ów czy zbiórek komunalnych. Oznacza to, że zbierając opony, gminy obciążają swoje budżety nie czerpiąc z tego żadnych korzyści - podkreśla ekspert.
Andrzej Kubik wskazuje też, że polski ROP jest niepełny, ponieważ nie obejmuje coraz popularniejszych opon pełnych. Odpowiedzialność ponoszą zatem jedynie producenci i importerzy opon pneumatycznych, a nieobjęte zbiórkami opony pełne znikają z systemu lub trafiają do pieców cementowni.
Co zrobić ze starymi, zużytymi oponami?
Gminne Punkty Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych (PSZOK) nakładają limity ilościowe na przekazywanie do nich starych opon. Często są to cztery opony rocznie na jedno gospodarstwo domowe, ale zdarzają się takie gminy, w których rocznie można składować tylko jedną oponę. Zdaniem ekspertów to za mało, zwłaszcza że wielu gospodarstwach domowych jest więcej niż jeden samochód.
Inną opcją jest zostawienie opon w serwisie czy zakładzie wulkanizacyjnym, ale to dodatkowo kosztuje. Najlepszym rozwiązaniem jest skorzystanie z autoryzowanego punktu dystrybucji znanych marek, które przyjmują opony za darmo, natomiast wiąże się to z koniecznością zakupu nowego kompletu.
Kolejny sposób to przekazanie opon prywatnym przedsiębiorstwom prowadzącym zbiórki, ale jest to dość kosztowne. Ceny? 200-250 zł za tonę dla opon zwykłych, 590-1850 zł netto dla opon przemysłowych i rolniczych. Jednak obwarowania ilościowe znowu sprawiają, że zwykli konsumenci nie są w stanie im sprostać.
Może to nas oburzać, ale spotykając się z niskimi limitami w PSZOK-ach i skomplikowanym, kosztownym procesem przekazania zużytych opon do recyklingu część obywateli decyduje się niestety na nielegalne składowanie opon albo wywiezienie ich do lasu - stwierdza Kubik.
Absurd: stare opony kończą w piecu, surowiec sprowadzamy z zagranicy
Niestety, ale większość opon (nawet 50 tys. ton rocznie) pozyskanych w procesie zbiórek, kończy swój żywot jako opał w piecach cementowni. A przecież to cenny surowiec.
Zgodnie z przyjętymi w Unii Europejskiej zasadami recykling powinien zawsze mieć pierwszeństwo przed odzyskiem, a to znaczy, że zanim spalimy surowiec powinniśmy podjąć kroki w celu przetworzenia go. Tymczasem w naszym kraju przedsiębiorstwa recyklingu i odzysku muszą konkurować o surowce. Prowadzi to do sytuacji, w której jako recyklerzy, aby przetrwać, musimy importować surowiec z zagranicy, podczas gdy w lasach zalegają tony odpadów, a w cementowniach spalamy opony, które moglibyśmy z powodzeniem ponownie wykorzystać w przemyśle - wyjaśnia Andrzej Kubik z PRSO.
Jak podaje PSRO, pozyskane z odpadów surowce mogą posłużyć do produkcji nowych opon, znaleźć zastosowanie w budownictwie sportowym czy stanowić komponent wzbogacający mieszanki asfaltowe - rozwiązanie to jest testowane jako metoda zwiększenia trwałości i żywotności nawierzchni dróg. Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że recykling opon jest bardziej ekologiczny niż spalanie, bo charakteryzuje się niższym śladem węglowym i zużyciem wody oraz około 70-80-proc. mniejszym wpływem na środowisko.
Produkty uboczne powstające w tym procesie (np. frakcja tekstylna, chips energetyczny) mogą nadal stanowić, choć na nieco mniejszą skalę, paliwo dla pieców w cementowniach - wskazuje stowarzyszenie.
Branża apeluje o zmiany w systemie
Jak wskazuje stowarzyszenie, potrzeba szeroko zakrojonych zmian systemowych, które pozwolą na wyższe poziomy zbiórek i skuteczniejsze przetwarzanie opon w przyszłości. Kluczowym postulatem PSRO jest podniesienie ustawowych minimów odzysku i recyklingu opon (odpowiednio do 100 proc. i do 50 proc.) oraz objęcie Rozszerzoną Odpowiedzialnością Producenta opon pełnych. Cel: uszczelnić system i wspierać egzekwowanie przepisów wobec importerów i producentów. Do tego stworzenie systemu monitoringu w postaci usystematyzowanych baz danych. Jak mówią eksperci, dziś brak dokładnych informacji na temat liczby opon w obiegu i poza nim, co nie pozwala na precyzyjne zarządzanie skalą problemu i skuteczne mu przeciwdziałanie.
Wprowadźmy obowiązkowy poziom wykorzystania recyklatów w zamówieniach publicznych, promujmy wykorzystanie recyklatów w inżynierii i budownictwie i dążmy do wprowadzenia rozwiązań Gospodarki o Obiegu Zamkniętym (GOZ) zarówno na poziomie projektowania, jak i prawodawstwa. Działając systematycznie i celowo mamy szansę zagospodarować całą masę zużytych opon tak, żeby nie trafiały one ani do pieca, ani tym bardziej na dzikie wysypiska - apeluje Andrzej Kubik.