Choć ta rewolucja w służbie zdrowia zakłada, że lekarze dostaliby nawet i trzy średnie krajowe, które dziś wynoszą ponad 7500 zł brutto, to połowę lekarzy krew by zalała. Dlaczego? Bo nowa minister zdrowia Izabela Leszczyna marzy o tym, żeby ich wszystkich wykurzyć z B2B i zatrudnić na etatach.
Jestem gotowa trzy średnie krajowe podpisać nawet dzisiaj, jeśli lekarze będą pracować na umowie o pracę, a nie na kontraktach - powiedziała minister zdrowia Izabela Leszczyna w Salonie Politycznym Trójki.
I wywołała tym prawdziwą burzę, choć - dla niewtajemniczonych - to wcale nie jej wymysł, ile postulat Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy o ustaleniu płacy minimalnej na takim właśnie poziomie.
I ja ją rozumiem, bo dziś jednym z większych grzechów systemu ochrony zdrowia jest to, że ta część lekarzy, którzy pracują na etatach, zarabia marnie, a ta, która pracuje na kontraktach, czyli polskim zwyczajem udaje firmy, zarabia niebotyczne pieniądze.
Pamiętacie choćby kwity z pandemii, które krążyły w internecie i zarobkach lekarzy rzędu 50-70 tys. zł miesięcznie? To nie żaden fejk.
A potem jest wielkie społeczne zdziwienie, że lekarze chcą zarabiać więcej. Tak, bo to nie ci sami lekarze. Tym zatrudnianym zgodnie z prawem pracy płacimy marnie, natomiast tym na kontraktach, często obłędnie. I ten dualizm jest absurdalny, więc całym sercem jestem za panią minister. Podobnie, jak również ci na etatach. Kontraktowców za to krew zalewa.
Czy pani minister wystarczy rozumu?
Tylko serce to za mało, bo potrzeba jeszcze dużo rozumu. Sprawa bowiem nie jest wcale prosta. Powodem tego, że lekarze pracują na kontraktach jest to, że mamy za mało lekarzy, a zatrudnianie ich na umowach cywilnoprawnych pozwala omijać Kodeks pracy i wymuszone godziny odpoczynku.
Lekarz na etacie nie mógłby pracować bez przerwy przez 288 godzin, natomiast ten na kontrakcie owszem - jak wynika z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2022 r. I w ten sposób szpitale łatają braki kadrowe.
Tylko czy to dobrze, że pacjentów przyjmują przepracowane zombie? To chyba też nie jest wyjście. To wywalać lekarzy z B2B i zatrudniać na etatach czy nie? Co jest lepsze: lekarz zombie czy brak lekarza? Dualizm zatrudnienia i gigantyczna przepaść w zarobkach czy jasny system, który się wali?
Żaden scenariusz nie jest dobry, więc należy zacząć myśleć poza tym schematem. Czytam propozycje, by zmniejszyć liczbę szpitali, a te luki uzupełnić poradniami chirurgii 24h + mocno rozbudowanym ratownictwem i sekcjami transportowymi. Nie mam pojęcia, czy to ma sens. Ale pani minister na pewno też nie ma. A może powinna o tym trochę podumać? Obawiam się, że jednak skończy się na prostej szarpaninie o pieniądze, a reszta znów zostanie zakopana pod dywan.
Ile zarabia lekarz i pielęgniarka?
A skoro o pieniądzach mowa, cała ta debata została wywołana obywatelskim projektem o wynagrodzeniach w ochronie zdrowia, którym w najbliższych dniach ma zająć się sejmowa podkomisja.
Co z tego będzie? Nic, bo pani minister zdążyła już powiedzieć, że za chiny ludowe nie ma na to pieniędzy, a potrzeba by ok. 10 mld zł. Ciekawe za to, że pieniądze znalazły się na obniżanie składki zdrowotnej dla informatyków.
Więcej na temat składki zdrowotnej przeczytasz tu:
Tak czy inaczej, zawody medyczne od 1 lipca czekają podwyżki niezależnie od losów tego obywatelskiego projektu ustawy, bo wynikają one ze zwykłej waloryzacji wynagrodzeń. Chcecie wiedzieć, jakie będą minimalne wynagrodzenia w wybranych zawodach medycznych?
- lekarz albo lekarz dentysta ze specjalizacją - 10375,45 zł brutto;
- farmaceuta, fizjoterapeuta, diagnosta laboratoryjny, psycholog kliniczny z tytułem magistra i specjalizają 9230,57 zł brutto;
- pielęgniarka albo położna z tytułem magistra i specjalizacją 9230,57 zł brutto;
- a pielęgniarka albo położna ze średnim wykształceniem i bez specjalizacji - 6726,15 zł brutto;
- lekarz albo lekarz dentysta bez specjalizacji - 8515,02 zł brutto;
- stażysta - 6797,71 zł brutto;
- ratownik medyczny - 6726,15 zł brutto.
To oczywiście ci na etacie. Na kontraktach, hulaj dusza.